W pełni udał się Ruchowi Radzionków rewanż za ligową porażkę poniesioną przed trzema dnami ze Stalą Bielsko-Biała. Niestety jednak bezpośrednia rywalizacja dwóch najlepszych drużyn trzeciej ligi opolsko-śląskiej nie może być miarodajna. Bo można wręcz powiedzieć, że zagrały w tych meczach cztery różne drużyny. W porównaniu z meczem ligowym oba zespoły wymieniły bowiem w wyjściowej jedenastce aż sześciu zawodników. Tyle, że o ile Ruch zagrał w lidze składem raczej rezerwowym, a Stal pierwszym, tak dziś zmiany w obu drużynach poszły w odwrotnym kierunku. Stąd zwycięstwo Ruchu było w pełni zasłużone, a z przebiegu gry określone być musi jako najniższy wymiar kary.
Od pierwszych sekund gry „Cidry” przejęły inicjatywę. W 3 minucie płaski strzał Marcina Kocura z narożnika pola karnego przeleciał obok słupka. W 5 minucie po krótkim rozegraniu rzutu wolnego zablokowany został strzał Adriana Mielca. Goście w 9 minucie odpowiedzieli celnym strzałem z daleka Musiała, który jednak Jackowi Jankowskiemu nie mógł sprawić żadnych kłopotów. A po chwili Ruch już prowadził.
Adam Kompała błyskawicznie w 10 minucie wznowił rzut wolny sprzed pola karnego i zagrał do nadbiegającego z lewej strony Kocura, który posłał piłkę przed bramkę, gdzie stało dwóch niepilnowanych zawodników. Z kilku metrów pewnie futbolówkę do siatki wepchnął Mielec.
Długie wysokie podanie w pole karne Michała Zioło w 16 minucie źle przyjmował dobrze ustawiony Sebastian Gielza, któremu odskoczyła piłka. W 18 minucie nie udało się Dawidowi Domańskiemu przejąć wstrzelonej w pole karne piłki, ale zaskoczony Matejko uderzył ją źle. Po kontrze w 19 minucie Mielec próbował zagrać do wybiegającego na wolne pole Tomasza Stranca, piłkę jednak tak odbili w polu karnym obrońcy, że trafiła ona w nogi Kocura, i… przeleciała niedaleko słupka bramki Bielszczan. Kilkadziesiąt sekund później Jankowski pewnie złapał uderzenie z rzutu wolnego Matejki.
W 26 minucie najpierw z boku pola karnego w boczną siatkę strzelał Mielec, a po chwili ten sam zawodnik wychodząc na pozycję sam na sam z bramkarzem został w ostatniej chwili uprzedzony przez obrońcę po prostopadłym podaniu Kompały.
Trzy minuty później było już 2:0. Piłkę w środku pola odebrał Marcin Dziewulski, który zagrał prostopadle do wpadającego w pole karne Gielzy, który spokojnie przerzucił piłkę nad wybiegającym z bramki Rosołem.
Do następnej groźnej sytuacji kibice musi czekać aż do 40 minuty, kiedy to z ostrego kąta próbować uderzał Matejko, posyłając jednak piłkę obok długiego słupka. Po chwili Kocur z prawej strony ostro wrzucił piłkę przed bramkę, jednak czający się do strzału Mielec został wzięty w kleszcze przez dwójkę pilnujących go obrońców. W 43 i 45 minucie dwukrotnie z dużej odległości zagrozić bramce Jankowskiego próbował Musiał, najpierw jednak uderzył bardzo niecelnie, potem trafił w światło bramki jedynie dzięki podbiciu piłki i zmianie toru jej lotu przez Domańskiego, z czym jednak łatwo poradził sobie bramkarz Ruchu.
Na początku drugiej połowy spróbowali zaatakować goście. Strzał Musiała z daleka został w 47 minucie zablokowany. Ale Radzionkowianie szybko znów przejęli inicjatywę.
Sześć minut po przerwie żaden z zawodników Ruchu nie zdołał oddać strzału po wrzuceniu piłki przed bramkę przez Marcina Trzcionkę. Niespełna sześćdziesiąt sekund później z dystansu mocnym strzałem czujność Rosoła sprawdzić chciał Dziewulski, myląc się o centymetry.
W odpowiedzi, w 55 minucie z okolic linii pola karnego niedaleko spojenia słupka i poprzeczki bramki Jankowskiego uderzał Matejko. A w minucie 58 piłkę od Kompały w polu karnym otrzymał niepilnowany Stranc, który jednak z kilkunastu metrów, po nogach obrońcy, posłał piłkę nad poprzeczką.
