Marcin Dziewulski: Do pracy w klubie jedzie się z uśmiechem

– Wszyscy dobrze wiemy, że w Ruchu Radzionków słowo „awans” jest normalnością, a III liga musi się tutaj pojawić. Wszyscy zakładamy sobie ten cel, bo musimy mieć konkretną wizję tego, gdzie chcemy być za jakiś czas. Jesteśmy na etapie budowy i małymi krokami chcemy pukać wyżej. – mówi w obszernej rozmowie trener Marcin Dziewulski, który na kilka dni przed startem ligowej wiosny podpisał nowy, obowiązujący do końca czerwca 2023 roku konktrakt z „Cidrami”.

– Podpisałeś kontrakt ważny do końca sezonu 2022/23. Czujesz, że to duży kredyt zaufania ze strony klubu?
– Cieszy, że władze klubu podjęły taką decyzję i widzą we mnie osobę, która ma uczestniczyć w długofalowym procesie. Dla mnie, jako wciąż młodego trenera, to duża sprawa. Dziękuję prezesowi i zarządowi za zaufanie i wiarę w to, że jestem odpowiednim człowiekiem dla rozwoju Ruchu Radzionków. To moje miejsce, znam je bardzo dobrze i jestem przeszcześliwy, że mogę uczestniczyć w tym projekcie. Na pewno będę oceniony za swoją pracę. Dla mnie to optymalne miejsce, by zbudować coś ciekawego i sprawdzić się w zawodzie. Jestem na początku drogi trenerskiej, wciąż zbieram naukę i doświadczenia. To, że grałem w piłkę 20 lat daje pewien handicap, ale wciąż muszę się uczyć zarządzania drużyną. Zamierzam powalczyć o rozwój Ruchu i swój. Ja chcę być postrzegany jako trener z ciekawą wizją i pomysłem, a klub jako miejsce z fajną otoczką, dobrze grającą drużyną, zawsze groźną, zbudowaną jako zespół który trzyma się razem i potrafi o siebie zawalczyć.

– Podjęcie decyzji o związaniu się z Ruchem na 2,5 roku wymagało przemyśleń i analiz?
– Pierwszą propozycję dostałem na przełomie listopada i grudnia. Na pewno musieliśmy to omówić z żoną i rodziną. Poza zajęciami w klubie mam też normalną pracę, więc trzeba było wszystko odpowiednio poukładać. Żona wie, jak reaguję na hasło „Ruch Radzionków”. Kocham to miejsce od wielu lat. Widzi, jak wieczorami oglądam mecze, analizuję, planuję. To mój świat i coś, co sprawia mi ogromną radość. Okazała mi ogromne wsparcie i cieszy się, że wróciłem do piłki. Jasne, mam mniej czasu dla domu, ale szukamy rozwiązań by rodzina nie ucierpiała na moim zaangażowaniu w klub i mamy pewien model, który na to pozwala.

– Ostatnie pół roku pokazało, że Ruch ma ambitne plany i przestaje być klubem żyjącym „z dnia na dzień”?
– Te pół roku było mocno burzliwe. Docieraliśmy się jako drużyna, ale i układaliśmy sprawy wokół klubu. Zdałem sobie sprawę, że rola trenera to nie tylko praca z drużyną.  Bez tego w tym zawodzie ani rusz. Projekt Ruchu Radzionków wygląda ciekawie. Panujący tu zdrowy układ pozwala na to, by z tygodnia na tydzień i z miesiąca na miesiąc budować coraz lepszą otoczkę wokół klubu. Ważne jest dla mnie, że podpisano nowe umowy z zawodnikami. Chciałem, by byli zabezpieczeni w pierwszej kolejności. Ja jestem końcowym elementem tego planu, a gracze którzy są tu od lat też musieli być docenieni. Są i dobrze o tym wiedzą. Mogą czuć się ważni i potrzebni. Do pracy w klubie jedzie się z uśmiechem.

– Prezes Wieczorek coraz częściej wspomina o celu w postaci awansu do III ligi. To definiuje twoje oczekiwania wobec tych 2,5-roku, na które związałeś się z Ruchem?
– Wszyscy dobrze wiemy, że w Ruchu Radzionków słowo „awans” jest normalnością, a III liga musi się tutaj pojawić. Wszyscy zakładamy sobie ten cel, bo musimy mieć konkretną wizję tego, gdzie chcemy być za jakiś czas. Jesteśmy na etapie budowy i małymi krokami chcemy pukać wyżej. Upragniona III liga jest miastu Radzionków potrzebna, bo to minimum by odbudować renomę i prestiż tego klubu. Nie będzie łatwo, bo chętnych do osiągnięcia podobnego celu jest wielu, ale trzeba być ambitnym i wierzyć w to, że nam się uda.

