Trener Damian Galeja:
To był nasz zdecydowanie najsłabszy mecz odkąd objąłem ten zespół, łącznie z meczami kontrolnymi. Od pierwszych minut gra nam się w ogóle nie układała, a rywal grający silną, fizyczną piłkę zaczął dominować na boisku. W efekcie byli w walce o piłkę od nas szybsi, i właśnie tym zasłużenie dziś wygrali. Jestem przekonany, że Unia będzie w czołówce tej ligi, a tu w Ząbkowicach bardzo ciężko będzie komukolwiek wygrać. To jednak dla nas żadne usprawiedliwienie. Przegraliśmy fizyczną walkę z przeciwnikiem, a do tego popełnialiśmy szkolne błędy, które kosztowały nas utratę bramek, a które drużynie o takich ambicjach, jakie my mamy, nie mają prawa się przydarzyć.
Bartosz Kucharski:
Bardzo chcieliśmy zwyciężyć ten pierwszy mecz na wyjeździe, bo wtedy poczulibyśmy się pewniej, i wyszliśmy na niego zmobilizowani. Nie wiem co nie zagrało, bo na boisku prezentowaliśmy się od początku fatalnie. Bramki traciliśmy po własnych błędach. Rywal zagrażał nam głównie po stałych fragmentach gry, próbował dorzucać piłkę, ale pomagali mi obrońcy bądź ja starałem się ją wybijać jak najdalej od pola karnego, i na ogół unikaliśmy niebezpieczeństwa. Ale co z tego, skoro najpierw sami podajemy do rywala i wychodzi on sam na sam, a potem stoimi w polu karnym, i rywal dostaje piłkę praktycznie pod nogę bardzo blisko bramki. Musimy o tym jak najszybciej zapomnieć i wziąć się do pracy. Przed nami meczu z siebie z Przyszłością Ciochowice i koniecznie musimy się przekonująco odkuć.
Marcin Dziewulski:
Nasz plan na ten mecz kompletnie nam nie wyszedł, założenia przedmeczowe praktycznie w ogóle nie zrealizowaliśmy. Do tego popełnialiśmy błędy. A mam tu przede wszystkim na myśli swój błąd, po którym padła pierwsza bramka. Błąd oczywisty, kompromitujący. Musimy z tym żyć, musimy sobie z tym poradzić. Musimy też otwarcie przyznać, że nie jesteśmy jeszcze w pełni ukształtowaną drużyną, bo realizujemy zupełnie nowy pomysł na grę naszego nowego trenera, i potrzeba czasu by to wszystko do końca zaskoczyło. Dzisiaj jednak rzecz była bardziej w tym, że na boisku wszyscy zawiedliśmy jako zawodnicy. Boisko nie predysponowało nas do takiej gry, jaką lubimy, bo ciążko tu było grać piłką szybko po ziemi, i przechodzić w ten sposób do szybkiego ataku. W związku z tym musieliśmy się dostosować do rywala, próbowaliśmy przejąć kontrolę nad meczem prowadzeniem piłki i długimi przerzutami, ale to zupełnie nam nie wychodziło. Stąd brała się frustracja, a to przekładało się na drobne błędy, które decydowały o tym, jak ten mecz wyglądał. Z drobnych błędów z czasem zaczęły rodzić się poważne, i to kosztowało nas dwie bramki. Musimy to wziąć na klatę, przespać się z tym, i we wtorek wyjść na trening silniejszymi.