Pierwsze, piłkarskie kroki stawiał na Wyspach Brytyjskich. Seniorskie doświadczenie zdążył zebrać u śląskich III-ligowców. Leon Fulianty postanowił, że jego kolejnym krokiem będzie gra dla Ruchu Radzionków. – “Cidry” mają drużynę, która potrafi grać w piłkę i na pewno daje możliwość do rozwoju. Czas pokaże, czy wykonałem właściwy krok – mówi w pierwszej rozmowie po podpisaniu kontraktu z “Żółto-Czarnymi”.
Jesteś pierwszym graczem pozyskanym przez Ruch tej zimy. Jak to się stało, że z III-ligowego Pniówka Pawłowice trafiasz właśnie do Radzionkowa?
Spore znaczenie miał fakt, że już wcześniej poznałem trenera Marcina Trzcionkę. Wykonałem telefon, a trener powiedział, że chętnie zobaczy mnie w treningu. Temat nabrał rumieńców i finał jest taki, że podpisałem tutaj kontrakt.
Decyzje z obu stron zapadły szybko?
W ciągu kilku dni. Miałem co prawda inne oferty, ale musiałem szybko decydować i nie chciałem przeciągać tego wyboru, by na koniec nie zostać z niczym.
Z punktu widzenia sportowego przenosiny z klubu III, do IV ligowego można odbierać jako mały krok wstecz?
Początkowo w ten sposób myślałem. Ale grupa, w której gra Ruch jest bardzo mocna, a “Cidry” mają drużynę, która potrafi grać w piłkę i na pewno daje możliwość do rozwoju. Czas pokaże, czy wykonałem właściwy krok.
Mówisz, że były propozycje z innych miejsc. Co zdecydowało, że postawiłeś na Ruch?
Na pewno fakt, że to klub z bogatą historią i marką w regionie. Swoje znaczenie miało również to, że będę miał z domu blisko na zajęcia. No i wiem, że treningi oraz zespół są tu na bardzo wysokim poziomie, a ja nie chciałem obniżać swojej poprzeczki i pójść się gdzieś “kopać po czole”.
Jako środkowy obrońca musiałeś zdawać sobie sprawę, że konkurencję do gry będziesz miał sporą, a Rafał Otwinowski i Tomasz Harmata to dotychczas “żelazny” duet stoperów w drużynie?
Łatwo nie będzie, ale przecież w sporcie nie w tym rzecz, by było łatwo. Rywalizacja w piłce zawsze będzie istniała. Mogę również grać na innych pozycjach. Trener Trzcionka nie ukrywa poza tym, że widzi możliwość znalezienia miejsca na boisku trójce stoperów.
Jakie są boiskowe atuty Leona Fuliantego?
Myślę, że w miarę dobrze potrafię prowadzić piłkę. Moim dużym atutem jest lewa noga. Być może jako środkowy obrońca nie imponuję warunkami fizycznymi, za to jestem szybki.
Piłkarskich podstaw uczyłeś się w Anglii. Jak wyglądały twoje początki w futbolu?
W wieku 7 lat wyjechałem z rodzicami na Wyspy i już będąc tam stawiałem pierwsze kroki w piłce. Najpierw w lokalnych klubach, potem – w wieku 15 lat – przeniosłem się już do “poważniejszej” szkółki, a z niej dostałem się do pierwszej drużyny.
Do Ruchu trafiasz już jako zawodnik z solidnym, III-ligowym doświadczeniem w barwach Polonii Bytom i Pniówka Pawłowice.
Mam nadzieję, że spełnię oczekiwania. Doświadczenie, czy CV samo w sobie nie musi mieć znaczenia. Zdaję sobie sprawę, że zweryfikuje mnie dopiero boisko.
Mówiąc o tym, że przy wyborze klubu miała dla ciebie znaczenie zwłaszcza jakość sportowa nowej drużyny wysyłasz sygnał, że myśląc o przyszłości chciałbyś trafić do profesjonalnej piłki?
Z pewnością chciałbym spróbować kiedyś znaleźć się wyżej. Jestem jeszcze młodym zawodnikiem. Mam swoje cele i gdzieś w głowie wciąż są marzenia o ekstraklasie. Póki co stąpam twardo po ziemi i wiem, że jestem od niej daleko. Muszę próbować małymi krokami. Najlepiej byłoby znaleźć się wyżej z Ruchem Radzionków. Myślę, że tabela po rundzie jesiennej wcale nie odzwierciedla możliwości i jakości tej drużyny. Tu jest po prostu za mocna ekipa na taką pozycję.
Jak przyjęła cię drużyna?
Gołym okiem widać, że to fajna “szatnia”. Poczułem się tu dobrze, choć dopiero podpisałem kontrakt, więc pewnie jeszcze się w pełni nie zadomowiłem. Przyjęto mnie tu jednak bardzo fajnie.
Przed naszą rozmową wspomniałeś, że twoja gra dla Ruchu nie będzie pierwszą przygodą twojej rodziny z “Cidrami”. Kto zatem najbardziej ucieszył się z twojej decyzji o przenosinach do Radzionkowa?
Wiele lat temu grał tu mój dziadek! Mam nadzieję, że się nie obrazi, jeśli przyznam, że grał w rezerwach (śmiech). Nie pochodzi co prawda z Radzionkowa, ale był górnikiem i gdy zamieszkał “na Rojcach” trenował właśnie z Ruchem. Teraz śledzi moją przygodę z piłką. Jeszcze parę lat temu dawał radę, by pokopać ze mną na “orliku”. Zawsze mi kibicował i cieszył się, gdy znajdowałem nowe kluby, ale teraz serce pewnie zabiło mu trochę mocniej, bo na pewno ma w nim Radzionków.
Rozmawiał: Łukasz Michalski