– Wkrótce pierwsze w tym roku starcie o punkty. Czy podsumowując okres przygotowawczy można postawić tezę, że była to naprawdę spokojna zima?
– Najważniejsze jest to, że nie odnotowaliśmy żadnych poważniejszych kontuzji zawodników, i po tym względem na pewno można mówić o spokoju. Ale czy był tak pełny spokój? Jednak nie powiedziałbym tak. Były momenty, kiedy zima nas zaskoczyła. Minus dwadzieścia stopni na termometrach, zamrożone boisko – przez dwa tygodnie nie mogliśmy z niego korzystać. A pierwszym wyjściem po tej przerwie na boisko był sparing z Ruchem w Chorzowie, i na drugi dzień z Odrą Wodzisław Śląski. Na pewno większy spokój byłyby, gdyśmy mieli cały czas utrzymaną częstotliwość wchodzenia na boisko. Ale też zdajemy sobie sprawę, że podobne problemy miało większość zespołów, przynajmniej tu na Śląsku, gdzie ta zima mocno dała się we znaki.

– Mówiąc o spokoju miałem na myśli też fakt, że nie było tak wielu jak we wcześniejszych latach zawodników testowanych, i mogłeś od początku przygotowań pracować z już wcześniej wyselekcjonowaną grupą piłkarzy?
– Tak, to na pewno był duży plus. Aczkolwiek kilku testowanych zawodników się przez nasze treningi przewinęło, rozmawialiśmy też o wzmocnieniu zespołu przez piłkarzy mogących jeszcze podnieść jego piłkarską jakość, wznieść trochę charyzmy do szatni. Nie udało się to. Jedynym nowym zawodnikiem jest bramkarz Mateusz Szukała, wraca także do nas po wypożyczeniu Kevin Rocki. Obaj są młodzieżowcami. To, że nasze plany transferowe nie wypaliły, to jednak nie zmiania faktu, że mam przyjemność pracować z grupą zawodników o niemałym potencjale, dobrze się znającą, tworzącą między sobie bardzo dobrą atmosferę. Postawiliśmy więc na jeszcze większe scementowanie, zjednoczenie tej ekipy, co docelowo – mocno w to wierzę – powinno się przełożyć na dobrą postawę na boisku już od pierwszego meczu.

– Patrząc na wyniki sparingów można powiedzieć, że znalazło to już swoje przełożenie?
– Rzeczywiście, podsumowując ogólnie mecze sparingowe można powiedzieć, że wyglądało to jednoznacznie pozytywnie. Jednak rozbijając to na czynniki pierwsze, pojawiły się tam błędy, które skutkowały traceniem bramek. Sama organizacja gry też jest procesem, nad którym ciągle musimy mocno pracować. Do ideału jeszcze droga daleka, ale faktycznie ogólny obraz wyłaniający się z tych gier kontrolnych jest naprawdę dobry. Co nie przysłania nam jednak tych aspektów, którym musimy cały czas poświęcać więcej uwagi.

– Seria wygranych w sparingach, w tym z rywalami z trzeciej ligi, to coś co budowało drużynę, przynajmniej mentalnie, czy jednak to… tylko sparingi?
– Na pewno gra z rywalem z wyższej ligi daje drużynie obraz, na jakim poziomie się ona aktualnie znajduje. Bardzo dobrze uwidaczniają się w takich grach błędy, rzeczy do poprawy. Były momenty, kiedy tak to właśnie wyglądało, choć – znów – ogólnie przeważył obraz dobrego operowania piłką, stwarzania sytuacji. I to przekładało się fakt, że z Polonią Nysa czy z Ruchem Chorzów schodziliśmy ze zwycięstwami. Nieco gorzej było w spotkaniach z drużynami z naszego poziomu rozgrywkowego, czy z ligi niższej. Bo, choć zazwyczaj wygrywaliśmy, to jednak powtarzały się w nich proste niewymuszone błędy. Musimy koniecznie znaleźć równowagę w podejściu do drużyn topowych, jak i do tych ze środka czy z dołu tabeli. Właśnie przez stabilizację poziomu gry i wyników, przez powtarzalność ocenia się siłę drużyny. Pod tym względem nie było to niestety na takim poziomie, jak sobie tego życzylibyśmy.

