– Niedawno przedłużył Pan swoją umowę z klubem. To jasny sygnał, że zarząd jest zadowolony z dotychczasowej pracy sztabu trenerskiego. A jak Pan ocenia swój rok pracy w Ruchu Radzionków?
– Na pewno mogę być zadowolony z pracy, jaką wykonaliśmy z drużyną przez ostatni rok. Oczywiście pierwszym co należało zrobić po pojawieniu się w szatni, to dokładnie poznać drużynę, i w możliwie najkrótszym czasie wdrożyć na tej podstawie pewne założenia odnośnie gry, jaką chcielibyśmy prezentować na boisku. I to się naprawdę szybko powiodło. Z piątego miejsca udało nam się skończyć sezon na pozycji wicelidera. I takie były cele – które w momencie przyjścia do klubu głośno wyraziłem, a które też postawił przede mną zarząd – żeby zakończyć rozgrywki na tzw. pudle. Dlatego z poprzedniego sezonu mogę być zadowolony. Natomiast jeśli chodzi o obecny sezon, to na pewno źle weszliśmy w niego, mieliśmy bardzo słaby początek. Dziś już wiem skąd to się wzięło, dokładnie mecz po meczu i trening po treningu z tamtego okresu przeanalizowałem. I muszę winę za ten początek wziąć całkowicie na siebie, bo zupełnie niepotrzebnie zacząłem za bardzo mieszać w wyjściowej jedenastce w pierwszych pięciu meczach, zmieniać za często zawodnikom pozycje. Od szóstej kolejki powróciłem do w miarę stałego, optymalnego składu i od razu dało to efekty w postaci dziewięciu zwycięstw w dziesięciu meczach. W porównaniu z pięciom punktami z początku sezonu to prawdziwa przepaść. Mamy cztery punkty straty do lidera, przed sobą mecz z nim na własnym stadionie, a to stwarza naprawdę dobrą pozycję wyjściową do walki o coś więcej na wiosnę.
– Mówiąc obrazowo, celem na początek rundy wiosennej jest… utrzymanie dyspozycji z ostatnich dziesięciu kolejek jesieni?
– Na pewno taki efekt chcielibyśmy osiągnąć. Pracujemy bardzo mocno nad tym by trafić z formą na początek rundy wiosennej i od pierwszego meczu punktować. Jestem zbudowany tym, co widzę na treningach. A mając wiedzę o tym, co jesienią nie zagrało, a co przyniosło z kolei bardzo dobry skutek, wiemy na co stawiać, a czego unikać. Jednak bardzo dużym utrudnieniem jest to, że w porównaniu z poprzednią rundą kadra będzie znacząco uszczuplona. W takiej sytuacji istnieje duże ryzyko, że część zawodników może się poczuć zbyt pewnie odnośnie swojego miejsca w wyjściowym składzie, a to może powodować pewne rozprężenie. Musimy tego uniknąć. Ja zamierzam dbać o to by każdy z zawodników indywidualne czuł się na tyle pewnie, bym mógł w każdej chwili wezwać go do wyjścia w pierwszej jedenastce. Ale nie za pewnie. Inne ryzyko to oczywiście potencjalne przemęczenie materiału w sytuacji gdyby dosięgły nas kontuzje i kartki, a tego nigdy z góry nie można wykluczyć. Pracujemy spokojnie i nie stawiamy sobie żadnych celów, poza tym by wygrać w następnym czekającym nas meczu. Aktualnie myślimy tylko o pierwszej kolejce, by mecz z Górnikiem Piaski rozpocząć w najlepszej dyspozycji fizycznej i taktycznej.
– Przełom roku 2017 i 2018 stanął jednak po znakiem kłopotów klubu. Ostatecznie zarządowi udało się zażegnać kryzys. Jak bardzo ta sytuacja odbiła się na drużynie?
– Na pewno mocno to się na nas odbiło na samym początku przygotowań. A trzeba widzieć, że był taki moment w styczniu, kiedy realnym wydawało się nam, że możemy w ogóle na wiosnę w lidze nie wystartować! A na pewno przez dłuższy czas nikt z nas nie wiedział, jakim składem personalnym będziemy dysponować. Nie tak to powinno wyglądać, na pewno negatywnie to na nas wpływało, aczkolwiek od drugiego treningu staraliśmy się robić wszystko, by jak najdalej od problemów klubu się dystansować. Pierwszy trening jednak, zamiast na właściwą pracę, poświęciliśmy w całości na to by pewne sprawy wyprostować. Udało mi się wtedy przekonać zespół, że wszystko się poukłada, że w Radzionkowie będzie dobrze, i że będziemy wiosną personalnie silni. To pozwoliło nam spokojnie pracować. Chwała zarządowi klubu, że szybko udało mu się pewne rzeczy wyprostować, a myślę, że dla Ruchu Radzionków jako klubu przyjdą, oby jak najszybciej, jeszcze bardzo dobre czasy.
