Trener wojciech Osyra:
Uczulałem zawodników przed meczem na zespół Kamienicy Polskiej, i wszelkie nasze obawy potwierdziły się. Było to dla nas bardzo ciężkie spotkanie. Tak, jak się spodziewaliśmy, rywal pokazał, że potrafi i nie boi się grać piłką, że ma swoje dobrze wyćwiczone schematy rozgrywania akcji. Wiedzieliśmy jakie są ich mocne strony, a jednak z ich neutralizacją nie do końca poradziliśmy sobie. Kamienica Polska zaczęła agresywnie, a my nie potrafiliśmy na to odpowiedzieć, schowaliśmy się za gardą. Tą siłą fizyczną, wolą walki przeciwnik nas tak zdominował na początku, że ledwo się mecz rozpoczął, a już przegrywaliśmy 0:1. Na szczęście byliśmy dziś niemal do bólu skuteczni. Tak, jak poprzednie mecze kończyliśmy z mnóstwem niekorzystanych dobrych okazji, tak dziś mieliśmy ich niedużo, ale za to prawie wszystko trafialiśmy. Mam dużą wiarę w nasz zespół i w jego piłkarzy, i nie zdzwiło mnie to, że w ciągu dwóch minut odwróciliśmy losy w pierwszej słabej w naszym wykonaniu połowie gry. Raz na kilka meczów może się przydarzyć ten słabszy dzień, i dużą sztuką jest przemienić go w zwycięstwo. Nam to się dziś udało, i to jeszcze stosunkiem bramkowym, jaki mógłby sugerować naszą dużą przewagę.
Wojciech Franiel:
Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie przeciwnik mocno nas zaskoczył. Grali piłkę agresywną, odważną. Taką, jaką my sami chcieliśmy grać, a co nam zupełnie nie wychodziło. Nie wiem co było tego przyczyną. Na pewno dużym atutem Kamienicy Polskiej było ich własne, bardzo wąskie boisko, na jakim są znakomicie przyzwyczajeni grać. Z czasem i my zaczęliśmy się jednak do tych warunków przystosowywać, i gra się wyrównała. Może szczęśliwie, ale jednak to my trafialiśmy tuż przed przerwą dwa razy do bramki. Po zmianie ston mecz już toczył się pod nasze dyktando, co udowodniliśmy kolejnymi dwoma trafieniami.
Jakub Szramek:
Na pewno przegraliśmy grę w pierwszej połowie. Chwała chłopakom, że mimo niekorzystanego dla nas obrazu gry to oni dwa razy przed przerwą trafili do siatki, i na przerwę zeszliśmy z prowadzeniem. Ja przed wejściem na boisko od początku drugiej połowy dostałem założenia zagrania defensywnie, z nielicznymi wypadami do przodu, w celu uspokojenia gry w środku pola, żeby rozgrywanie piłki zaczęło się nam lepiej układać, bo tylko dzięki temu mogliśmy stwarzać sobie sytuacje z przodu. I to się rzeczywiście nam udało. Strzeliliśmy dwie bramki, sama gra wyglądała lepiej, i na pewno wszyscy w tej części meczu cieszyliśmy grą. Dla trenerów, dla nas piłkarzy, dla kibiców na pewno obraz drugiej części gry był zdecydowanie lepszy niż pierwszej.
Piotr Rocki:
Pierwsza połowa to znakomita nauka i bardzo dobra lekcja dla nas. Przekonaliśmy się na własnej skórze, że na stojaka nie da się w tej lidze wygrywać wszystkich meczów. Straciliśmy pierwszego gola w lidze, ale to dobre doświadczenie, bo dzięki dwóm trafieniom jeszcze przed przerwą udało nam się odbudować. Mimo prowadzenia, w szatni paść musiało kilka mocnych słów, i już druga część gry w pełni odbywała się pod nasze dyktando. Przeciwnika zawsze trzeba szanować, ale nigdy się go bać. Nasz rywal zaskoczył nas bardzo agresywną grą w pierwszej połowie, ostrymi wejściami. My powinniśmy im odpłacić tym samym, ale nie potrafiliśmy tego zrobić. Piłkarsko byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem, i stąd taki wynik. Ale mecz ten pokazał nam dobitnie, że jak do tej piłarskiej jakości nie dodamy ambicji, wciskania wszędzie nogi, to będziemy w każdym meczu strasznie się męczyć.