Trener Nielby Wągrowiec, Krzysztof Knychała:
„Zagraliśmy dwie różne połowy. Nie ukrywam, że w pierwszej połowie zastawiliśmy się na kontratak. No ale jak można rozgrywać kontratak, jak się traci takie bramki, jakie dziś straciliśmy. Mam na myśli przede wszystkim pierwsza bramkę. Nie mieliśmy tak wysoko tyloma zawodnikami podchodzić. Ale stało się, trudno. I w drugiej połowie musieliśmy naszą taktykę zmienić, wyszliśmy bardziej ofensywnie, z trójką z przodu – dwójką skrzydłowych i wysuniętym napastnikiem. I od początku drugiej połowy ta gra niewątpliwie nam się lepiej układała. Chociaż, powiem od razu, bo inaczej byłbym nieszczery, że to i tak Ruch Radzionków prowadził grę, to Ruch Radzionków był stroną przeważającą. W pierwszej połowie oddaliśmy może jeden czy dwa strzały, nie graliśmy tego, co było założone, więc tą część gry możemy uznać za nieudaną. W drugiej połowie, mimo, że Ruch Radzionków przez jej pierwsze dwadzieścia minut posiadał wciąż zdecydowaną inicjatywę, strzeliliśmy bramkę kontaktową, do której ja zachęcałem w przerwie, po to, by wprowadzić w szeregi gospodarzy nerwowość. To nam się udało. Myślę, że tą końcówką pokazaliśmy, że jesteśmy takim zespołem, który zawsze gra do końca i nigdy się nie poddaje. Dla nas naprawdę nie ma żadnej różnicy czy przegrywamy 0:2 czy 0:4. Akurat w tym meczu udało nam się zremisować, i to niewątpliwie znakomity wynik z tak dobrym przeciwnikiem. Nie ukrywam, że dziś zespół Ruchu widziałem pierwszy raz i uważam, że jest to jeden z głównych kandydatów do zwycięstwa w lidze. Jest to naprawdę bardzo dobrze poukładany zespół, a nam się udało tu wyciągnąć remis i możemy wracać do domów bardzo zadowoleni.”
Trener Rafał Górak:
„Na pewno tego meczu nie powinniśmy zremisować. To jest najważniejsza sprawa i to jest fakt. To, że przeciwnicy często mówią, że to my jesteśmy głównym faworytem do awansu, to moim piłkarzom będę musiał bardzo stanowczo wytłumaczyć, że „papierowe tygrysy” to w bardzo wielu miejscach, ale nie tutaj. W Radzionkowie tak być nie może. Nie możemy być Zagłębiem Sosnowiec poprzedniego sezonu. I z pewnością nie będziemy. Na pewno mogę się cieszyć, że przez naprawdę długie fragmenty gry w tym meczu zdecydowanie dominowaliśmy, i że to my prowadziliśmy grę. Z tej perspektywy nie wolno nam było zremisować, ale sama końcówka pokazała, że ten jeden punkt trzeba przyjąć z pokorą i z godnością, bo gdyby przeciwnik lepiej rozegrał kilka piłek to mogło być po nas. I tak ten remis przyjmujemy. Bramkę na 2:2 znów straciliśmy po strzale głową. A jak się traci głową bramki to znaczy, że gdzieś jakaś piłką jest nieasekurowana. To są indywidualne błędy. Trzeba nad tym wszystkim pracować, trzeba sobie to wszystko tłumaczyć. Bo jeśli na cztery bramki w tym sezonie trzy tracimy po strzałach głową, to coś nie jest na pewno dobrze.”