– Odchudzenie kadry, poza Bartoszem Kucharskim, nie dotknęło jednak czołowych zawodników drużyny.
– Rzeczywiście balansowali oni na granicy wyjściowego składu albo z rzadka dostawali swoje szanse. Jednak w szczególności Tomasz Leszczyński i Mateusz Nowara to byli zawodnicy, którzy naprawdę bardzo mocno cały czas liczyli się w walce o wyjściową jedenastkę. Czy w niej byli czy nie, to zależało od ich dyspozycji i zaangażowania w danej chwili. Uważam, że odejście Tomka Leszczyńskiego to duże osłabienie, bo jest to zawodnik wnoszący zawsze bardzo dużo takiej sportowej ambicji, umiejący porwać za sobą drużynę. Gdy wychodził w pierwszym składzie, to prawie zawsze na tyle rozrywał przeciwnika, że potem jego zmiennik miał ułatwione zadanie. Podobnie odejście Mateusza Nowary, którego przesunąłem z pozycji stopera do środka pola. I to bardzo dobrze nam zagrało. A poza tym zapewniał on rywalizację na bardzo wysokim poziomie. Jego odejście oznacza, że w środku pomocy robi się pewna luka.
– Lukę po odejściu Mateusza Nowary ma jednak zapełnić Michał Staszowski, który przeszedł w drużynie podobną drogę do młodszego kolegi.
– Michała po pierwszych pięciu kolejkach odsunąłem trochę na boczny tor. Ale on bardzo dobrze na to zareagował, i szybko w treningach zaczął mi dawać argumenty abym ponownie na niego postawił. Ale linia obrony zaczęła się nam fajnie krystalizować i nie chciałem już jej zmieniać. Zajrzałem wtedy do historii Michała Staszowskiego i stąd się dowiedziałem, że lata temu on grywał właśnie na szóstce. I stąd pojawił się pomysł by skorzystać z niego w linii pomocy. I naprawdę okazało się to świetnym ruchem. Michał jako defensywny pomocnik nie tylko daje radę, co wręcz zdradza potencjał by – oczywiście jak na warunki poziomu, na którym gramy – stać się zawodnikiem kompletnym na tej pozycji. Wszystko na to wskazuje, że Michała Staszowskiego wiosną będę widział jako zawodnika z pozycji sześć lub osiem, a już nie jako stopera. Ale nie z konieczności załatania luki w środku pola, a z powodu jego naprawdę wysokich predyspozycji do gry w tej strefie boiska.
– Największe osłabienie drużyny związane jest jednak nie z odejściem zawodnika do innego klubu, a z kontuzją?
– Niestety okazało się najgorsze. Wiązadło ostatecznie jest jednak do rekonstrukcji. Z Marcinem Dziewulskim było dużo niepewności, niektóre diagnozy mówiły, że czeka go rozbrat z piłką do końca sezonu, a wręcz na rok, inne, że jest szansa by nawet w ciągu miesiąca wrócił do treningów. Bardzo nad tym ubolewamy, bo Marcin jest nie tylko nietuzinkowym piłkarzem, ale też jednym z liderów drużyny. Musimy okazywać mu teraz wsparcie, i – no cóż – pogodzić się z myślą, że wiosną nie będziemy mogli skorzystać z jego usług na boisku.
– Zazwyczaj podczas przerwy zimowej pojawia się wielu testowanych zawodników. W tym roku jest jednak zgoła inaczej.
