Krzysztof Danielewicz: Cieszę się na rywalizację w środku pola

– Wystarczyło kilka dni treningów z Ruchem Radzionków, gra w jednym tylko sparingu, by trener Artur Skowronek wyrobił sobie o Tobie niezwykle poztywne zdanie. I choć potem wypadłeś z powodu kontuzji trener cały czas powtarzał, że chce Cię mieć w zespole, i bardzo Cię komplementował. Dla młodego piłkarza, jakim przecież jesteś, takie zaufanie, i to już na starcie, musi być bardzo budujące.

– Takie słowa naprawdę bardzo budują i cieszą. Bo rzeczywiście trenowałem tutaj ledwie tydzień, zagrałem w jednym sparingu, nie miałem więc za bardzo możliwości pokazać w tym czasie pełni swoich umiejętności. W momencie kiedy doznawałem kontuzji skręcenia kostki byłem pełen niepokoju jak to się dalej potoczy. Na szczęście trener od razu mnie uspokoił, powiedział żebym się nie martwił, bo on już się do mnie przekonał i chce mnie widzieć w zespole. Poczułem wtedy naprawdę dużą ulgę, i bardzo się cieszę, że sprawę udało się doprowadzić do szczęśliwego końca, i w efekcie mogę udzielać tego wywiadu jako już pełnoprawny zawodnik Ruchu Radzionków.

– Trener Skowronek też od początku powtarzał, że widzi Cię w roli defensywnego pomocnika. Ale to zdaje się nie jest Twoja nominalna pozycja?

– Jestem generalnie graczem środka pola, więc mogę grać też jako defensywny pomocnik. Choć w drużynie Zagłębia Lubin w Młodej Ekstraklasie rzeczywiście grałem najczęściej jako ten podwieszony za napastnikiem środkowy pomocnik, no ale były też takie mecze, w których byłem cofnięty i dostawałem więcej zadań defensywnych. Tutaj w Ruchu Radzionków rzeczywiście wszystko wskazuje na to, że będę ustawiany jako defensywny pomocnik właśnie. W tej roli też się dobrze czuję, a w razie czego, gdyby była taka potrzeba, w każdej chwili mogę zagrać też wyżej.

– Rywalizacja w środku pola w Ruchu Radzionków jest zacięta jak chyba na żadnej innej pozycji. Do tych zaledwie trzech miejsc w pomocy, w preferownym przez trenerów ustawieniu, oprócz Ciebie pretendować będą przecież tacy piłkarze, jak Piotr Rocki, Mariusz Muszalik, Adam Giesa czy Marcin Dziewulski, czyli zawodnicy o wyrobionej marce, dużym doświadczeniu, znani albo wręcz bardzo znani w całym kraju!

– Ależ ja niezwykle się cieszę na tą rywalizację! Przede wszystkim rywalizacja jest bardzo dobra dla drużyny, bo podnosi umiejętności każdego z walczących o swoją pozycję zawodników. Mogę więc na niej tylko zyskać, a przy okazji od wspomnianych zawodników bardzo wiele się nauczyć. Jednak na pewno nie zamierzam się w tej walce poddać, będą się starał robić wszystko, by to właśnie na mnie trener stawiał. Bo właśnie po to tutaj przyszedłem, by się ograć, nabrać doświadczenia, zaprezentować swoje umiejętności, wreszcie pokazać się szerszej publiczności, bo jak dotąd miałem okazję grać tylko w Młodej Ekstraklasie, która nie cieszy się jakimś większym zainteresowaniem. Co innego pierwsza liga.

– W Radzionkowie będziesz grał do czerwca, ale wtedy też skończy Ci się kontrakt w Zagłębiu Lubin, z którego jesteś do Ruchu wypożyczony. Wybiegasz w przyszłość co dalej?

– Na razie nie myślę o tym. Skupiam się tylko na tym by się promować, i by jak najbardziej pomagać drużynie, i tym samym dołożyć swoją cegiełkę do jej pewnego utrzymania w pierwszej lidze. Cele indywidualne i te drużynowe są dla mnie dokładnie tak samo ważne. Nabiorę przez ten czas na pewno doświadczenia, mam nadzieję wiele się nauczyć. A co będzie za pół roku to czas pokaże, dziś nie zaprzątam sobie tym głowy.