Łukasz Janczarek: odzyskać radość ze strzelania bramek

– W sparingu z Zagłębiem Sosnowiec zagrałeś już jako pełnoprawny piłkarz Ruchu, ale nie był to pierwszy Twój występ w żółto-czarnych barwach z tym rywalem.
– Tak, rzeczywiście, jeszcze za trenera Artura Skowronka przymierzałem się do gry w Ruchu, i faktycznie wystąpiłem w sparingu z Zagłębiem w Sosnowcu, tyle jednak, że wtedy na sztucznej murawie, gdy tymczasem teraz mierzyliśmy się z nimi na naturalnym boisku.

– Wtedy była to przymiarka do pierwszej ligi, a Ty trafiałeś tu jako czołowy strzelec trzeciej ligi. Dziś w Radzionkowie mamy trzecią ligę, ale również i Ty ostatnio nie imponowałeś zdobywanymi bramkami w Leśnicy.
– Po tym sezonie, kiedy pierwszoligowy Ruch Radzionków wykazywał zainteresowanie moją osobą, złapałem kontuzję, która wyeliminowała mnie z gry na długo, i po której bardzo trudno było mi dojść do siebie. Właściwie dopiero w końcówce rundy jesiennej w obecnym sezonie w Leśnicy grałem więcej. I gdy się wydawało, że już wszystko będzie dobrze, niestety na klub spadły wielkie problemy, stało się jasne, że będzie on musiał wycofać się z rozgrywek, i że trzeba będzie szukać sobie nowego pracodawcy.

– Do Ruchu trafiasz zatem z zamiarem odbudowania formy strzeleckiej?

– Na pewno tak. Zawsze byłem napastnikiem, zawsze bardzo cieszyłem się ze strzelania bramek, i bardzo bym chciał w Ruchu Radzionków znów czerpać tą radość, jakiej ostatnio rzeczywiście mi brakowało.

– Na razie to tylko sparingi, ale pierwszego gola na swoim koncie w Ruchu już masz zaliczonego. We wspomnianym sparingu z Zagłębiem powienien być drugi.
– Rzut karny to dla napastnika zawsze okazja do strzelenia bramki. Był co prawda do strzelania jedenastki wyznaczony Damian Sadowski, ale akurat wtedy już nie było go na boisku. Czułem się pewnie, skonsultowałem się z kapitanem Tomaszem Zdanowskim, którym powiedział bym poszedł uderzać. Bramkarz jednak wyczuł moje intencje, i wyglądało to, że strzał poszedł prosto w niego, a dobitka wylądowała na poprzeczce. Szkoda, podwójny pech z mojej strony.

– Dotychczasowe mecze sparignowe wskazują, że z mocniejszymi rywalami, jak z Zagłębiem Sosnowiec, gra Wam się lepiej, niż z tymi teoretycznie słabszymi, w jakich pomimo nawet zwycięstw, jednak gra pozostawia dużo do życzenia.
– Tak jest z reguły i to nie tylko w sparingach, że te słabsze zespoły często stawiają czoła tym lepszym, mobilizują się, podświadomie podchodzą do tego bardziej skupione. Ale to nie tylko nasza polska przypadłość, ale tak jest na całym świecie, bo wiele na to przykładów z europejskich pucharów czy z mistrzostw świata. I takie mecze z mocniejszymi rywalami są w okresie przygotowawczym niezwykle cenne, bo możemy dzięki nim, właśnie przy tym dużym skupieniu, dokładnie zobaczyć nasze braki, czy w organizacji gry, czy w odbudowywaniu się po stracie bramki.

– To chyba dobry prognostyk na rundę wiosenną. Już na dzień dobry czekają nas gry z czołówką ligi.

– Na pewno tak, przetarcie z dobrymi przeciwnikami w tym kontekście może być bardzo cenne. Na początek gramy z Piastem Gliwice, po którym tak naprawdę nie wiadomo czego się spodziewać, bo jak każda rezerwa jest zależny od tego ilu zawodników zejdzie z pierwszej drużyny. Potem Skra Częstochowa, czyli już bezdyskujnie faworyt, bo drużyna, która nie ukrywa, że interesuje ją tylko druga liga. Potem derby z Szombierkami, wyjazd do Wesołej, która jest na drugim miejscu. Zapowiada się bardzo ciekawie. Takie mecze i lepiej się gra dla nas-piłkarzy, i z pewnością lepiej się je ogląda kibicom, niż w przypadku gdy grają ze sobą dwie drużyny z dołu tabeli.

– Z pewnością bramki strzelane w takich meczach bardzo cieszą, ale by je zdobywać trzeba wywalczyć miejsce w składzie. Jak zapatrujesz się na tą rywalizację, bo kandydatów do gry w ataku jest w drużynie kilku?
– Jestem tu oczywiście z myślą, by wywalczyć sobie pierwszą jedenastkę. Wiem jednak, i widzę to na treningach, że nikt mi nie da jej za darmo. Dlatego na każdym treningu i podczas każdego sparingu muszę pokazywać trenerom, że to na mnie powinni stawiać. A że tak jest, to dobrze świadczy o zespole, bo widzę na kilku innych pozycjach podobną rywalizację. A jeśli w drużynie jest dwudziestu piłkarzy realnie walczących o miejsce w jedenastce, no to musi być dobrze.

– Z przodu jednak także spore zmiany. Ze zgraniem nie będzie problemu?
– Myślę, że nie będzie takiego problemu. Sam czuję się w zespole już bardzo dobrze. Także dlatego, że na przykład z Damianem Sadowskim już grałem wspólnie w Leśnicy, i to naprawdę fajnie nam się to układało, podobnie z Łukaszem Gadem byłem w jednym zespole, znam od wielu lat Wojtka Popiela, wielu innych chłopaków znam z boiska, bo z wieloma wielokrotnie mierzyliśmy się po przeciwnych stronach, zatem to na pewno nie jest tak, że wszystko tu dla mnie nowe, a powiem wręcz, że świat piłkarski, tym bardziej na tym poziomie, jest jednak tak mały, że nie ma sytuacji, że trafia się do zespołu, gdzie się nikogo nie zna. Z Ruchem trenuję już ponadto od miesiąca, i widzę postęp, a zatem z każdym meczem powinno być coraz lepiej.