Trener, Wojciech Osyra:
Bardzo źle rozpoczęliśmy ten mecz, pomimo tego, że nasza gra wyglądała poprawnie. Ale szybko podarowaliśmy pierwszą bramkę przeciwnikowi, zagrywając ręką we własnym polu karnym. Kilka chwil później po rzucie rożnym tracimy drugą bramkę. I choć graliśmy wysoko, bez strachu przed liderem, wiedząc jak chcemy grać, to jednak wynik po kwadransie gry to było już 0:2. Ambitnie walczyliśmy o zmianę tego rezultatu, i nawet mieliśmy swoje sytuacje. Dlatego w szatni w przerwie mogłem powiedzieć piłkarzom, że dają radę. Dlatego też nie mam do nich pretensji. Wygrał zespół dojrzalszy. A bramki traciliśmy po błędach indywidualnych w kryciu przy rzutach rożnych. Nie da się ukryć, że to nasz wielki mankament. Rzut karny czy dwie żółte kartki dla Mateusza Sroki to decyzje w pełni prawidłowe, ale trudno nie zwrócić uwagi, że zdecydowanie najsłabszym aktorem dzisiejszego meczu był sędzia. Widziałem to ja, wiedział trener Skry, widzieli piłkarze i wszyscy na trybunach. W pierwszej połowie piłkarz Skry mający żółtą kartką zagrał agresywnie na nogi Daniela Sobasa. Było tylko upominienie, a powinna być z całą pewnością druga żółta kartka, a wtedy na pewno inaczej by się nam grało. Ale takich bezpodstawnych decyzji było jeszcze bardzo dużo. Aż w którymś momencie nie wytrzymałem.
Trener Skry Częstochowa, Jan Woś (za www.ks-skra.pl):
Bez wątpienia cieszy fakt strzelania przez nas bramek po stałych fragmentach gry, skoro z gry nie mogliśmy dzisiaj celnie trafić. Ruch pokazał się z bardzo dobrej strony i dobrze grał z kontry, a trener Osyra zaskoczył nas tym, iż jego zespół zagrał tak odważnie i na boisku ustawiał się dosyć wysoko przez co mieliśmy pewne problemy z rozegraniem akcji. Mimo wygranej uważam, że i tak musimy grać jeszcze lepiej u siebie i stwarzać sobie więcej sytuacji podbramkowych z akcji lub wykorzystywać te, które zdołamy sobie wypracować. W zespole jest kilku nowych zawodników, cały czas się zgrywamy i wygląda to coraz bardziej korzystnie, dlatego sądzę, iż zmierzamy we właściwym kierunku.
Tomasz Zdanowski:
Pierwszy stały fragment Skry i bramka. Drugi – i 2:0. No i ledwo się mecz rozpoczął, a mamy pod górkę u lidera, zdecydowanego faworyta rozgrywek, który tym meczem w pełni potwierdził, że bez kozery jest tak nazywany. A popełniając takie błędy wkradała się w nas nerwowość, i mało brakowało, żeby za chwilę także po rogu padł trzeci gol, kiedy zawodnik Skry sam strzelał na bramkę. Trzecia bramka wtedy nie padła, ale Skra zdobyła ją w końcówce meczu, też po rzucie rożnym właśnie. Mamy więc nad czym pracować. Ale też myślę, że nie ma co się tym meczem przejmować, bo nie jest wstydem przegrać z drużyną tak wyraźnie przewyższającą resztę ligi, tym bardziej, jak się podjęło walkę, a my ją dziś podjęliśmy. Teraz przed nami już mecze z drużynami jak najbardziej będącymi w naszym zasięgu, i w każdym będziemy walczyć o trzy punkty. Zrobimy wszystko by zmazać tą plamę z Częstochowy już za tydzień w derbach z Szombierkami.