Jarka i Świątek przypomną się “Bodziowi”?

W Łodzi zdecydowanie więcej czasu od Jarki spędził “Święty”. W sumie aż 9 lat, choć dla ŁKS-u grał 3,5 roku. – Na pewno zostało wiele wspomnień, mam w Łodzi sporo przyjaciół, w samym ŁKS-ie także. Ale na boisku o przyjaźni nie będzie mowy, mamy zamiar zdobyć trzy punkty – zapowiada bezkompromisową grę najlepszy snajper “Cidrów” tej wiosny. – Wiadomo, że  grając z zespołem w którym kiedyś spędziło się sporo czasu chce się zaprezentować z jak najlepszej strony i jest to jakiś dodatkowy smaczek. W barwach Górnika zagrałem przeciwko ŁKS-owi w Łodzi, wygraliśmy tam 4:1 a ja strzeliłem dwie bramki. Mam nadzieję na powtórzenie tego wyczynu – planuje Świątek.

Niespełna 25-letni zawodnik w Łodzi przeżywał lepsze i gorsze chwile. W Ekstraklasie zagrał dla ŁKS 15 meczów strzelając jedną bramkę. Często musiał udowadniać swoją wartość w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Po spadku do II ligi stał się wiodącą postacią drużyny. Świetna jesień 2009 roku zaowocowała transferem do walczącego o powrót do elity Górnika Zabrze. – Ale przede wszystkim na zawsze zapamiętam debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej z Pogonią Szczecin. Kilka minut po wejściu na boisko dostałem podanie od… Borisa Peskovica i wykorzystałem sytuację sam na sam z tym bramkarzem zdobywając debiutanckiego gola – wspomina Świątek.

Tylko dziesięć meczów i niespełna pół roku grał dla łodzian Dawid Jarka. Kiedy Świątek najczęściej siadał na ławce rezerwowych, jesienią 2008 roku Górnik wypożyczył “Jarkina” by ten pod trenerskim okiem Marka Chojnackiego odzyskał straconą wcześniej formę. – Miło ten czas wspominam bo mimo problemów finansowych i sportowych potrafiliśmy wygrywać i remisować w meczach w których byliśmy skazywani na porażkę. W 10 meczach strzeliłem trzy bramki. Ze swojej gry nie byłem zadowolony bo okazji zmarnowałem dużo więcej. Złego słowa na pobyt w Łodzi nie mogę jednak powiedzieć, samo miasto też przypadło mi do gustu – wspomina Jarka.

Sezon 2008-2009 był dla Dawida Jarki wyjątkowo pechowy. Po jesieni wrócił z Łodzi do Górnika. Oba kluby po tamtych rozgrywkach pożegnały się z Ekstraklasą. – Byłem w ŁKS-ie pół roku i kiedy odchodziłem nie byliśmy na miejscu spadkowym. Później klub z powodów finansowych relegowano do I ligi. Ja wróciłem w międzyczasie do Zabrza, gdzie zespół budował trener Henryk Kasperczak. Efekt był taki, że rzeczywiśćie czasem mi dogryzano że w jednym sezonie spuściłem z ligi dwa kluby. Odbiłem to sobie rok później kiedy jesienią pomogłem Górnikowi w walce o powrót do elity, a wiosną przyczyniłem się do awansu Ruchu Radzionków na zaplecze Ekstraklasy – śmieje się skrzydłowy “Cidrów”.

Czego teraz spodziewają się obaj ex-ełkaesiacy po zespole lidera? – Wiemy jak grają, jakich mają zawodników i nie trzeba ich nikomu przedstawiać. My zagramy tak jak w Katowicach czyli przede wszystkim w pełni skoncentrowani zaczynajac od obrony a kończąc w ataku. Wygra ten kto będzie sprytniejszy – przewiduje Jarka. – Pewności po meczu z GKS-em trochę nabraliśmy, ale trzeba też zachować pokorę bo do Radzionkowa przyjeżdża lider. Bać się nie będziemy, nie chcemy się też skupiać na obronie, ale pewien respekt przed tym zespołem musi być – tłumaczy natomiast Świątek. – Brakują im bodaj 4 zwycięstwa do awansu i pewnie przyjadą do nas z nastawieniem na ofensywę. Na tym naszym boisku może to trochę być mecz przypadku bo o finezyjne akcje bardzo tu ciężko, ale tacy doświadczeni gracze jak Marcin Mięciel, Maciej Bykowski czy Bodzio Wyparło nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu. A my? Zrobimy wszystko by po weekendzie łodzianom do awansu dalej brakowało czterech wygranych – uśmiecha się zdobywca trzech goli dla Ruchu w tej rundzie.