Konia z rzędem temu, kto po 80 minutach sobotniego starcia z Unią Dąbrowa Górnicza był przekonany, że to Ruch Radzionków zgarnie pełną pulę. “Cidry” przegrywały 0:1 i nie potrafiły znaleźć sposobu na dobranie się “do skóry” swojemu przeciwnikowi. Wystarczyło raptem kilka minut i podopieczni trenera Marcina Trzcionki wyprowadzili całą serię ciosów, po których – posługując się bokserskim słownikiem – rywal padł na deski.
Sytuacje bramkowe w pierwszym meczu wiosny przy Knosały stwarzali sobie jedni i drudzy. Często jednak można było odnieść wrażenie, że to goście są w nich nieco konkretniejsi. Jakby na potwierdzenie tych słów w 71. minucie po tym, jak “Cidry” znalazły się w polu karnym przeciwnika, bramkarz Unii – Aleksander Weber – dalekim podaniem uruchomił Antoniego Turczyńskiego, a ten otworzył rezultat meczu. – Trudny to był mecz. Dąbrowa strasznie nam nie leży, znowu dało się to wyczuć. To był podobny mecz do tego, jaki toczyliśmy przed rokiem. Wydawało się, że kto strzeli bramkę, ten wygra. Kiedy straciliśmy gola to byłem już niemal przekonany, że historia się powtarza. Tymczasem w ciągu kilku minut strzeliliśmy trzy bramki i mamy powody do radości. Nie mogło być lepszego scenariusza – mówi Bartosz Nawrocki, który w 87. minucie pewnym uderzeniem dał Ruchowi prowadzenie. – Nareszcie! – odetchnął po końcowym. – Cieszyłem się, że udało się trafić w ostatnim sparingu z Raciborzem, ale takim prawdziwym przełamaniu mogę mówić dopiero dzisiaj.
Raptem trzy minuty wcześniej do siatki, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego autorstwa Adama Barana trafił Michał Szromek. Dla 20-latka to drugi ligowy gol w tym roku, a jego strzelecka forma cieszy również lidera klasyfikacji ligowych snajperów. – Wiadomo, że zawsze lepiej mieć na boisku kolegów, którzy też potrafią strzelać bramki. Michał miał to od zawsze, a i Szymon w zimie wyglądał bardzo fajnie. Czekamy więc jeszcze aż on się odblokuje w lidze – uśmiechał się Nawrocki.
– Po takim meczu wejście do szatni jest przyjemnością. Już wczoraj mówiłem chłopakom, że jestem, pewny wygranej. Widziałem po ich twarzach, podejściu do tematu i zaangażowaniu, że karta się odwróci i gdy będzie trzeba, również w naszą stronę szczęście się uśmiechnie. Drużyna ma duże umiejętności, dziś zostawiła na boisku mnóstwo “serducha” i to dało nam trzy punkty – cieszył się po meczu trener Marcin Trzcionka przekonując, że nawet przy niekorzystnym wyniku był przekonany co do możliwości swoich podopiecznych. – Cały czas wierzyłem. Widzę, co robią na treningach, na nich też nigdy nie spuszczają głów. To twarde charaktery i dziś pokazali swoją jakość – chwali zespół szkoleniowiec “Cidrów”.