Trener Wojciech Osyra:
Był to dla nas trudny mecz. W pierwszej połowie stworzyliśmy sobie tylko jedną dobrą sytuację bramkową, a sama gra była bardzo wyrównana. Przeciwnik zdecydowanie zaskoczył nas swoim agresywnym, wysokim ustawieniem. Cierpliwie czekaliśmy na swoje okazje, i ta cierpliwość popłaciła. Pierwszy gol sprawił, że grało nam się już łatwiej. A choć mecz był trudny, to uważam, że wynik końcowy mógł być wyższy. Niestety znowóż niewykorzystujemy kilku wypracowanych klarownych sytuacji. Cieszymy się jednak z tego, co mamy, nie jesteśmy zachłanni, choć na pewno muszą martwić błędy, które zdarzają nam się w wykończeniu akcji, bo za często się to powtarza. Ale pracujemy nad tym cały czas, i mam nadzieję, że ta praca przyniesie efekty.
Rafał Strzelczyk:
Podobny był to mecz do tego na Slavii Ruda Śląska. Znowu przeciwnik w pierwszej połowie zaskoczył nas, ustawił się wysoko, nie cofnął się, a spodziewaliśmy się zobaczyć ich raczej w grze głęboko defensywnej. W przerwie jednak wyciągneliśmy wnioski z tego, co działo się na boisku, i wyszliśmy bardzo skoncentrowani. W efekcie sytuacje zaczęły się tworzyć, i jedna z nich wpadła, z czego bardzo się cieszymy. Czerwona kartka kilka minut później ustawiła ten mecz, grało nam się łatwiej. Tadzik dołożył nogę, wywalczył rzut karny, ale tak naprawdę powinien był do tego dorzucić jeszcze trzy bramki. Ale to nieważne, skoro są trzy punkty i także wysoka wygrana.
Marcin Dziewulski:
Ten mecz tak naprawdę niczym nie różnił się od poprzednich w lidze, i tego samego możemy się spodziewać w każdym następnym. Do momentu strzelenia pierwszej bramki gra nam się bardzo ciężko. Drużyny przeciwko nam bardzo mądrze i uważnie się bronią, czekając na swoją szansę. Musimy się naprawdę sporo napocić i powalczyć by otworzyć wynik, a potem robi się łatwiej, luźniej. I tak to dokładnie dziś wyglądało – do samobójczej bramki mieliśmy duże problemy, potem stworzyliśmy sobie tyle sytuacji, że ten wynik powinien być zdecydowanie wyższy. Grę bardzo ułatwiła nam też czerwona kartka. Robimy swoje, patrzymy na siebie, chcemy wygrywać, a zwyciestwa u siebie, przed naszymi kibicami, cieszą najbardziej. I to nam się udaje. Oby tak dalej.
Tadeusz Urbainczyk:
Kiedy wchodziłem z ławki na boisko mecz był wyrównany i niewiele wskazywało, że któraś z drużyn może go wygrać większą ilością bramek. Ale teraz po meczu uważam wynik 3:0 za zdecydowanie zbyt niski. Sam przecież powinienem mieć na koncie dziś cztery bramki. I ten niedosyt u mnie dominuje, tym bardziej, że mój gol tak naprawdę był wynikiem tego, że piłka się ode mnie odbiła. Jednak trzeba się cieszyć z tego, co mamy. A mamy komplet zwycięstw, w każdym meczu strzelamy kilka bramek, sami ich nie tracimy.