Witold Wieczorek: “Żółto-Czarna” rodzina nie jest mitem”

“Żółto-czarna” rodzina nie jest mitem! To latami tkana tradycja i historia, która gromadzi wokół siebie postaci zawsze gotowe do zaangażowania się w klub – od kibicowania, przez grę w jego barwach, po wsparcie organizacyjne i finansowe. Musimy to kontynuować, każdy na miarę swoich możliwości – mówi prezes Witold Wieczorek. Sternik “Cidrów” opowiada o sytuacji klubu i pomysłach na jego rozwój.

W 2020 roku objęcie przez pana sterów w Ruchu zbiegło się z początkiem pandemii. Dziś świat zaskoczyła trudna sytuacja gospodarcza i polityczna. Jak globalne kłopoty wpłynęły na plany i możliwości prowadzenia klubu?
Plany i możliwości zmieniły się diametralnie. Galopująca inflacja i idąca za nią drożyzna zmuszają nas do stworzenia innego modelu prowadzenia klubu. Na szczęście są ze mną ludzie którym ufam i którzy są zawsze, gdy klub tego potrzebuje. Ruch – jak każdy podmiot i firma – odczuwa dziś ciężary, które odbijają się na jego finansach. Reagujemy, wprowadzając zmiany, które dają dużą szansę na to, że i z tego wyjdziemy zwycięsko .

Jesteśmy po zwycięskich derbach z Szombierkami, które wszystkim dają pozytywnego “kopa”. Jesienią wyniki Ruchu na boisku były jednak rozczarowujące. W czym upatrywać przyczyny?
Trudno o jednoznaczną odpowiedź. To w końcu ta sama ekipa – wzmocniona latem o wracających po kontuzjach zawodników oraz doświadczonego „ Kowala” – na którą jeszcze kilka miesięcy temu w lidze niemal nie było mocnych! Dziś często gra wygląda naprawdę dobrze, ale punkty – niespodziewanie z przebiegu spotkania – zabiera przeciwnik. Nie jestem ekspertem od piłki, ale wiem, że czasem istotne są po prostu detale. Wśród tych detali z pewnością rolę odgrywa też niepokój o to, co w obliczu coraz trudniejszych czasów będzie się działo dalej. Każdy z nas ma świadomość, że czasy będą coraz cięższe, a to w jakimś stopniu zakłóca koncentrację. Niepewne jutro nam nie pomaga, ale jestem po rozmowie z drużyną, zawodnicy wiedzą że, mają we mnie pełne wsparcie. Wierzę w nich i proszę, by oni uwierzyli w to, że po złym zawsze musi być dobre. Wiem, że z tą ekipą – na złość wszystkim przeciwnościom – pokażemy, że Ruch to marka, której nigdy nie należy lekceważyć, a tym bardziej podcinać skrzydeł .

Można odnieść wrażenie, że mimo problemów zapału u pana nie brakuje. W czym upatrywać optymizmu?
Może i można byłoby się poddać, skupić w życiu na czymś innym ale zawsze uważałem, że to rozwiązanie najprostsze i… najgorsze. „Chłopaki nie płaczą”! Jasne, że są dni, gdy trochę brakuje sił i człowiek w natłoku problemów zastanawia się, czy wysiłki zostaną nagrodzone. Po chwili wstaje jednak i idzie dalej. Od zawsze ojciec wpajał mi że, po złym zawsze musi przyjść dobre. Mocno wierzę że karta się odwróci i zbierzemy owoc ogromnej, włożonej przez nas w to wszystko pracy. Wsparcia w różnej formie udziela mi wiele osób. Specjalne słowa podziękowania kieruję jednak w tym miejscu dla małżonki. Czuje, że cały jestem pochłonięty naszym Ruchem, jego tematy i problemy przynoszę do domu. Wytrzymując to udowadnia, że jest w tym wszystkim silną kobietą, a w trudnych momentach jeszcze podnosi mnie na duchu .

Ruch mimo trudnego czasu chce się rozwijać i budować coś trwałego. Jednym z przykładów jest akcja, która rozpoczęła się kilka tygodni temu, polegająca na wpuszczaniu dzieci i młodzieży na mecze “Cidrów” za darmo. Skąd ten pomysł?
Pomysł wyszedł od kibiców. Co jakiś czas spotykamy się by porozmawiać o klubie szczerze i bez owijania w bawełnę. Ci ludzie są oddani klubowi i mają go w sercu. Robią mega robotę, a pomysł z dzieciakami bardzo mi się spodobał. Zaczęliśmy od zaoferowania bezpłatnego wstępu na trybuny, ale chcemy to rozwinąć. Będziemy wdrażać kolejne pomysły na zaszczepienie “Żółto-Czarnego” „bakcyla” w tych najmłodszych. To jeden z kluczowych elementów budowania silnej społeczności wokół klubu, a na tym nam wszystkim zależy. Ruch Radzionków to my wszyscy i ma nas być ogrom!

