Echa meczu z Flotą: „Tak nie wolno tracić goli!”

Dłuższa niż zwykle była analiza meczu z Flotą Świnoujście, jaką zaserwowali swoim podopiecznym trenerzy Ruchu Radzionków. Piłkarze zgodnie przyznają, że było o czym rozmawiać. Sposób w jaki radzionkowianie stracili gole w ostatnim meczu wołał o pomstę do nieba. – To były błędy zespołowe, ale zawiedliśmy przede wszystkim jako linia defensywna. Cała czwórka ma sobie coś do zarzucenia – komentuje Tomasz Rzepka, jeden z żelaznych defensorów Ruchu. – Niedopuszczalne było to, że traciliśmy bramki na początku, z kontry i to rywal był na naszej połowie w przewadze. Takie sytuacje zwłaszcza kiedy mamy jeszcze mnóstwo sił, nie mogą się zdarzać – przyznawał Andrzej Niewulis.

Do odpowiedzialności za stracone gole przyznaje się jednak cała jedenastka. – Patrząc na to na spokojnie nie mogliśmy odżałować że tak daliśmy sobie strzelić bramki, bo bez problemu można było im zapobiec. Każdy z nas bije się w pierś, bo wszyscy się do tego przyczyniliśmy – przekonuje Dawid Jarka, napastnik „Cidrów”.

Pierwszy gol dla Floty padł już na początku spotkania. – I o niego akurat do mnie większych pretensji trener nie miał. Piłka leciała na wysokości barku, bramkarzowi trudno wychodzić do takich zagrań – tłumaczy Seweryn Kiełpin, który mimo że od początku sezonu puścił dopiero 10 goli, aż 8 z nich rozłożyło się na dwa ostatnie wyjazdy. – Dlatego akurat mnie trudno po tym meczu doszukiwać się pozytywów. Ofensywnie było dobrze, ale z tyłu katastrofa – wspomina sobotnie widowisko Kiełpin. – Drugie trafienie to już bardziej moja zasługa. Podawana piłka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców, ale mogłem się lepiej ustawić. Później Arifović wbijał piłkę do bramki z metra – przyznawał golkiper „żółto-czarnych”. Przy golu numer trzy dobrze wygoniłem do boku Uchenne, ale w ostatniej fazie szczęśliwie dla niego piłka przeleciała mi między rękami – relacjonuje Kiełpin.

Ale to nie do bramkarza po meczu z Flotą były największe pretensje. Przy golach z pierwszej połowy rywale strzelali z najbliższej odległości, wcześniej swobodnie poruszając się w szesnastce gości. – Nie byliśmy monolitem. Tak jak u siebie bez względu na skład tworzymy jedną całość, tak nie funkcjonowało to w Świnoujściu. Fakt, że zagraliśmy bardziej otwartą piłkę, ale to akurat nie tłumaczy naszych zachowań z tyłu – podkreśla Andrzej Niewulis, który przeciw „Wyspiarzom” rozegrał całe spotkanie.

Najmniej piłkarze „Cidrów” rozczulali się nad czwartym trafieniem Floty. Kiełpina może boleć jedynie fakt, że zdobywca tego gola założył mu piłkarską siatkę. – To był doliczony czas gry, stawialiśmy wszystko na jedną kartę. Rywal poszedł z kontrą, wyszedł w przewadze. Ciarkowski ograł naszego obrońcę i strzelił mi między nogami – mówi golkiper „Cidrów”.

Za kilka dni Ruch podejmie przed własną publiką Pogoń Szczecin. Tutaj bramek nie zwykł tracić. – Musimy wrócić do tego co graliśmy wcześniej. Straciliśmy dwanaście goli, ale tylko jednego na swoim boisku, więc tej naszej twierdzy dalej trzeba bronić – przekonuje Tomasz Rzepka. – Po meczu w Łodzi pokazaliśmy, że potrafimy się podnieść, więc teraz sobie i kibicom musimy udowodnić to samo – dodaje Kiełpin.