Zapowiedź meczu z Zawiszą w Bydgoszczy w rozmowie z trenerem Rafałem Górakiem

– Siedem punktów przewagi Ruchu nad Zawiszą powoduje, że w sobotnim meczu pomiędzy tymi drużynami, to Zawisza będzie musiał, a Ruch będzie mógł.

– Obrazowo można to tak przedstawić, i jest w tym wiele prawdy. Ale nie chciałbym, żebyśmy tak myśleli. Chcemy kontynuować naszą dobrą passę, chcemy wykorzystać okazję, i do Bydgoszczy pojedziemy z przekonaniem o własnych siłach, nastawieni na walkę o zwycięstwo, chcąc przywieźć stamtąd trzy punkty. Podejdziemy do tego meczu tak jakbyśmy nie mięli tej przewagi, jakby w tabeli nie było pomiędzy nami żadnej różnicy. Nie będziemy kalkulować. Jeśli będziemy w optymalnej dyspozycji, a nad tym ciężko pracujemy, to stać nas na wygraną.

– Jednak Zawisza na własnym boisku jest wyjątkowo mocny. Nie przegrał w Bydgoszczy jeszcze meczu, stracił tam tylko trzy bramki. W lidze od ośmiu spotkań pozostaje niepokonany.

– Zdajemy sobie z tego znakomicie sprawę, jesteśmy pełni szacunku dla rywala. Ale tak naprawdę, sugerując się statystykami, to raczej Zawisza powinien się nas obawiać. Przecież na wyjazdach nie przegrywamy w tym sezonie, z wielu bardzo trudnych stadionów przywoziliśmy w tych rozgrywkach punkty. A nasza seria meczów bez porażki w lidze to przecież już aż czternaście spotkań.

– Ta ostatnia porażka w lidze, jedyna zresztą w tych rozgrywkach, to pierwszy, jesienny mecz właśnie z tym rywalem.

– Bardzo dobrze to pamiętamy, i rzeczywiście może to wywoływać u nas dodatkową adrenalinę, chęć zrewanżowania się za tą porażkę może być cennym czynnikiem dodatkowo nas motywującym. Ale nie przywiązywałbym do tego większej wagi. W lidze są trzydzieści cztery spotkania, i trudno żadnego z nich nie przegrać. A sobotni mecz w Bydgoszczy to będzie zupełnie inne spotkanie niż to jesienne w Radzionkowie.

– Bydgoszcz to wielki ośrodek piłkarski. Na stadionie Zawiszy odbywają się mecze międzypaństwowe, międzynarodowe mitingi lekkoatletyczne.

– A za chwilę odbędzie się tam finał Remes Pucharu Polski. Tak, robi na nas wrażenie to gdzie jedziemy, bo rzeczywiście, obok Sosnowca, to  jest właśnie to miejsce w drugiej lidze zachodniej, gdzie najbardziej czuć wielką piłką. Zawisza do tego to klub, który jest w stanie przyciągnąć na trybuny tysiące dopingujących kibiców. Przeżyliśmy to już na Zagłębiu jesienią, i miło byłoby drugi raz się sprawdzić w takich warunkach. A o to, jak moja drużyna zareaguje jestem w pełni spokojny. Taka atmosfera sprawiałaby, że tym bardziej każdy z moich zawodników starały się wykrzesać z siebie maksimum. A mamy w kadrze tylu ogranych, doświadczonych zawodników, którzy na pewno nie pozwolą by młodzieży ugięły się choć w najmniejszym stopniu nogi. Jesteśmy gotowi na takie mecze, mało tego, tęsknimy do nich.

– Jednak słychać, że mecz ten odbywać się może w zgoła innej atmosferze. Kibice Zawiszy podobno zamierzają zbojkotować to spotkanie i nie pojawić się na trybunach.

– Docierają do nas takie sygnały. Wielka szkoda, że do takich sytuacji dochodzi, że te dwie strony piłkarskiego spektaklu nie potrafią się dogadać, nie potrafią wyjść sobie naprzeciw. Nie powinno tak być. Życzylibyśmy sobie by w tym, ale i w każdym meczu trybuny były pełne, a kibice głośno wspierali drużyny. I mimo wszystko mam nadzieję, że tak właśnie w sobotę będzie. Bardzo gorąco zresztą liczymy na naszych kibiców, którzy wybierają się do Bydgoszczy. Ich doping, szczególnie jeśli kibice Zawiszy faktycznie zbojkotują to spotkanie, będzie niezwykle ważny, a niezależnie od tego ich wsparcie dla nas bezcenne.

– Do Bydgoszczy udacie się bez pauzującego za kartki Marcina Dziewulskiego. To pierwsza od bardzo dawna absencja tego piłkarza, odgrywającego w zespole zresztą niezwykle ważną funkcję. A co najważniejsze na jego pozycji nie ma w drużynie takiego wprost narzucającego się zmiennika, bo nie ma  tu innego piłkarza, którego określić można by mianem defensywnego pomocnika.

– Wygraliśmy na Bałtyku bez Adama Kompały, w meczu, w którym przerwaliśmy gospodarzom passę bodaj kilkudziesięciu meczów bez porażki u siebie. Daliśmy radę ze Ślęzą bez Piotra Gierczaka i Jacka Wiśniewskiego. Damy więc radę i na Zawiszy bez Marcina. Damy radę bez niego, ale przede wszystkim dla niego, by oddać mu szacunek za tą ogromną pracę, zaangażowanie i wielkie serce, jakie w każdy mecz wkłada. A dla jego zmiennika to będzie też duża szansa, ale i duże wyzwanie. Perspektywa zmierzenia się z nieobecnym „Dziewulem” na pewno zawodnika, który go zastąpi zmobilizuje. A wbrew pozorom mam w drużynie kilku piłkarzy, którzy z powodzeniem występować mogą na pozycji defensywnego pomocnika. Przyznam się, że już wiem kto zagra na tej pozycji w sobotę, ale oczywiście pierwsi dowiedzą się tego ode mnie piłkarze i sam główny zainteresowany.

– Brak Dziewulskiego to jedno. Dobra postawa zmienników w meczu z Jarotą Jarocin mogła na ofensywnych pozycjach też zasiać trochę wątpliwości.

– Nie, nie. Zmiennicy faktycznie bardzo dobrze się spisali w poprzednim meczu, ale żadnych wątpliwości to w mojej głowie nie mogło zasiać. Decyduje przede wszystkim to, co piłkarze prezentują na treningach, i na tej podstawie wybieram skład. Mecz z Jarotą, owszem przez sporą część gry nie do końca satysfakcjonujący, to tylko jedna bitwa w składającej się z trzydziestu czterech bitew wojnie, stosując żołnierską terminologię. W nich mogą się przytrafiać drużynie słabsze chwile, każdy z zawodników ma też prawo do słabszego momentu. Jakkolwiek nie ustawię drużyn z przodu, to naprawdę na każdego z tych zawodników mogę liczyć, ale też mogę być pewny, że na ławce mam równorzędnych zmienników. A gdy zdarzy się nam słabsza chwila, to dużą sztuką jest obrócić ją w zwycięstwo. A nam się to przecież udało. I to nam też musiało dodać wiary.