Jakie będą kolejne działania?
Pomysłów jest dużo, wciąż nad nimi pracujemy. Dotyczą zarówno kwestii organizacyjnych, finansowych i sportowych, jak i tych dotyczących rozbudowywania naszej “Żółto-Czarnej” społeczności. Cała zima będzie poświęcona na to, by krok po kroku wdrażać konkretny plan. Chodzi o to, by budować społeczność wokół Ruchu, wspólnie brać za niego odpowiedzialność. Ruch Radzionków to prawdziwy skarb, z którego trzeba być dumnym, ale też bardzo go pielęgnować. Myślę, że część proponowanych przez nas pomysłów już jest zauważalnych. To drobne sprawy, które mają systematycznie prowadzić do coraz większej identyfikacji mieszkańców Radzionkowa i okolic z Ruchem oraz dać kibicom poczucie satysfakcji z tego, że mogą mieć wpływ na swój klub i być dumni z jego osiągnięć.

Przy tej okazji pragnę podziękować w imieniu swoim i wiceprezesa Marka Zorzyckiego kibicom, którzy uhonorowali nas skandowaniem naszych nazwisk podczas jednego z ostatnich meczów. Daje to wielkiego „kopa” do działania, usłyszeć wyraz wsparcia trybun to wspaniałe uczucie. Ciarki przeszły mi po plecach.

Ruch jest i chce być ważnym elementem dla swojego miasta. Czy może liczyć również na jego wsparcie?
Cieszy, że rozmowy z Panem Burmistrzem dowodzą, że zawsze chce służyć pomocą klubowi. Zdajemy sobie jednak po nich sprawę, że nie tylko nasze miasto, ale wszystkie gminy coraz mocniej borykają się z brakiem funduszy, a to zmusza włodarzy do cięć, wykonywanych po to, jakoś to wszystko utrzymać w ryzach. Nie chcemy biernie stać i przyglądać się, co będzie dalej. Pracujemy na to, by mieć drugą, stabilną nogę, na której stajemy. Nie poddamy się w tych wysiłkach.

Wspomniał pan na wstępie, że ma wokół siebie ludzi, którzy na każdym kroku udowadniają, że z Ruchem są na dobre i na złe. Trudne czasy wskazały, że “Cidry” mogą liczyć na swoich przyjaciół?
Zdecydowanie! Ci ludzie są i udowadniają, że zawsze będą! Kibice, lokalni sponsorzy, ale też Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Spotkania z prezesami Smyłą i Sobalą dają wiele dobrego i pozwalają na spojrzenie na pewne sprawy z innej perspektywy. Wśród tych wszystkich osób Ruch ma wspaniałych przyjaciół, może na nich polegać i za to im serdeczne dzięki. A że czasem bywa i tak, że spotyka na drodze ludzi nieprzychylnych? Czym byłoby zwycięstwo bez przeciwnika.

Po takich słowach można tylko utwierdzić się w przekonaniu, że “Żółto-Czarna” rodzina nie jest mitem, a realną wartością, której wciąż mogą nam pozazdrościć w wielu miejscach na piłkarskiej mapie?
“Żółto-czarna” rodzina nie jest mitem! To latami tkana tradycja i historia, która gromadzi wokół siebie postaci zawsze gotowe do zaangażowania się w klub – od kibicowania, przez grę w jego barwach, po wsparcie organizacyjne i finansowe. Musimy to kontynuować – każdy na miarę swoich możliwości. Jedni przyjdą na mecz kupując bilet i dopingując naszą drużynę, inni wykupią transmisję w internecie by śledzić, jak “Cidry” radzą sobie na boisku, kolejni wesprą nas płacąc składki członkowskie, czy biorąc udział w zbiórkach.

Pamiętam, że w końcówce lat 90-tych była w Radzionkowie tradycja: w sobotę rano targ, potem żur, no i upragniony mecz na Narutowicza. Nie było nic ważniejszego. Czasy się nie powtórzą, ale tradycja może kwitnąć. Jeśli Ruch wciąż będzie ważnym punktem tygodnia w sercach radzionkowian, którzy będą żyć tym, jak sobie radzi, to nie tylko ja, ale wielu ludzi będących blisko klubu, będziemy czuć ogromną radość. Radość z tego, że rodzina się rozrasta, a wraz z nią rosną siły i możliwości Ruchu Radzionków.