– W ostatnich tygodniach gracie systemem środa-sobota, i tak może być już do końca sezonu. Czujecie w nogach zmęczenie?
– Nie da się ukryć, że tego grania jest naprawdę bardzo dużo, i wręcz dziwne by to było, gdybyśmy tego w nogach w ogóle nie odczuwali.
– A jak Ty się odnajdujesz w tym meczowym maratonie? Choć jesteś bardzo młodym piłkarzem, to jednak już kilka ciekawych miejsc w piłce doświadczyłeś, ale ja zaryzykuję stwierdzenie, że taką intensywnością gier nie miałeś pewnie dotąd nigdy do czynienia.
– W poprzednich klubach łapały mnie kontuzje, stąd nie tylko w systemie środa-sobota, ale w ogóle tego grania miałem mało. Pierwszy raz jestem w sytuacji takiego natężenia meczów, i w ogóle pierwszy raz od dawna mam szansę regularnej gry. Nogi bolą, ale po stokroć wolę by było tak, niż abym po raz kolejny tracił szansę na grę przez jakąś kontuzję.
– To, że w ostatnich meczach wygrywacie spotkanie za spotkaniem, z pewnością nosi na boisku?
– Tak, w lidze wygrywamy i sukcesywnie odrabiamy stratę do Gwarka, choć nie patrzymy w tabelę, a chcemy wygrywać mecz za meczem, i na końcu zobczyć co to przyniesie. Bardzo fajnie też, że awansujemy w Pucharze Polski. Cieszę się bardzo na mecz z Rekordem Bielsko-Biała. To w końcu drużyna z pudła trzeciej ligi. Przyjemnie będzie się zmierzyć z tak mocnym rywalem.
– Poprzednią rundę spędziłeś w Stali Bielsko-Biała, czyli ligowym rywalu Rekordu. Wielu szans na grę tam nie otrzymałeś, ale z pewnością trzecią ligę poznałeś dobrze. Dużo nam brakuje do poziomu czołówki tej klasy rozgrywkowej?
– Mogę porównać Ruch Radzionków do Stali Bielsko-Biała, która jest wiceliderem trzeciej ligi opolsko-śląskiej. Naprawdę dużej różnicy między tymi klubami nie widzę, choć inne kluby czwartej ligi aż tak dobrze już nie oceniam. Jednak muszę przyznać, że i trzecia i czwarta liga na Śląsku są naprawdę bardzo mocne, i między przeciętnym czwartoligowcem, a drużyną ze środka tabeli trzeciej ligi nie ma większej różnicy. Absolutnie uważam, że w meczu z Rekordem stać nas na zwycięstwo.
– Przychodząc z Bielska-Białej do Radzionkowa zrobiłeś mały krok w tył, ale chyba możesz być zadowolony z tej decyzji?
– Zdecydowanie tak. Dostaję od trenera szansę gry we wszystkich meczach, a to powoduje, że cieszę się z każdego meczu i każdego treningu. To zupełnie co innego, niż gdy się tylko trenuje, by potem w meczach siedzieć na ławce. Co innego jednak ocena mojej postawy, bo nie było chyba meczu, w którym byłbym z siebie w pełni zadowolony. Ale trener i starsi zawodnicy bardzo dużo mi podpowiadają, i mam dzięki temu szansę w każdym meczu się poprawiać. Na nic nie mogę narzekać, bo i atmosfera jest świetna, i z wszystkimi mam dobry kontakt. W szatni obok doświadczonych piłkarzy jest mnóstwo młodzieży, z której część znam już z wcześniejszego klubu.
– Do Ruchu Radzionków byłeś już przymierzany dużo wcześniej. Bardzo się spodobałeś po sparingu, jaki w składzie drużyny juniorów Stadionu Śląskiego zagrałeś przeciwko “Cidrom” zimą 2015 roku.
– Rzeczywiście pierwsza propozycja pojawiła się już wtedy, tak się jednak sprawy potoczyły, że zostałem w Chorzowie, a potem trafiłem w inne miejsce. Nie żałuję, że tak się stało, ale też cieszę się, że w końcu to zaprowadziło mnie do Radzionkowa.
– Trener Damian Galeja widzi w Tobie piłkarza ofensywnego. A podobno wcześniej raczej grałeś w obronie bądź na pozycji defensywnego pomocnika.
– Muszę przyznać, że byłem takim łatajdziurą, i gdy kogoś zabrakło, to byłem zawsze pierwszym do zajęcia jego miejsca. Przed Ruchem Radzionków najczęściej grałem na pozycji defensywnego pomocnika, ale w sumie oprócz bramkarza i napastnika mam doświadczenie na każdej innej pozycji, i w zasadzie wszędzie udawało mi się odnaleźć. To, że w Ruchu jestem wystawiany prawie zawsze w tym samym miejscu na boisku, to bardzo pomaga ustabilizować formę.