W maju tego roku radzionkowianie zremisowali w Szczecinie bezbramkowo, stając się ostatnim zespołem, który odebrał punkty Portowcom na ich terenie. Paradoksalnie jednak to w dzisiejszym spotkaniu Ruch pozostawił po sobie lepsze wrażenie niż zrobił to cztery miesiące wcześniej, będąc wówczas przez cały meczu w głębokiej defensywie.
Pierwsza połowa meczu była bardzo wyrównana. Zanim bramki strzelali piłkarze Pogoni, trzykrotnie bliski powodzenia był Paweł Giel. Dwa razy po jego strzałach szczecinian ratował słupek, raz dobrze, choć z kłopotami interweniował Janukiewicz. O ile pierwsza bramka Hricki, któremu dogrywał Lewandowski była efektem dobrze wyprowadzonej kontry, ale tyle o wyniku tej części gry przesądziły nie aż tak dobra postawa gospodarzy, ale indywidualności, jakie w swoich szeregach posiadała Pogoń. Bo gole Akahoshiego (asysta Kolendowicza) i Andradiny były efektem przepięknych mierzonych strzałów zza linii pola karnego.
Przy stanie 1:0 szansę na wyrównanie zmarnował Michał Mak. Druga próba tego samego piłkarza w 43 minucie gry była już skuteczna – skrzydłowy Ruchu przejął nieudane podanie Kucharskiego do bramkarza, minął Janukiewicza i skierował piłkę do pustej bramki.
Po zmianie stron Ruch ambitnie próbował atakować, ale czynił to bez większego powodzenia, nie licząc tylko niecelnej próby z dystansu Pawła Giela zaraz po wznowieniu gry. Groźniejsza była Pogoń. Djoussé trafił w spojenie słupka z poprzeczką.
W 71 minucie piłka po raz czwarty zatrzepotała w siatce Mateusza Miki. Drugiego swojego gola w tym meczu strzelił Andradina.
Ta bramka zupełnie podcięła skrzydła gościom z dalekiego Górnego Śląska, choć uderzenie z rzutu wolnego Adama Giesy zmusiło do wysiłku Janukiewicza. Pogoń za to szukała kolejnego gola, i znalazła go w 84 minucie, kiedy Petasz skutecznie sfinalizował akcję Akahoshiego.
W końcówce gry tylko fatalne uderzenie Kucharskiego uchroniło radzionkowian od straty szóstego gola.
To najwyższa porażka Ruchu Radzionków od 2 października 2004 roku, kiedy w identycznym stosunku bramkowym podopieczni wówczas Jana Pietrygi ulegli we Wrocławiu Polarowi.