– Zamiast wiadomości o nowych piłkarzach, byliśmy informowani o kolejnych zawodnikach, którzy przedłużali swoje kontrakty z klubem. To sprawiało wrażenie, że sztab trenerski wraz z zarządem planuje już drużynę na kolejny sezon.
– Tak, zdecydowanie to mieliśmy na myśli w rozmowie z zawodnikami o nowych kontraktach. Są to osoby bardzo mocno zaangażowane w Ruch Radzionków i do tego prezentująca dużą jakość piłkarską. Myślę, że każdy z nich w pełni zdrowia i formy spokojnie znalazłbym miejsce w każdym klubie naszej ligi. Łącząc to wszystko w jedną całość bardzo się cieszę, że udało się tych ludzi docenić, pokazać im nasze zaufanie. Dzięki temu, że większość tych podpisanych kontraktów jest nawet na kilka lat, zawodnicy mogą poczuć się ważni, potrzebni, i mocniej ugruntowujący się w tym, że Ruch Radzionków to jest ich miejsce. To naprawdę duża radość dla trenera, że zawodników, których tak można scharakteryzować, nie ma jednego, czy dwóch, ale całą grupę.

– Czy przed pierwszym meczem z Szombierkami można mówić o spokoju w drużynie?
– Przede wszystkim można powiedzieć o ekscytacji. Zawodnicy już od dawna o tym meczu myślą, nie mogą się go doczekać. Ja sam przecież przez wiele lat kopałem piłkę, i wiem znakomicie jak zima potrafi się dłużyć, jak brakuje gry o punkty, i jakim ten pierwszy mecz zawsze jest niepokojem, pobudzeniem, jakie wzbudza emocje. Z drugiej strony w zespole Szombierek na pewno takie same emocje, takie samo nastawienie. Ten mecz i kolejny ze Zniczem Kłobuck będą takim papierkiem lakmusowym, który pokaże jak tak naprawdę przepracowaliśmy tę zimę. Sam jestem ciekaw, jak poradzimy sobie z tym napięciem derbowym w pierwszym meczu. Ja wierzę w tę drużynę, wierzę w pracę, którą wykonaliśmy, i jestem przekonany, że jesteśmy w stanie postawić swoje warunki gry, i powalczyć o każdy metr boiska.

– Wiesz już, w jakim składzie rozpoczniesz ten mecz, czy jeszcze podczas piątkowego – ostatniego – treningu toczyć się będzie rywalizacja o miejsca w pierwszej jedenastce?
– Oczywiście pewien zarys wyjściowej jedenastki w głowie mam, ale faktycznie zdecyduje ostatecznie ten piątkowy ostatni trening. Po prostu muszę każdemu zawodnikowi spojrzeć prosto w oczy, bo one naprawdę dużo mi powiedzą. Mam ten z jednej strony komfort, a z drugiej dylemat, że jest tutaj grupa naprawdę wyrównanych piłkarzy, i ta rywalizacja na niemal każdej pozycji prawdziwie się toczy. Na pewno na wielu twarzach dojrzę sportową złość na wieść, że nie znajdą się w pierwszej jedenastce na mecz z Szombierkami. Bardzo się z tego cieszę, bo to pozwoli mi na każdy mecz szukać najlepszego rozwiązania.

– Jednak ten dylemat nie będzie tak pełny, jakim mógłby być. Wiemy, że za czwartą kartkę otrzymaną w Myszkowie pauzuje Patryk Wnuk, w umowie transferowej Szymona Cicheckiego jest zastrzeżone, że nie może on zagrać w tym meczu. Kilku zawodników ponadto w ostatnim czasie zmagało się z drobnymi urazami.
– To prawda, że urazy nam cały czas towarzyszą. Nie są one na szczęście groźne, zwykle zawodnicy wracają po kilku dniach, ale wtedy musimy wyważyć czy ich dyspozycja daje gwarancję, że będą najlepszym wyborem na ten mecz. Z tym musimy sobie poradzić. Patryk Wnuk to bardzo ciekawa postać w naszej drużynie, choć przecież cały czas młodzieżowiec. Myślę, że to dla niego cenne doświadczenie, żeby w ostatnim meczu jesiennym nie łapać kartek. Na pewno to był dla niego pewien kłopot, że wiedział od początku, że pierwszą szansę na grę o punkty będzie miał dwa tygodnie później niż cała reszta jego kolegów z drużyny. Faktycznie w umowie Szymona Cicheckiego jest taki zapis, ale pamiętam dobrze, że powstał on w wielkich emocjach ze strony Szombierek. Z duchem sportowym nie ma to za wiele wspólnego, dlatego wierzę, że jednak uda się w rozmowach między klubami doprowadzić do tego, że Szymon dostanie zgodę na grę, bo jest to dla nas bardzo ważna postać, a sam zawodnik pali się do gry.