W 65 minucie Gielza wypuścił na pozycję sam na sam z Rosołem Marka Kubisza. Doświadczony napastnik Ruchu mógł wprost zapytać się młodego bramkarza Stali, w który róg posłać mu piłkę. Strzelił jednak wprost w jego nogi.
Minutę później blokowany był strzał Kompały z narożnika pola karnego. W minucie 71 szybką i dobrze zapowiadającą się akcję duetu Trzcionka – Piotr Giel przecięli w ostatniej chwili defensorzy z Bielska-Białej. Stal w tym okresie gry stać było jedynie na bardzo niecelny strzał z woleja z okolic linii pola karnego w 73 minucie.
A po upływie niespełna minuty goście grali w dziesiątkę, kiedy sędzia Zając pokazał drugą żółtą, a w efekcie czerwoną kartkę Baronowi.
W 75 minucie z rzut wolnego na wprost bramki uderzał Kubisz, posyłając piłkę jednak wysoko nad poprzeczką. W 78 minucie po centrze Kompały niecelnie głową z bliska strzelał Marek Suker.
W minucie 82 Piotr Giel wypatrzył przed bramką nadbiegającego Kompałę. Kapitan Ruchu w doskonałej sytuacji uderzył jednak tuż nad poprzeczką bramki Rosoła.
Po chwili Papatanasiu, który w sobotnim meczu ligowym dwukrotnie z rzutów wolnych sprawdzał wytrzymałość poprzeczki, ustawił sobie piłkę przy rzucie wolnym z dystansu. We wtorek jego celowniki okazały się jednak rozregulowane, bo posłał piłkę daleko od bramki.
W ostatniej minucie gry szybka kontra „Cidrów” doprowadziła do sytuacji trzech na dwóch, jednak podanie Sukera do Marcina Kowalskiego nastąpiło o jedno tempo zbyt późno, i sędzia boczny zasygnalizował pozycję spaloną. Po chwili z daleka i bardzo niecelnie uderzał jeszcze Gałgan, i mecz mógł zostać zakończony.
W finale Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej piłkarze Ruchu Radzionków zagrają we wtorek 16 czerwca z Zielonymi w Żarkach.
„Można śmiało powiedzieć, że w dwóch meczach Ruchu ze Stalą, choć rywale byli ci sami, to jednak oglądaliśmy aż cztery różne drużyny. Na pewno dziś my zagraliśmy składem najbardziej na dzień dzisiejszy optymalnym. Nie powiem, że najlepszym, bo tak nigdy nie lubię mówić. Rywale z kolei dziś oszczędzili kilku swoich ważnych piłkarzy, którzy z kolei grali przeciwko nam w sobotę. Dlatego nie można z żadnego z tych meczów wyciągać daleko idących wniosków. Stal to jednak trudny rywal i muszę powiedzieć, że będę trzymał za nich kciuki w barażach, bo to sportowo naprawdę bardzo dobra drużyna. Jaki jest jednak między nami dystans trudno po tych meczach powiedzieć, bo jak już powiedziałem, oglądaliśmy w tych spotkaniach cztery różne drużyny. A o dzisiejszym meczu można powiedzieć, że to my wcieliliśmy się w rolę Stali z pierwszego meczu, a Stal w naszą rolę. To my mieliśmy dziś zdecydowaną przewagę, w zasadzie nie dopuściliśmy rywala do żadnej groźnej sytuacji, i w pełni zasłużenie i niepodważalnie ten mecz wygraliśmy. A gdybyśmy zachowali więcej zimnej krwi pod bramką rywala, to śmiało moglibyśmy wyciągnąć jeszcze wyżej ten wynik. Moi zawodnicy cały czas dążyli do tej bramki, nie osiadali na laurach przy prowadzeniu, a trzeba przecież nadmienić, że był to nasz dwudziesty trzeci mecz, licząc spotkania ligowe i w obu pucharach tej wiosny, i mamy prawo po takiej dawce gier być już zmęczeni i myśleć o urlopach. A mecze te do tego były często co kilka dni, bo przecież zaczęliśmy grać dopiero w końcówce marca, dlatego trzeba było szafować często siłami i składem. Chciałoby się mieć już w pełni wolne, ale jeszcze dwa mecze, dwa finały przed nami, i oba traktujemy bardzo poważnie. Na urlopy przyjdzie potem czas.” – powiedział po spotkaniu trener Rafał Górak.