Tu nic nie stoi w miejscu – wywiad z Adrianem Mielcem

– Jak się czujesz na Śląsku, jak się odnalazłeś w nowym klubie? Pytanie o tyle zasadne, że jesteś jedyną osobą w klubie nie związaną w żaden sposób z tym regionem, a sam klub Ruch Radzionków uchodzi za jeden z najbardziej śląskich.

– Na razie czuję się tu dobrze. Widać to po tych sparingach, no bo skoro na początek strzeliłem już w nich trzy bramki, to znaczyć musi, że odnajduję się tu dobrze. Choć, muszę przyznać, nie do końca jeszcze rozumiem się z nowymi kolegami na boisku, ale idzie to w dobrym kierunku.

– Na pełne zrozumienie się z nowymi kolegami na boisku potrzeba oczywiście czasu, ale czy już ich wszystkich poznałeś, wszystkich kojarzysz?

– W miarę już wszystkich kojarzę, i z ksywek, i z imion. Także jest pod tym względem całkiem dobrze.

– Braci bliźniaków Gielów już nie mylisz?

– (śmiech) Dokładnie…

– A coś Cię tu zaskoczyło? Z punktu widzenia osoby pochodzącej z Krakowa czuje się, że to jest tak śląski klub?

– Powiem szczerze, że nawet tego tak nie odczuwam. Nie widać tego, żeby to był to tak bardzo śląski klub, a przynajmniej gwary na treningach raczej nie słychać. Nie ma żadnych różnic, wszystko jest w porządku.

– W związku z przejściem do Ruchu Radzionków, musiałeś się także na Śląsk przeprowadzić.

– Dokładnie, wynajmuję mieszkanie w Chorzowie, i jak na razie jest super.

– Jesteś tu sam czy sprowadziłeś też żonę?

– Oczywiście, jestem razem z żoną. Żona z pobytu tutaj jest też bardzo zadowolona.

– Grałeś dotąd głównie w niższych ligach, w grupach wschodnich, kibicom na Śląsku nie jesteś więc znaną postacią. Sympatycy Ruchu Radzionków też jak dotąd nie mieli zbyt wielu okazji, by zobaczyć Cię na boisku w nowych barwach, bo sparingi graliście na obcych stadionach, na wyjazdach. Jakbyś się więc przed nimi scharakteryzował, przedstawił się im, jakie są Twoje największe piłkarskie atuty, a gdzie być może widzisz braki?

– Ciężko o sobie tak mówić. Kibicom na Śląsku rzeczywiście nie jestem znany, kibicom Ruchu Radzionków też. Ale nawet trenerowi nie jestem jeszcze do końca znany. O sobie mogę powiedzieć tyle, że ogólnie gram na środku pomocy, bywam też bocznym pomocnikiem, także w ataku mogę grać. Można więc powiedzieć, że jestem uniwersalnym zawodnikiem. Jestem też zawodnikiem bramkostrzelnym, bo jesienią w Wolbromiu strzeliłem tych bramek osiem, grając w pomocy, a w sparingach tu jak na razie trzy. Mam niezłe uderzenie, może w lidze po moich strzałach z rzutów wolnych też coś wpadnie. Zobaczymy.

– Przyszedłeś tu z Przeboju Wolbrom – czołowej drużyny drugiej ligi, gdzie byłeś wyróżniającym się piłkarzem. Twoje przyjście do klubu trzeciej ligi można więc było odebrać jako zaskoczenie.

– Faktycznie, wszyscy tak uważają. Ale ja jestem po słowie z Prezesem Baranem, on mnie przekonał, rozmowy te były konkretne. Ogólnie zobaczyłem, że organizacyjnie to super wygląda, że jest tu wielu dobrych i obiecujących chłopaków, i to wystarczyło by mnie skłonić do przyjścia tutaj.

– Ale jednak miałeś propozycje z wyższych lig. Byłeś przymierzany do Polonii Bytom, Korony Kielce, Kmity Zabierzów.

– Co się stało z Kmitą Zabierzów, wszyscy wiemy – rozwiązała się, i już wtedy, gdy tam byłem, nie wyglądało to najlepiej. Polonia Bytom nie przedstawiła mi żadnych konkretów, nikt nawet konkretnie ze mną tam nie rozmawiał. A tutaj w Radzionkowie rozmawiano ze mną od początku konkretnie, i jak już mówiłem, to skłoniło mnie, aby grać w Ruchu. Tym bardziej, że w tym klubie są naprawdę ambitne cele, że nie gramy o nic, ale walczymy o awans, a i w drugiej lidze też o ten awans powalczymy. Prezes mówił mi, że celem klubu jest właśnie pierwsza liga. Walcząc o te cele, będę mógł się cały czas rozwijać.

