Trener Rafał Górak:
„Wyglądało to, że mamy mecz pod kontrolą, że dominujemy w środku pola, że nic złego nam się tu stać nie może. Straciliśmy dziś jednak całą przewagę, jaką na wiosnę wypracowaliśmy, można powiedzieć, jesteśmy więc w tym samym miejscu, w którym byliśmy zimą. A najcięższe mecze dopiero przed nami. Musimy więc się po tych stratach punktów w ostatnich dwóch meczach momentalnie pozbierać. Nie jest jednak mowa o jakimś kryzysie naszej formy, jest to raczej kwestia mentalna, a to jest szczególnie niebezpieczne dla zespołu. Chłopcy bardzo chcą, ale przy tym nie są należycie przygotowani na niepowodzenia. A mogą się przecież zdarzać porażki, sport też na tym polega, ale niektórzy moi chłopcy reagują na nie źle, bo w ten sposób, że wydaje im się, że jesteśmy tak mocni, że to można uznać za wypadek przy pracy, a już w następnym meczu wszystko znów przyjdzie łatwo, lekko i przyjemnie. A tak niestety nie jest. Wszystko, co najtrudniejsze to w kolejnych meczach, i to w nich weryfikowana będzie wartość tej drużyny. Nic jeszcze nie jest osiągnięte, nic nie jest przesądzone, to ja to im do znudzenia będę powtarzał. Oby to był omen tej Babienicy z początku sezonu, kiedy sytuacja była podobna, a szybko się z tego pozbieraliśmy. Następny mecz już we wtorek. Zawsze uważałem, że po porażce najlepiej szybko grać, ale tak naprawdę tutaj nie ma reguły. Mamy mało czasu, ale musimy w tych dniach wszystko zrobić, aby już z Leśnicą wyglądało to dobrze.”
Dawid Domański:
„Cóż można powiedzieć po takim meczu?! Przegraliśmy go, choć ani przez chwilę nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że możemy go przegrać. Prowadziliśmy 1:0, w szatni w przerwie było wszystko dobrze, myśleliśmy, że w drugiej połowie strzelimy drugiego gola, i będzie w pełni spokojnie. Wyrównującą bramkę rywale zdobyli na pewno przypadkowo, bo chłopak chciał wrzucać, a piłka zeszła mu i szczęśliwie dla nich wpadła do bramki. Zrobił się niepotrzebny „syf”. Bramka na 2:1 to nieporozumienie w naszych szeregach, mogło i powinno to być wcześniej na połowie przeciwnika przerwane, na a potem minęliśmy się z wrzuconą piłką i stało się nieszczęście. Jesteśmy na siebie za to bardzo źli. Trzeba jednak zapomnieć i dalej walczyć, bo przed nami już za chwilę kolejny ważny mecz. Mamy jasno postawiony cel – awans. Mimo tej porażki mamy wciąż bardzo dużo punktów przewagi, nikt sobie nie wyobraża, że możemy ten kapitał roztrwonić. Najważniejsze to wygrać wtorkowy mecz, no ale potem będziemy mieli dłuższą przerwę od ligi, a tym samym będzie czas solidnie nad szwankującymi teraz elementami popracować. Tak, by na meczu z Rozwojem to był znów taki Ruch Radzionków, jaki wszyscy chcieliby oglądać. Znamy swoją wartość, wiemy, że oczekuje się od nas zawsze jak najlepszej gry, i sami staramy się zawsze tak grać. Dziś zawiedliśmy kibiców i samych siebie, zawiedliśmy trenerów, zarząd, ale mamy ten jasny cel – nic więcej, tylko awans do tej nowej drugiej ligi nas nie interesuje.”
Marcin Kowalski:
„Bardzo liczyłem, że przyczynię się do sukcesu w tym spotkaniu, czyli do zwycięstwa, do pełnej zdobyczy punktowej przez nasz zespół. W końcu pierwszy raz od dłuższego czasu udało mi się wyjść w pierwszej jedenastce. I kiedy strzelałem bramkę wszystko zdawało się być po mojej i naszej myśli, nic wtedy nie wskazywało, że możemy mieć w tym meczu kłopoty. Niestety jednak sytuacja na boisku się odmieniała w którymś momencie drugiej połowy, i można tylko przeprosić, bo zawiedliśmy dziś jako cały zespół. Na pewno jesteśmy obecnie w jakimś dołku, większym bądź mniejszym, ale jestem przekonany, że wszyscy na najbliższych treningach wyciągniemy z tego wnioski, że wyjdziemy z tego i już we wtorek z Leśnicą pokażemy pełnię swoich możliwości.”