Trener Michał Majsner:
Na początku chciałbym podziękować naszym kibicom. Na naszych dwóch poprzednich przegranych wyjazdach ich zabrakło. Dziś pojawili się w licznej grupie, wspierali nas dopingiem, i widać było, że to bardzo naszym piłkarzom pomaga. W pierwszej połowie byliśmy agresywni, stwarzaliśmy sytuacje, graliśmy piłką. Taki Ruch Radzionków chciałbym oglądać zawsze, tak właśnie chciałbym aby nasza gra wyglądała. Dobrze też zaczęliśmy drugą połowę, szybko strzelając trzecią bramkę. O straconego gola nie mam pretensji, bo był to strzał życia zawodnika gospodarzy, a też nie mamy wcale przekonania, że piłka na pewno po odbiciu się od poprzeczki przekroczyła linię bramkową. Natomiast mentalnie uśpiliśmy się po trzecim golu, zaczęliśmy być zbyt nerwowi, nie braliśmy gry na swoje barki, brakowało podejmowania pojedynków jeden na jeden, ale też drużyna gospodarzy, choć często uderzała na naszą bramkę, to tak naprawdę nie stwarzała większego zagrożenia, i ten końcowy wynik w pełni oddaje przebieg tego meczu.
Patryk Wnuk:
W środę przed pucharowym meczem w Orzechu przypomniała mi się moja dotąd jedyna ligowa bramka dla Ruchu strzelona w trzeciej lidze w meczu z Kluczborkiem, a też miałem w poprzednich meczach niewykorzystane okazje, co koledzy mi wypominali. Dlatego bardzo się cieszę z mojego dzisiejszego drugiego ligowego gola, tym bardziej, że on otworzył dla nas wynik, a z prowadzeniem grało nam się na pewno łatwiej. Wspomniałem swojego pierwszego gola, bo ogółem wróciły dziś wspomnienia z trzeciej ligi. Przecież ostatni mecz na wyjeździe wygraliśmy w marcu z Pniówkiem, a potem same porażki. Jak dobrze, że to już odchodzi w zapomnienie! W końcu fajny mecz. Mieliśmy założenie, żeby wyjść w niskim pressingu i długimi podaniami uruchamiać napastników. Świetnie nam to przed przerwą wychodziło, ale też rywal nie wyciągał wniosków z własnych błędów, i ciągle dostawał piłki za swoje plecy. To poskutkowało trzema bramkami.