– To wynika z sytuacji finansowej klubu. Na dzień dzisiejszy w uzgodnieniu z prezesem sytuacja jest taka, że finanse nie pozwalają nam na spektakularne wzmocnienia. Nie stać nas dziś na ściągnięcie zawodników o wysokich umiejętnościach piłkarskich. Ci, których testowaliśmy, to nie są zawodnicy jeszcze ukształtowani, ale na pewno rokują nadzieję, że wejdą w rywalizację. Nie chcę jeszcze zdradzać nazwisk, bo sprawy się toczą, ale mam nadzieję, że prezesowi uda się pozyskać tych zawodników. Na pewno może się zdarzyć sytuacja, że trzeba będzie sięgnąć po naszych juniorów. Bardzo na to liczę, a mam powody do optymizmu oglądając ich w treningach i w sparingach, że w chwili próby dadzą oni radę, bo na pewno mają potencjał by za rok, dwa, trzy stać się czołowymi postaciami tej drużyny. Cały czas daję im poczucie, że są tu potrzebni, i że muszą być gotowi.
– Środek pola to najsłabiej obsadzone pozycje w zespole?
– Dokładnie tak, w środku pola mamy największy deficyt. Bardzo prawdopodobną sytuacją jest, że w lidze bardzo często w trójce grającej w środku pola będziemy stawiać na dwóch młodzieżowców. Jest to pewne ryzyko, bo pozycje środkowych pomocników to przecież mózg drużyny, ale z drugiej strony gdzie, jak nie w czwartej lidze tacy zawodnicy mają dostawać szansę. Myślę, że bardzo pozytywnie kibiców na wiosnę zaskoczy Mateusz Pietryga. Pół roku już z nami jest, dotąd nie grał zbyt wiele, ale w treningach i w sparingach pokazuje mi, że zrobił przez ten czas bardzo duży postęp. Jeśli sobie pewne sprawy dobrze w głowie poukłada, czego ja od niego wymagam, to nie widzę przeszkód by stał się naszą pierwszoplanową postacią w rundzie rewanżowej.
– Przy tak szczuplej kadrze można w ogóle mówić o rywalizacji o miejsce w składzie?
– Na dwóch, trzech pozycja rywalizacja jest bardzo zacięta. Ale to nie może przysłonić tego, że ogólnie z rywalizacją w drużynie jest o wiele gorzej niż jeszcze jesienią, a nawet niż w poprzednim sezonie. Ale musimy sobie z tym radzić. Uzupełniamy drużynę zawodnikami z roczników 2000 i 2001, ale tak naprawdę robimy to z myślą o następnym sezonie, w którym powinni oni już na stałe do kadry dołączyć. Sytuacja jest taka, a nie inna, i będziemy robić wszystko by jak najwięcej tej rywalizacji z każdego piłkarza wykrzesać. Zawodnicy wiedzą, że brak zaangażowania w tygodniu w treningach to u mnie zawsze równoznaczne jest z bilecikiem na trybuny bądź ewentualnie na ławkę. I to dotyczy każdego piłkarza, łącznie z tymi o najgłośniejszych nazwiskach. Nie ma ze strony zarządu presji na awans, choć jeśli uda się go uzyskać, to wszyscy będą bardzo szczęśliwi, więc jest to dobra okazja by w większym stopniu ogrywać młodzież. A to na pewno rywalizację trochę zwiększy.
– Pierwszy ligowy mecz już za trochę ponad dwa tygodnie. Jaki jest plan na tą ostatnią cześć zimowych przygotowań?
– Za nami już ten najcięższy okres treningowy. W sparingu ze Skrą w Częstochowie było widać, że nogi nas w ogóle nie niosą. Ale by w lidze dobrze wyglądać, takie przyciśnięcie w pewnym okresie przygotowań jest konieczne. Potem trochę popuściliśmy i w sparingu z mocnym trzecioligowcem Rekordem Bielsko-Biała od razu przełożyło się to na naprawdę niezłą grę jako cała drużyna, aczkolwiek zdecydowanie pozytywniej wyglądaliśmy w ofensywie niż w defensywie. Przed nami jeszcze sparing na naszym czwartoligowym poziomie z Wilkami Wilcza z drugiej grupy, a na koniec mecz z bijącym rekordy zwycięstw w lidze liderem okręgówki Slavią Ruda Śląska. Mocno pracujemy aktualnie nad grą obronną, i mam nadzieję, że w pierwszym z tych sparingów będzie już widać poprawę w tym zakresie. A w obu tych meczach z mocnymi sparingpartnerami z pewnością krystalizował się będzie skład na pierwszy mecz. Treningi są już krótsze i lżejsze i myślę, że szybko zawodnicy zaczną odzyskiwać świeżość, i na ligę będą w pełni gotowi. Naprawdę wszystko w naszych przygotowaniach zmierza w dobrą stronę.