– Z jednej strony pamiętamy, że jesienią to mecze w Radzionkowie były naszą największą siłą, ale z drugiej Szombierki dwa razy tu przyjeżdżały, i dwa razy – przynajmniej jeśli idzie o wynik meczów – wyraźnie tu wygrywały.
– Nie jest na pewno tak, że mamy cokolwiek w sobotę do udowodnienia. Chcemy po prostu zagrać jak najlepiej potrafimy, a też pamiętamy, że w tamtych dwóch wygranych Szombierek, choć finalnie faktycznie przełożyło się to na wyraźny wynik, to jednak o takim ich przebiegu decydowały detale, a same mecze były zacięte. Pamiętamy oczywiście, że to Szombierki, że to derby, że to mistrz poprzedniego sezonu, że zabolała nas porażka w finale Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Bytom. Spróbujemy się jednak od tego odciąć, bo tylko z chłodną głową będziemy mogli tak zagrać, aby przeciwnik sam przekonał się, że gra na wyjeździe, że tutaj karty rozdają gospodarze. Mocno postaramy się, żeby tak było. Choć żal ogromny, że na trybunach nie będzie kibiców. W normalnych okolicznościach byłby pełny stadion i głośny doping. Bardzo nam tego brakuje.

– Jaki cel został postawiony na rundę wiosenną?
– Na ten moment chcemy po prostu dobrze wystartować. Jak już mówiłem dwa pierwsze mecze z bardzo mocnymi przeciwnikami pokażą nam na jakim jesteśmy etapie. Te mecze też z pewnością mocno wpłyną na morale zawodników, na ich pewność siebie. A jeśli zaczniemy od sześciu punktów, to łatwiej później będzie patrzeć w tabelę, i kolekcjonować serie zwycięstw.

– Przed sezonem mówiliśmy, że liczmy na miejsce na ligowym podium na koniec rozgrywek. Z dzisiejszej perspektywy które miejsce w tabeli będzie sukcesem, a w przypadku jakiego wyniku będzie można mówić o rozczarowaniu?
– Chciałbym aby Ruch był ważnym klubem na poziomie tej czwartej ligi, zdajemy sobie sprawę, że w Radzionkowie słowo „awans” cały czas będzie się przewijało, a trzecia liga jest domyślnym celem. Od tego nie uciekniemy. Runda jesienna jednak nas mocno zweryfikowała. Na pewno chcemy dobrze wystartować, i starać się o wygraną w każdym meczu. Jeśli będziemy się z meczu na mecz stawać coraz lepsi, jeśli też inne okoliczności będą nam sprzyjać, to na pewno powalczymy o wyższe miejsce w tabeli. A w kolejnym sezoie może już o coś więcej.

– Jesienią przez długi czas rywalizowaliśmy co trzy dni na trzech frontach. Wiosna pod tym względem będzie o wiele spokojniejsza – minut do rozegrania będzie wyraźnie mniej. Stąd decyzja o wypożyczeniach piłkarzy?
– Runda jesienna przyniosła dla większości zawodników naprawdę sporą dawkę minut na murawie, bo łącząc grę w lidze i w dwóch pucharach, w obu dochodząc do finałów, można było składem rotować. Teraz został nam tylko finał Pucharu Stulatków z Ruchem Chorzów, na który czekamy, i o którym mamy nadzieję, że odbędzie się on w normalnych warunkach, czyli z kibicami. Bo finał tak wyjątkowego pucharu na pewno na to zasługuje. Z uwagi, że tych spotkań będzie o wiele mniej, to mając zawodników dwóch, czy nawet trzech na wszystkie pozycje, przychodzi moment, gdzie trzeba spojrzeć prosto w oczy i przyznać niektórym piłkarzom, że tych minut może być zdecydowanie mniej niż oczekują. Stąd wypożyczenia Roberta Boryczki, Łukasza Jaworka i Mateusza Pietrygi do Odry Miasteczko Śląskie. To świetni ludzie, ciekawi piłkarsko zawodnicy, z którymi wiążemy duże nadzieje. Dla nich najważniejsza jest regularna gra, i na to wraz z także tam wypożyczonym Oktawianem Kopicą mogą z pewnością liczyć. Dziękujemy Odrze, że ich przyjęła, a w lipcu cała czwórka wraca do nas, i zobaczymy jak sytuacja się rozwinie. Przez ten czas wypożyczenia będziemy z nimi zresztą w stałym kontakcie. Cały czas w nich wierzymy, cały czas są oni nam potrzebni.