Dawid Stambuła: „Wiedziałem, że Ruch będzie jednym z faworytów”

Dawid Stambuła przez dwa i pół roku był bramkarzem „Cidrów”. Swoimi interwencjami i postawą na boisku sprawił, że trybuny w Radzionkowie dobrze wspominają popularnego „Galatę”. W najbliższą sobotę 30-latek już po raz drugi przyjedzie do Radzionkowa w roli gościa i – jak zapowiada – mimo że życzy Ruchowi wygrania całej ligi, tego dnia spróbuje zrobić wszystko, by jego Przemsza wywiozła z terenu wicelidera co najmniej remis.

Zapowiada się na Twoją drugą wizytę w Radzionkowie odkąd rozstałeś się z Ruchem. Wracasz zapewne z sentymentem?
Gra przeciwko Ruchowi, zwłaszcza na boisku w Radzionkowie, to dla mnie wydarzenie pełne emocji. Tak naprawdę to czekam na to spotkanie całą rundę.
Wiosną zostałeś u nas bardzo ciepło przyjęty przez kibiców i przypomniałeś im się z najlepszej strony, będąc jednym z najlepszych zawodników swojej drużyny. To było dla Was ważne zwycięstwo.
Myślę, że swoją postawą na boisku i poza nim przez cały okres gry dla „Cidrów” spowodowałem, że kibice faktycznie życzliwie do mnie podchodzą. To prawda, wiosną zagrałem przeciwko Ruchowi dobry mecz, a to zwycięstwo zapewniło nam utrzymanie w lidze. Właściwie dzięki niemu mogę znowu przyjechać na ligowy mecz do Radzionkowa.

Wygraliście wtedy w kontrowersyjnych okolicznościach. Gol padł po stałym fragmencie gry, do podyktowania którego chyba nie było podstaw?
Było wtedy dużo zamieszania i po obejrzeniu powtórek rzeczywiście mogę chyba stwierdzić, że rzutu wolnego po którym padła bramka nie powinno w ogóle być. Poza tym mieliśmy jednak jeszcze ze dwie sytuacje, wykorzystaliśmy akurat tą ze stałego fragmentu i pozostawało nam się cieszyć z wygranej.
Kiedy pierwszy raz przyjechałeś do Radzionkowa jako zawodnik Przemszy, pierwsze kroki skierowałeś do…?
Pierwszy przywitał mnie prezes Witold Wieczorek. Bardzo cenie sobie z nim współpracę, zresztą do teraz mamy z sobą kontakt. Ale chętnie witałem się z każdą osobą, które tu spotkałem – od ochroniarzy, przez kibiców, po sztab szkoleniowy.
Był czas na uścisk dłoni z Rafałem Strzelczykiem, z którym mocno rywalizowaliście dawniej o miejsce w między słupkami?
Witaliśmy się bardzo serdecznie. Z tego co pamiętam, sam przyszedł się przywitać podczas mojej rozgrzewki, co było mega sympatyczne. Nigdy nie było między nami konfliktów, raczej współpraca. Jeden drugiego poprzez rywalizację ciągnął w górę.
Jakie jest Twoje pierwsze wspomnienie, przychodzące na myśl o grze w barwach Ruchu?
Mecz u siebie na otwarcie boiska przy Knosały przeciwko Stilonowi Gorzów przy wypełnionych po brzegi trybunach, pierwszy mecz przy światłach zagrany z Gwarkiem Tarnowskie Góry no i oczywiście starcie z Dramą Zbrosławice na 100-lecie klubu. To były niesamowite przeżycia!

Grałeś dla Ruchu przeszło dwa lata. Rozstałeś się w dobrej atmosferze, choć pewnie mogłeś zostać w Radzionkowie dłużej. Dlaczego zdecydowałeś się rozstać z klubem?
Długo do tej decyzji dojrzewałem, złożyło się na nią sporo czynników. Za to, że rozwiązaliśmy kontrakt w tak ludzkiej atmosferze w pierwszej kolejności powinienem podziękować prezesowi Wieczorkowi. To przede wszystkim jego zasługa. Dlaczego odszedłem? Jestem ambitnym zawodnikiem, zawsze chcę grać wszystko. Tak jest w Siewierzu. Wywalczyłem sobie skład w Przemszy i odkąd tu jestem gram praktycznie bez przerwy.
Tej jesieni Ruch zdążył wyrosnąć na miano rewelacji ligi, przez 10 kolejek będąc jej liderem. Byłeś zaskoczony tak dobrą formą „Cidrów”?
Jak tylko mogę oglądam w RRTV każdy mecz Ruchu. Wiedziałem, że Radzionków będzie jednym z faworytów ligi, bo trener Marcin Dziewulski wraz zarządem zbudował tu bardzo mocny zespół. Każdy widział w jakich kontrowersyjnych okolicznościach „Cidry” przegrały z Rakowem. Czy jestem zaskoczony tym, jak dobrze Ruch wystartował w tym sezonie? Na pewno bardziej zdziwiła mnie jego porażka i jej styl w Dąbrowie Górniczej, niż tak wysokie miejsce jakie radzionkowianie zajmują w tabeli.
Przemsza po obiecującym początku notuje z kolei serię meczów bez zwycięstwa. Z jakim nastawieniem przyjedziecie do Radzionkowa?
Jakoś nie potrafimy się przełamać. Nie umiemy dowieźć wyniku do końca. Od ostatniego zwycięstwa, które miało miejsce na początku września, cztery razy otwieraliśmy wynik i ani razu nie udało się tego prowadzenia utrzymać do końcowego gwizdka. Borykamy się ze swoimi problemami, ale wierzę, że przełamanie nastąpi w Radzionkowie. Ruchowi z całego serca życzę awansu do III ligi, bo minimum tam jest jego miejsce, ale w sobotę sentymenty zejdą na dalszy plan. My też potrzebujemy punktów, chcemy mieć w miarę spokojną końcówkę rundy, więc w sobotę będzie trzeba co najmniej zremisować.