Dramat „Cidrów” w Bydgoszczy! Zawisza – Ruch 2:1

Szczęście zaczęło odwracać się od radzionkowian jeszcze przed spotkaniem. Na godziny przed meczem z powodu urazu ze składu wypadł Marcin Suchański – w bramce zastąpił go Mateusz Mika i zrobił to naprawdę godnie.

Po pierwszych minutach spotkania „Cidry” powinny prowadzić różnicą przynajmniej dwóch goli. Bliscy zdobycia bramki byli Michał Mak, Marcin Krzywicki i Piotr Rocki, a w 7 minucie gry w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Paweł Giel. Górą w tym pojedynku był bramkarz gospodarzy – Witan. Miejscowi kibice przecierali oczy ze zdumienia – faworyzowany Zawisza miał problemy z wyjściem z własnej połowy. – Nasz dzisiejszy rywal był zdecydowanie najlepiej i najodważniej grającą drużyną z jaką się do tej pory mierzyliśmy. Tak ofensywnie nie grali z nami nawet przeciwnicy na wyjazdach – ocenił po meczu trener „Zetki”, Janusz Kubot.

Tymczasem niewykorzystane sytuacje zemściły się w 13 minucie gry. Dośrodkowanie z prawej strony boiska trafiło na niemal na głowę Adriana Błąda. Szybszy od napastnika rywala był Mika który wyciągnął się jak długi i wybił piłkę. Pech polegał na tym, że futbolówka trafiła w głowę Jarosława Kaszowskiego i wpadła do siatki Ruchu.

Stracony gol nie wybił z rytmu podopiecznych Artura Skowronka. Ruch konstruował ciekawe akcje, „Cidry” próbowały strzelać z każdej możliwej pozycji. W 24 bliski szczęścia był Michał Mak, ale i tym razem poradził sobie Witan.

Gospodarze do głosu zaczęli dochodzić dopiero w końcówce pierwszej odsłony. Mogli nawed podwyższyć prowadzenie, ale najpierw Zawistowski uderzył minimalnie niecelnie, a chwilę później swoją sytuację zmarnował Wójcicki. – Powinniśmy po tych pierwszych fragmentach spokojnie prowadzić nawet dwiema bramkami i dalej prowadzić grę. Pewnie wtedy nie byłoby tego co po meczu przeżywamy w szatni – denerwował się Skowronek.

W przerwie trener Kubot dokonał jednej zmiany. W miejsce grającego słaby mecz Martinsa Ekwueme na boisko wszedł Błażej Jankowski. Roszada dała efekt – po zmianie stron inicjatywę przejęli gospodarze. Tym razem to ich akcje zawiązywały się lepiej, ale swój zespół za każdym razem ratował Mateusz Mika. Dwa arazy oko w oko z bramkarzem Ruchu stanął Geworgian, ale przegrał oba pojedynki. Ruch próbował się odgryzać ale sytuacje nie były już tak klarowne jak przed przerwą. Bliski radości był za to Piotr Rocki, który z wolnego uderzył minimalnie obok słupka.

Wreszcie w 83 minucie „Cidry” doprowadziły do wyrównania. Akcję rozpoczął Piotr Rocki który zagrał na lewo do wprowadzonego kilkanaście minut wcześniej Szymona Skrzypczaka. Napastnik Ruchu sprytnie podciął piłkę i ta przeleciała nad bramkarzem i interweniującymi obrońcami wtaczając się w końcu do siatki.

Ruch szanował punkt, którego osiągnięcia był tak blisko. Kiedy w 87 minucie spotkania piłka po strzale gospodarzy o dosłownie centymetry minęła słupek bramki „Cidrów” radzionkowianie odetchnęli z ulgą. Kilkadziesiąt sekund później sędzia poinformował, że dolicza trzy minuty do regulaminowego czasu. Doliczył cztery, co okazało się fatalne w skutkach. Właśnie wtedy bydgoszczanie wywalczyli sobie rzut rożny. Zdecydowali się na krótkie rozegranie piłki. W potwornym zamieszaniu na strzał zdecydował się Zawistkowski i piłka ku rozpaczy gości wpadła do siatki Miki po raz drugi. – Nie chcę tu już przyjeżdżać, nad tym stadionem krąży dla nas jakieś fatum – próbował zartować na pomeczowej konferencji załamany trener Skowronek, przypominając że wiosną 2010 jego klub przegrałw Bydgoszczy w niemal identycznych okolicznościach, tracąc gola w doliczonym czasie gry.

(ŁuM)