Nie takiego startu ligowej wiosny życzyli sobie piłkarze Ruchu Radzionków oraz ich kibice. “Cidry” z pierwszej eskapady wróciły bez punktów i poczuciem ogromnego niedosytu.
Zanim goście zdążyli wypracować sobie z gry choćby jedną, klarowną okazję, prowadzili już 2:0. Doskonale znany z występów w barwach Ruchu Daniel Kaletka najpierw w 5., a potem w 18. minucie szukał dogrania piłki przed bramkę Rafała Strzelczyka. Jego próby blokowali najpierw Tomasz Harmata, a potem Miłosz Ćwielong, w obu przypadkach jednak dotykając piłki ręką. Rzuty karne na gole zamieniał Piotr Barwiński i “Cidry” musiały gonić wynik. – Szkoda dwóch straconych goli po problematycznych karnych. Po nich trudniej było zbudować się w głowach, ale jestem dumny z drużyny, bo do końca walczyła o bramki i punkty. Zespół podjął rękawicę, nawet na moment nie zwiesił głów i zostawił kawał serducha na placu gry. Mimo wyniku rozegraliśmy niezły mecz – podkreślał trener Marcin Trzcionka.
Po dwóch ciosach przyjętych z “jedenastek” Rafał Strzelczyk wyjął jeszcze piłkę z siatki po uderzeniu Szymona Jarosza. Ruch też mógł zdobyć gole, ale przed przerwą był nieskuteczny. Mimo to na drugą połówkę wyszedł mocno zdeterminowany do walki o punkty. Choć zimowa sceneria nie pozwalała na zaprezentowanie pięknego futbolu, owej determinacji “Żółto-Czarnym” odmówić nie sposób. – Na taką pogodę nie da się przygotować. Trzeba się wtedy przestawić przede wszystkim na walkę. Rywal miał te same warunki, wiec usprawiedliwień w nich szukać nie będziemy. Denerwowaliśmy się, bo czuliśmy z boiska, że Rozwój nie stworzył sobie sytuacji na tyle dobrych, byśmy w 25. minucie przegrywali 0:3. Mimo tego staraliśmy się napędzać, nie było nic do stracenia. Na drugą połowę wyszliśmy z czystymi głowami, zdobyliśmy bramkę, ale w kolejnych sytuacjach czegoś zabrakło – komentował autor jedynego dla radzionkowian trafienia w tym meczu, Michał Szromek.
Ruch na pierwsze, ligowe trafienie w tym roku czekał w Katowicach do 55. minuty. Wcześniej poprzeczkę obił Bartosz Nawrocki. Wydawało się, że czasu na gonienie skupionego na defensywie rywala jest sporo, ale świetnie w swojej bramce spisywał się Bartosz Golik i gospodarze dwubramkową przewagę dowieźli do końcowego gwizdka. Przyjezdni – co oczywiste – byli wściekli, że nie udało im się zapunktować, swojej postawy nie musieli się jednak wstydzić. – Wszyscy możemy z optymizmem patrzyć w przyszłość i z nim szykujemy się na kolejny tydzień pracy. Mam nadzieję, że w następnej kolejce zagramy w normalnych warunkach, w których pogoda pozwoli na grę w piłkę, a nie jej wybijanie. Dziś zespół mimo tej zaśnieżonej nawierzchni też próbował i żałuję, że nie udało nam się zdobyć drugiego gola, bo wtedy pewnie z jeszcze większą wiarą dążyliśmy do remisu – podsumował trener Marcin Trzcionka.
Za tydzień Ruch pierwszy raz tej wiosny zagra w roli gospodarza. Na Knosały przyjedzie Unia Dąbrowa Górnicza. Początek tego spotkania w sobotę o godzinie 15:00.