Michal Farkaš: Jedyny cel – pomagać drużynie

– Co Cię przekonało do przejścia do Ruchu Radzionków, klubu dobrze Ci znanego, ale jednak występującego kilka klas niżej od tej drużyny, którą tu opuszczałeś dwa lata temu?
– Z propozycją mojego powrotu do Ruchu Radzionków wyszedł prezes Marek Zorzycki, można więc powiedzieć, że to on mnie do tego przekonał. Rozstałem się z GKS-em Katowice, i szukałem nowego klubu. Było kilka propozycji, ale z żadnej nic nie wyszło. I tu nagle zaczynał się sezon, a ja zostałem bez klubu, a grać przecież gdzieś trzeba. Do Ruchu Radzionków mam duży sentyment, dlatego tu jestem. Ale muszę przyznać, że  liczyłem po odejściu z Katowic na znalezienie klubu w wyższej lidze niż trzecia. Nie udało się, dlatego jestem znów w Ruchu Radzionków, i się z tego cieszę.

– Nie brałeś pod uwagę, śladem Jána Beliančina, powrotu na Słowację?
– Nie, zupełnie nie brałem pod uwagę takiego rozwiązania. Bardzo dobrze się czuję w Polsce, zżyłem się już ze Śląskiem, i tu chciałbym występować.

– Okres gry w GKS-ie Katowice spełnił Twoje oczekiwania?
– Były w Katowicach momenty bardzo dobre, ale były też i złe. Rzeczywiście liczyłem na więcej, ale nie mam podstaw do narzekań. Czas spędzony w GKS-ie Katowice będę wspominał bardzo fajnie.

– Z Ruchu Radzionków odchodziłeś z bólem serca, dziś wracasz do dobrze znanej szatni, w jakiej jednak jeśli ktoś znajomy, to tylko z GKS-u Katowice właśnie, a nie z Radzionkowa.
– Dokładnie tak, z ekipy, z którą tu grałem nie ma w szatni już nikogo, jest za to kilku piłkarzy, z którymi występowałem w Katowicach. Ale wszystko jest w porządku, widzę już, że jest fajna atmosfera, i myślę, że szybko znajdę wspólny język z nowymi kolegami.

– Problemy zdrowotne, z jakimi opuszczałeś Ruch, całkowicie za Tobą?
– Tak. Na szczęście później te problemy ustały, wszystko było w porządku. Wierzę, że co złe, to już całkowicie za mną.

– Swoją grę w Ruchu pamiętasz przez pryzmat tej kontuzji, czy chętniej wracasz do tego pierwszego okresu, gdy byłeś tu czołowym piłkarzem, i szybko zjednałeś sobie sympatię kibiców?
– Zdecydowanie była to super przygoda, czułem się tu znakomicie, wspierali mnie kibice. O kontuzji staram się nie pamiętać, bo gra w piłkę zawsze wiążę się z takim ryzykiem, i trzeba to przyjmować. Wspominam zatem tylko te dobre momenty. A zagrałem tu kilka dobrych meczów, świętowaliśmy awans. Wiem, że kibice wiążą duże nadzieje z moim przyjściem. Postaram się ich nie zawieść.

– Jak widzisz swoją rolę w drużynie, jesteś gotów do gry już w sobotę?
– Trudno mi to ocenić. Jestem tu bardzo krótko. Trener ma swoją wizję, ale skoro przyjął mnie do drużyny, to pewnie jakąś rolę dla mnie widzi. Ale jaka to rola to jeszcze nie wiem, to się okaże. Jasne, że chciałbym grać od początku, ale jeśli trener uzna, że na swoją szansę trochę poczekam, albo będę wchodził z ławki, to przyjmę to. Jestem tu po to by pomagać drużynie i to jedyny mój cel.