– Okres przygotowawczy przed sezonem 2009/2010 przeszedł już do historii. Jak można podsumować te kilka tygodni?
– Wystarczy powiedzieć, że wszystko co było zaplanowane, udało nam się zrealizować. A trenowaliśmy ciężko. Mieliśmy jednak szczęście przygotowywać się w bardzo dobrych warunkach. Sprzyjało nam też samo szczęście, bo jadąc na obóz do Bielska-Białej akurat uciekliśmy przed tymi burzami, które szalały w naszych okolicach, a które mogły nam coś utrudnić w realizacji zaplanowanych treningów. To, plus ogromna pracowitość i zaangażowanie moich piłkarzy, spowodowało, że z przebiegu tego okresu przygotowawczego jestem bardzo zadowolony, bo naprawdę sto procent tego co sobie jako trenerzy założyliśmy, zrealizowaliśmy.
– Poprzedni sezon, z uwagi na występ w finałach pucharów, skończyliśmy jednak bardzo późno. Czasu na przygotowanie się do rozgrywek drugiej ligi było więc wyjątkowo mało. Czy był to duży problem?
– Nie, choć tego czasu rzeczywiście było bardzo mało, to jednak nie stanowiło to większego problemu. O wiele większy kłopot mieliśmy przed pół roku, kiedy na ostatniej prostej zmieniono nam termin rozpoczęcia ligi. Tym razem, choć na właściwy terminarz długo musieliśmy czekać, jednak termin rozpoczęcia ligi był od dawna znany, i nikt już przy nim nie majstrował, nikt nas nie zaskoczył. Bo po prostu jest to tak, że zakłada się zawsze plan treningowy do czasu, jakim się dysponuje. I tak było i w naszym przypadku, to na naszych trenerskich głowach spoczywało by odpowiednio to wszystko z czasem poukładać, i wydaje mi się, że to nam się udało. Oczywiście nie powiem w jakiej będziemy formie w Zielonej Górze, i w jakiej wejdziemy w sezon, to zweryfikuje dopiero liga, to ona pokaże czy faktycznie zdążyliśmy ze wszystkim. Bo tak naprawdę nie ma chyba trenera na świecie, który byłoby stuprocentowo pewny formy swoich podopiecznych po okresie przygotowawczym, w którym gra się tylko sparingi. Ja mogę powiedzieć tylko z całą pewnością, że motorycznie do ligi jesteśmy w pełni gotowi, bo świadczą o tym wszystkie odczyty z organizmów zawodników.
– Jak wkomponowali się do kadry nowi zawodnicy?
– Ci doświadczeni piłkarze, jak Piotr Gierczak czy Jacek Wiśniewski, to faktycznie już tacy „wyjadacze”, że z ich dopasowaniem się do drużyny, ze zrozumieniem naszej filozofii gry nie było ani chwili problemu. Podobnie zresztą ocenić muszę Seweryna Kiełpina, który nie jest „starym wyjadaczem”, a wprost przeciwnie, jeszcze młodym piłkarzem, ale jego doświadczenie z treningów i gry w Ekstraklasie powoduje, że piłkarsko jest to zawodnik już bardzo dobrze ułożony. Łukasz Pilc nie ma takiego doświadczenia, ale niezwykle szybko chwyta to co chcemy, co bardzo cieszy. Natomiast z Damianem Kaciczakiem systematycznie pracujemy, i ta praca przynosi coraz lepsze efekty i bardzo dobrze rokuje na przeszłość. Podobnie zresztą jeśli chodzi o Dawida Bobera, z tymże on jeszcze wyleczyć musi wszystkie swoje urazy, a wtedy jeszcze wiele pracy przed nim, bo musi się w pełni przestawić na takie duże obciążenia treningowe, przede wszystkim fizyczne, jakie muszą być w klubie w drugiej lidze, który ma swoje ambicje.
– Oczkiem uwagi w okresie przygotowawczym są dla kibiców, ale też dla trenerów, mecze sparingowe. O grach kontrolnych z pierwszoligowcami, MKS-em Kluczbork i Dolcanem Ząbki, można powiedzieć, że wypadliśmy w nich lepiej niż dobrze.
