Ján Beliančin: Trudno patrzeć na to z trybun

– Z chłopakami mam tylko rozgrzewki. Nie mogę grać długich piłek, nie mogę oddawać strzałów. Ciągle czuję ten sam ból. Obawiam się, że na Flotę nie będę w stanie się przygotować Zobaczymy jeszcze jutro jak to będzie wyglądało, ale ten weekend chyba mam z głowy.

– Na czym polega Twój uraz? Początkowo wydawało się, że to naciągnięcie jakich w piłce wiele – na wyzdrowienie miało wystarczyć kilka dni odpoczynku?

– Tak, na początku diagnoza była taka, że mam naciągnięte przywodziciele. Później okazało się, że jest jakiś stan zapalny, potrzebne są antybiotyki. Teraz czekam, biorę środki przeciwbólowe, ale nie jestem lekarzem i nie mam pojęcia co to może być.

– Zagrałeś w zaledwie czterech meczach Ruchu, ominął cię „Elektryzujący wrzesień”. Jak w tym czasie oceniasz wyniki kolegów?

– Udało się zdobyć sporo punktów. Cieszyło przełamanie na wyjazdach, to, że z Wodzisławia udało się przywieźć komplet punktów. Cenny był remis w derbach z GKS Katowice no i ważna wygrana w ostatnim meczu z KSZO. Meczów kilka w tej rundzie jeszcze zostało i jestem przekonany, że trochę punktów jeszcze zrobimy.

– Ty wszystkie te spotkania musiałeś oglądać z trybun?

– Tak i to bardzo boli. Zagrałem tylko trzy mecze, ten ostatni – czwarty, to tak naprawdę tylko 20 minut mojego występu. Straciłem początek sezonu, więc nakręcałem się na każdy kolejny mecz. Tymczasem z trybun nie mogę już na to patrzeć, nie mając możliwości robić tego czym żyję. A gra chłopaków jest naprawdę dobra.

– W ciągu kilku gier stałeś się podstawowym ogniwem jedenastki trenera Góraka. Teraz na wyjściowy skład będzie trzeba pracować od nowa?

– Jestem silny, więc kondycyjnie na pewno sobie poradzę. Martwię się raczej tym, co jest teraz. Minęły cztery tygodnie, a ja nie wiem co mi jest, żaden lekarz w stu procentach tego nie określił. To dla mnie trudne.

– Wychodzi na to, że Słowacy w Ruchu to pechowa grupa. Michal Farkaš stracił już niemal całą rundę, nie ma już w drużynie Martina Matúša, teraz z problemami musisz zmagać się i Ty…

– Tak, a przecież jak ostatnio rozmawialiśmy ja zaczynałem grać, trenował już Martin Matúš, wracał do zajęć Michal Farkaš i mówiłem, że wkrótce cała nasza trójka pokaże na co nas stać. Nie wiem – może ja coś źle wtedy powiedziałem i ciągnie się to teraz za nami (śmiech).

– Plus z tego taki, że lepiej poznałeś się z „Ferkim” – z Twoim krajanem poznałeś się dopiero w Radzionkowie i zwłaszcza teraz wspólnych tematów Wam chyba nie brakuje?

– Rzeczywiście, możemy sobie razem ponarzekać. Ty kontuzjowany, ja kontuzjowany, obaj nie wiemy kiedy wrócimy na boisko. Trudno się z tym pogodzić, jeśli całe życie grało się w piłkę.

– Ruch wyjeżdża nad polskie morze – na co stać „Cidry” w meczu z rewelacyjnie grającą tej jesieni Flotą?

– Rzeczywiście ekipa ze Świnoujścia wydaje się mocna. Ale tak jak mówił trener na odprawie – jedziemy tam po trzy punkty i żaden inny wynik nas nie interesuje. Obojętnie z kim się nie gra, mecz zaczyna się od 0:0 i chodzi o to by zdobyć więcej bramek od rywala. My wiemy, że potrafimy to zrobić.