Do feralnego zdarzenia doszło w 4 minucie meczu. “Miły” zdecydował się na rajd prawą stroną boiska, a jego akcję zdecydowanym wślizgiem przerwał Bartłomiej Sobota. Sędzia Jacek Małyszek nie interweniował. – I moim zdaniem w ten sposób zaostrzył to spotkanie, które już do końca wyglądało właśnie w ten sposób. I to czy zawodnik trafił w piłkę czy bezpośrednio w nogę nie ma znaczenia – rywal zrobił wślizg z pełnym impetem i wyprostowaną nogą a to jednoznacznie niebezpieczne zagranie – denerwuje się Skowronek.
A jak sytuację widział sam Przybecki? – Na pewno kontakt między naszymi nogami był, po czym został mi spory ślad. Czy rywal najpierw trafił w piłkę tego nie wiem. Jestem wkurzony przede wszystkim dlatego, że nie mogłem dograć tego spotkania do końca – mówi sam poszkodowany. Jego zdaniem szanse na powrót na boisko jeszcze w bieżącym sezonie są, i to spore. – Dwa, może trzy spotkania na pewno mam z głowy ale mocno wierzę że później wrócę do gry. Zdiagnozowano na razie mocne stłuczenie dużego krwiaka, a więcej dowiem się po szczegółowych badaniach – mówił już z nogą w gipsie młody skrzydłowy “Cidrów”.
Szczęśliwie po środowym meczu interwencji medycznej wymagał tylko jeden zawodnik. Mecz był bowiem od początku bardzo ostry, a piłkarze obu stron często “wycinali” rywali bez pardonu. Inna sprawa, że tak jak jesienią w Świnoujściu tak i przy Narutowicza gracze Floty przewracali się i wzywali na pomoc masażystów po niemal każdej stracie piłki. – Na ten styl gry byliśmy przygotowani i uczuleni, sami również nie odstawialiśmy nogi. Rolą sędziego było by to wszystko trochę przytemperować, tymczasem zamiast gry w piłkę mieliśy momentami charakter meczu A-klasowego – irytuje się Skowronek.