– Tak, tyle że kibiców często w meczach sparingowych interesuje wynik, natomiast dla nas trenerów rezultat ma mniejsze znaczenia, a bardziej liczą się inne aspekty. I faktycznie mogę powiedzieć, że w meczach z Kluczborkiem i Dolcanem nie tylko wyniki nie były złe, ale też na boisku prezentowaliśmy się bardzo dobrze, popełnialiśmy niewiele błędów, a w naszych niektórych zagraniach pojawiał się już błysk. Natomiast pod tym względem było gorzej w dwóch ostatnich sparingach, ale to naprawdę bardzo dobrze, że popełniliśmy w nich o wiele więcej błędów, bo później dzięki ich analizie wiedzieliśmy nad czym pracować, co należy jeszcze poprawić, udoskonalić. I tą pracę wykonaliśmy solidnie, pod kątem Zielonej Góry, by już tam żadnego z tych błędów nie powtórzyć.
– Dwie potyczki ze Skałką Żabnica rzeczywiście pełne były błędów. Wygrany ostatni mecz w Węgierskiej Górce 4:3 nad tym rywalem, który miał trenerowi przybliżyć wybór pierwszej jedenastki na inaugurację ligi, można było odnieść takie wrażenie, raczej ten wybór mógł skomplikować, i to bynajmniej nie w pozytywnym znaczeniu.
– Na pewno nie możemy grać w taki sposób, jak zagraliśmy w Węgierskiej Górce, bo gdybyśmy z taką nonszalancją podeszli do spotkania ligowego, to nasze mecze kończyłyby się hokejowymi wynikami, a wynik w stylu 6:8 wcale by mnie nie zdziwił. Bo w tym meczu mogło tak być, my mieliśmy oprócz goli jeszcze mnóstwo doskonałych sytuacji strzeleckich, ale tyle samo, jeśli nie więcej miał ich rywal, szczególnie w drugiej połowie. Do ligi będziemy musieli być lepiej przygotowani, lepiej ułożeni, i lepiej skoncentrowani, bo obok naprawdę bardzo dobrych momentów w drugim meczu ze Skałką Żabnica, mieliśmy za dużo takich chwil, w których to rywal nas zaskoczył. Niech nikogo nie zmyli klasa rozgrywkowa tego zespołu, bo to naprawdę znakomity i trudny sparingpartner.
– Nie jest tajemnicą, że celem na przyszły sezon jest awans do pierwszej ligi. A już niektórzy trenerzy, a także na przykład bukmacherzy stawiają nas w roli faworyta ligi. Czy zgodzi się Pan z taką oceną?
– Taki mamy faktycznie cel przed sobą postawiony. Natomiast mówić o faworytach mogą bukmacherzy, bo to ich praca. My się w takie dywagacje nie bawimy. Jesteśmy trenerami, piłkarzami i bardzo dobrze wiemy, że nie ma faworyta, a nawet gdy ktoś jest za takiego uważany, to samym tym faktem meczu nie wygra. Już to nam pokazała trzecia liga, gdzie o każde trzy punkty trzeba było ostro walczyć, i wkładać w mecze pełnię swoich umiejętności i ambicji. A druga liga postawi te wymagania jeszcze wyżej. Nigdzie nie pojedziemy z myślą o udowadnianiu komuś, że faktycznie jesteśmy faworytem, a by po prostu wygrać mecz. Chcemy sprawić w tym sezonie przede wszystkim jak najwięcej satysfakcji naszym, mamy dużą nadzieję, licznym kibicom, żeby z meczu na mecz coraz więcej ludzi chciało nas oglądać i nam kibicować. Doping kibiców jest nam bardzo potrzebny, bo gdy grają ze sobą równe drużyny, mecz jest bardzo zacięty, wyrównany, to naprawdę on przesądzić może o zwycięstwie. A takich równych, zaciętych meczów może być w tej lidze wiele, tym większa więc będzie rola fanów.