Ruch – Leśnica. Po mecz powiedzieli

Trener Rafał Górak:

„Cieszę się z udanych zmian, że nie zawiedli mnie rezerwowi. Bo to oni przesądzili, że bramki padły, to oni kończyli akcję i to ich duża zasługa. Ale nie byłoby tych bramek, gdyby cała drużyna nie grała tak jak grała od początku meczu. A uważam, że cała drużyna dziś bardzo mocno dążyła do tego zwycięstwa, poprzednie dni nie były dla nas łatwe, a Leśnica to przecież też nie są „ułomki”. Dziś moja drużyna sumiennie wykonała swoją pracę, cały czas dążyła żeby w końcu ta pierwsza bramka padła. Przeciwnik zaś nie zagroził naszej bramce przez całe spotkanie, i to jest fakt. Jestem więc bardzo zadowolony z dzisiejszego meczu i mogę śmiało powiedzieć, że to było dziewięćdziesiąt minut gry na takim poziomie, na jakim chciałbym ją zawsze widzieć.
Ale cały czas to powtarzam i będę do znudzenia to mówił – nie będziemy strzelać co mecz czterech bramek. Cztery bramki w jednym meczu to powinno być święto, a my możemy się tylko cieszyć, że te święta tak często w tej rundzie mamy. Może dlatego niektórzy kibice w Radzionkowie przyzwyczaili się, że jest to norma. Liczę, że ci kibice, którzy najlepiej grę czują, widzą, że nawet jak wyniki były trochę słabsze, to ci zawodnicy zostawiali na boisku wszystkie swoje siły, będą wiedzieli, że te cztery bramki dziś, i cztery bramki w każdym innym meczu to tylko wyjątkowa nagroda za dobrą grę, za zaangażowanie, a nie wyznacznik do tego, co powinno być w każdym meczu.
Martwą dziś tylko trochę kartki, ale znając sędziego Niemczyka, który sędziuje nam przecież nie pierwszy mecz, poniekąd mogliśmy się tego spodziewać, bo wiemy, że jest to arbiter, który nie boi się używać kartek. Natomiast co do kartek w drugą stronę, to gdy wychodzimy na czystą pozycję, za chwilę nasz piłkarz może znaleźć się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, a zawodnik gości przejmuje piłkę ręką, to o ile znam się na przepisach, choć może nie tak dobrze jak trenerzy gości, to za to należy się żółta kartka, a że była to druga kartka tego piłkarza, oznaczać to musi automatyczne wykluczenie z gry.”

Marcin Dziewulski:

„Cieszymy się bardzo z trzech punktów. Wyszliśmy wszyscy na mecz zjednoczeni, naładowani, bardzo chcieliśmy go wygrać. Myślę, że od pierwszej minuty było u nas widać taki „power”, dążenie do zwycięstwa. Pierwsza połowa to dużo gry piłką, kilka niezłych sytuacji, nic jednak nie wpadało. W przerwie więc jeszcze bardziej zmobilizowaliśmy się, wyszliśmy na drugą połowę jeszcze bardziej naładowani, wymusiliśmy w sobie jeszcze większą adrenalinę. Powiedzieliśmy sobie, że musimy koniecznie tę bramkę strzelić. Ale nic na siłę – musimy być konsekwentni w tym co robimy, co sobie zakładamy, a ta bramka na pewno w końcu wpadnie. No i całą drugą połowę trzymaliśmy się zaleceń trenera, i nie bramka, a nawet cztery bramki udało się zdobyć.
Grało mi się dziś bardzo dobrze. Mam zadania defensywne, polegające na odbieraniu piłek i ich rozgrywaniu, i staram się z tego wywiązać jak najlepiej, ale jak tylko jest okazja pod bramką to próbuję to przodu, próbuję strzelić, próbuję asystować. Miałem kilka takich sytuacji, no ale nie udało się. Dziś przełamał się Adrian Mielec, to i mi w końcu coś wpadanie.
Bardzo się cieszę z występu Marka Sukera. Długo czekał i wreszcie się doczekał. Wywiązał się ze swoich zadań znakomicie.
Moja nowa fryzura, czy raczej jej brak to nic szczególnego, przecież wcześniej już mało włosów na głowie miałem, pomyślałem, że spróbuję, i ot taka po prostu mała zmiana zaszła.”

Tomasz Stranc:

„Powtarzaliśmy sobie cały czas w szatni, że nie ma innej możliwości jak tylko mecz z Leśnicą wygrać. Na pewno jednak do momentu, kiedy rywale dostali czerwoną kartkę było nam ciężko się do nich dobrać. Przecież to w tej lidze czołowa drużyna. Ale w końcu udało się. To ta czerwona kartka zrobiła nam więcej miejsca na boisku, i w końcu bramki się posypały. Adrian Mielec i Marek Suker dali super zmiany.
Takie bramki jakie dziś padły nie ogląda się często. Po czwartej bramce aż się załapałem za głowę, wyskoczyłem w ławki rezerwowych, bo to było niewiarygodne. Można by ją śmiało pokazywać w telewizji.
Najbardziej cieszy, że przełamaliśmy kryzys, jak to niektórzy nazywali. Ale tak naprawdę o żadnym kryzysie nie można było mówić, mieliśmy po prostu potknięcia, co dzisiejszy mecz udowodnił, bo gdyby faktycznie był to kryzys, to dziś tak wysoko i tak przekonująco z trzecią drużyna tabeli byśmy na pewno nie wygrali. Mam nadzieję, że do końca sezonu uda nam się to ciągnąc tak, jak dziś to wyglądało.”

Marek Suker:

„Było mi bardzo miło, kiedy kibice wywoływali mnie na boisko, i jestem szczęśliwy, że trener ich posłuchał i dał mi szansę. A ja byłem bardzo zdeterminowany z tego właśnie powodu, że kibice dawali mi na każdym kroku odczuć, że czekają na mnie, że na mnie liczą.
Chciałem wejść i od razu szarpnąć tę grę jeszcze do przodu, przyczynić się do bramki. Patrząc na grę kolegów z ławki, zauważałem, że gra była dobra, ale często brakowało strzału. Powiedziałem sobie, że jak tylko znajdę się na murawie, gdy tylko dobrą piłkę dostanę, to nieważne skąd uderzę ją na bramkę. A że ułożyło się to nawet lepiej niż to sobie wyobrażałem, to tylko mogę się z tego powodu bardzo cieszyć. Przy pierwszej bramce piłka zeszła mi na zewnętrzną część stopy, ale poleciała dokładnie tam gdzie miała polecieć.”