– Czy w Ruchu można już odetchnąć i powiedzieć „mamy napastnika” ?
– Właściwie to nie wiem. Jako napastnik w Górniku nigdy nie grałem. Byłem tam albo lewym, albo ofensywnym pomocnikiem. Strzeliłem trochę bramek, ale napastnikiem był Tomek Zahorski, a ja byłem ustawiany za nim. Tutaj jestem typowany jako napastnik, już w sparingu z Piotrówką tak byłem ustawiony. Gdzie i czy będę grał zadecyduje trener. Mam nadzieję, że bramki będą wpadać. Ale tak naprawdę nieważne jest kto będzie strzelał, ważne byśmy wygrywali.
– Trafiasz do szóstej drużyny zaplecza Ekstraklasy, czyli niemal jak przed rokiem. Wtedy z Łodzi przyjechałeś do dzielącego z Sandecją piąte miejsce w tabeli Górnika. Tyle, że w międzyczasie wywalczyłeś awans do futbolowej elity. Nie żal trochę wracać klasę niżej?
– Nie, bo lepiej przyjść do Ruchu i grać niż być w Zabrzu i siedzieć na ławce. Jeździłem praktycznie tylko na mecze Młodej Ekstraklasy, co nie jest szczytem moich ambicji. Mam nadzieję, że w Radzionkowie się odbuduję a jednocześnie pomogę tej drużynie. Walka o utrzymanie raczej nam nie grozi, myślimy o włączeniu się do walki o ścisłą czołówkę.
– Jak to się stało, że bohater minionej wiosny w Górniku po kilku miesiącach stracił miejsce w tej drużynie?
– Rzeczywiście, zagrałem tylko trzy pełne mecze a w pozostałych spotkaniach to były ogony. Taka była decyzja trenera. Zmienił się też system gry Górnika – zaczęliśmy grać jednym typowym napastnikiem, ja byłem nawet przesuwany do środka pola, a środkowym pomocnikiem raczej nie jestem.
– Trafiłeś do Radzionkowa prosto z Turcji, gdzie byłeś z Górnikiem na obozie przygotowawczym. Brak przepracowanego z nowym zespołem okresu zimowego utrudni wkomponowanie do zespołu?
– Dodam, że jeszcze do tego wszystkiego jestem po chorobie. Mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze. Przełożenie naszej inauguracji może być dla mnie plusem bo po tygodniu chorowania jakoś do siebie zdążę dojść.
– Masz za sobą 45 minut gry kontrolnej w zespole Ruchu. Jak oceniasz swoją nową drużynę?
– Fajny zespół, znałem większość tych chłopaków już wcześniej. Na ten mecz dotarłem praktycznie prosto z Turcji, po dwudziestogodzinnej podróży. Parę godzin przespałem się w domu i przyjechałem grać sparing. Do tego 30-stopniowa różnica temperatur i sztuczna nawierzchnia mogły się trochę odbić na moim występie, ale mam nadzieję, że źle to nie wyglądało, a będzie coraz lepiej.
– Temat twojego wypożyczenia do „Cidrów” przewijał się już od dość dawna. Nie sposób zapytać o Twoją rzekomą kontrowersyjną wypowiedź na temat Ruchu jeszcze ze stycznia.
– To wszystko wyklarowały w taki sposób media. A to, że od razu nie trafiłem do Radzionkowa było efektem mojej ambicji spróbowania sił w Zabrzu. Wierzyłem, że stać mnie na to by grać w Górniku. Niestety inni ludzie stwierdzili inaczej, nie będę mówił którzy. Było kilka innych opcji, były propozycje z ŁKS-u, Warty Poznań, Podbeskidzia, a nawet z zagranicy, ostatecznie wylądowałem w Ruchu.
– Słynny cytat o “charytatywnej grze” był prawdziwy, czy nieprawdziwy? Dzięki niemu chyba na samym początku możesz znaleźć się na cenzurowanym?
– Nie powiedziałem czegoś takiego. Nie czytam mediów, będąc na obozie miałem tylko czas na to by spać, jeść i trenować. Na cenzurowanym myślę, że nie jestem. Postaram się przede wszystkim grać jak najlepiej i strzelać bramki, bo po to tu trafiłem.
– Co zatem myślisz o umowie podpisanej przez Prezesów Górnika i Ruchu, traktującej o współpracy obu klubów?
– Moim zdaniem to bardzo dobrze, że takie partnerstwo istnieje. Nie trzeba szukać klubu na drugim końcu kraju, w niskiej lidze. Nie musimy się przeprowadzać, gramy niemal na miejscu. Ja mieszkam w Gliwicach więc do klubu jest bardzo blisko. Mam możliwość gry w I lidze i bardzo się z tego cieszę. Uważam, że takich możliwości w całej Ekstraklasie powinno być więcej, a tego typu model powielany.
– Twój cel to powrót do Zabrza już za pół roku?
– Nie myślę o tym co będzie za pół roku. Skupiam się raczej na tym, jak najlepiej ten okres spożytkować. Chcę grać jak najlepiej i pokazać się z jak najlepszej strony, wnosząc coś do tej drużyny. A Górnik ma swoje cele do realizacji, dlatego oni muszą zrealizować swoje, a ja swoje.