– Punkt na trudnym terenie w Katowicach na pewno cieszy, ale z drugiej strony już w pierwszym kwadransie mogliście rozstrzygnąć losy tego meczu na swoją korzyść?
– Pewnie że mogliśmy. Miłosz Przybecki miał dobrą sytuację choć będę go bronił bo łatwo na pewno nie miał. Miał prawie zerowy kąt, pół metra od linii końcowej boiska i w dodatku piłkę na lewej nodze a wiadomo że lepiej gra on prawą. Z drugiej strony to go nie usprawiedliwia. W końcówce pierwszej połowy też miałem sytuację do podwyższenia wyniku i mogę żałować że się nie udało. Szkoda, ale punkt też trzeba szanować.
– Od początku spotkania kibice lżyli Waszego kolegę z zespołu. Miało na Was jakiś wpływ takie zachowanie fanów gospodarzy pod adresem Piotrka Rockiego?
– To motywowało nas do jeszcze lepszej gry, do tego by pokazać że jesteśmy mocnym zespołem potrafiącym grać na niezłym poziomie. Chcieliśmy pokazać że jesteśmy z Piotrkiem i udowodniliśmy to chyba na boisku.
– Ten punkt wywalczony w Wielką Sobotę sprawi że Święta będą wesołe, czy jednak z poczuciem niedosytu? W jakości gry nastąpiło chyba przełamanie ale zwycięstwa wciąż brakuje.
– Wydaje mi się, że daliśmy z siebie 110 procent. W rodzinne strony wybieramy się z uśmiechem na twarzy.
– Mówiliście przed meczem że sama relacja w telewizji i otoczka tego meczu będzie Was motywować. Po spotkaniu można chyba powiedzieć, że dobrze sprzedaliście swoje umiejętności?
– Musze zaznaczyć że na takiej murawie zupełnie inaczej się gra niż na trawie w Radzionkowie. Dziś nie musieliśmy się zastanawiać czy piłka podskoczy na wysokość bioder, wiedzieliśmy że jak szła piłka dołem to będziemy ją mogli przyjąć przy ziemi i spokojnie ją odegrać. Na naszym boisku często to wszystko jest dziełem przypadku.
– Druga rzecz to postawa rywala – do tej pory przeciwnicy skupiali się w meczach z Ruchem na obronie. Dziś ofensywnie usposobieni katowiczanie robili wam trochę miejsca na ataki?
– Lepiej gra się z takimi drużynami grającymi otwartą piłkę. Wiedzieliśmy przed meczem że zwłaszcza u siebie GKS lubi zagrać ofensywnie, do meczu z nami strzelił tu 21 goli ale i tyle samo stracił. Zanosiło się na to że będą chcieli zaatakować i grać do przodu.
– A później przygotowania do meczu z ŁKS-em Łódź. Dla Ciebie, byłego zawodnika tej drużyny to będzie specjalny mecz? Twoje odejście z klubu z Al. Unii było dość dziwne.
– Rzeczywiście sposób w jaki odchodziłem był dziwny ale to inny temat. Sentyment jest na pewno, dziewięć lat mieszkałem w Łodzi, trzy i pół roku spędziłem w ŁKS. Mam tam wielu przyjaciół ale nie w trakcie meczu.