– Faktycznie jesteś przekonany, że szybki awans do pierwszej ligi jest w zasięgu tej drużyny?

– Tak, ja znam przecież drugą ligę, bo w niej jeszcze niedawno grałem, i uważam na tej podstawie, że nasz zespół spokojnie da sobie radę w drugiej lidze. Awans potem do pierwszej ligi jest spokojnie w zasięgu z tak dużą i wyrównaną kadrą, i w klubie tak dobrze ułożonym organizacyjnie. W Wolbromiu mieliśmy dwunastu, trzynastu zawodników do gry, i z tak małą kadrą raz mieliśmy mistrza jesieni, teraz skończyliśmy na wysokim czwartym miejscu. A tutaj jest naprawdę bardzo dużo dobrych chłopaków, tym samym szansa takiego szybkiego awansu jest naprawdę realna.

– A właściwie dlaczego rozstałeś z Przebojem, w końcu czwarte miejsce tego klubu w tabeli drugiej ligi już teraz mogłoby Ci gwarantować walkę o awans na zaplecze Ekstraklasy?

– Dokładnie, ale tamtejszy prezes stwierdził, że nie chce awansu, że zadowala go ten poziom, który już mają. Do tego troszkę sponsorów się tam powycofywało, i wspólnie z chłopkami stwierdziliśmy, że nie ma sensu być w klubie, który z góry zakłada, że gra o nic. Dlatego odszedłem, a podobnie postąpili i inni zawodnicy. Miałem kilka propozycji, w Wolbromiu już cztery lata byłem – trzy, albo cztery sezony. Stwierdziłem, że wystarczająco czasu tam spędziłem. Odszedł zresztą stamtąd trener Szymanowski, z którym bardzo dobrze mi się współpracowało. Nic jednak nie ujmując trenerowi Góralczykowi, to też bardzo dobry trener.

– No i w ten sposób tu w Radzionkowie być może, czego wszyscy byśmy sobie życzyli, powalczysz o ten swój pierwszy duży sukces w seniorskiej karierze, czyli o awans do pierwszej lig. Ale masz za sobą, o czym może nie każdy wie, spory sukces w piłce juniorskiej – byłeś z Hutnikiem Kraków wicemistrzem Polski.

– Tak, wywalczyłem z Hutnikiem wicemistrzostwo Polski juniorów. W Hutniku zresztą mi się bardzo dobrze układało, stawiano tam na mnie. Trener, który mnie tam prowadził od najmłodszych lat odszedł stamtąd do Górnika Wieliczki, więc i ja odszedłem – do Dalinu Myślenice, gdzie grałem pół roku. I stamtąd trafiłem do Przeboju.

– Macie za sobą serię sparingów z drużynami z czołówki drugiej ligi, a pojedynki te wyglądały bardzo obiecująco. Ale jednak to tylko sparingi. Czy mogą one już coś mówić w kontekście przyszłego sezonu w wyższej lidze, czy tylko w kontekście rundy wiosennej tego trzecioligowego sezonu?

– Wiadomo, że sparing nie może się równać meczowi ligowemu, ale naprawdę te sparingi pokazały, że jest tu bardzo dobra drużyna, z którą już teraz spokojnie dalibyśmy sobie radę w wyższej lidze. Ani jeden z tych naszych rywali nie grał żadnej rewelacji. Pokonaliśmy przecież też Kluczbork, który jest tu na Zachodzie bardzo wysoko w drugiej lidze. A graliśmy przecież od nich dużo lepiej, stosunkowo łatwo wygraliśmy. Od Zagłębia Sosnowiec też przecież byliśmy, i to na ich terenie, dużo lepsi, mogliśmy spokojnie z nimi wygrać. Niestety skończyło się pechowo. Spokojnie możemy powalczyć w przyszłym sezonie, no chyba, że coś w klubie poszłoby nie tak, ale na razie zupełnie nic na to nie wskazuje.

– Za tydzień pierwszy mecz ligowy. Jak czujesz, czy pojawisz się w wyjściowym składzie przeciwko Orłowi Psary/Babienica?

– Nie wiem na kogo trener w tym meczu postawi, ale skoro na razie na mnie stawia, to chciałbym, żeby i w lidze na mnie postawił. A gdyby tak się stało, to robiłbym wszystko, żeby w tym pierwszym składzie na stałe zostać.

– Właśnie, choć to niższa liga niż ta, w której grałeś w Wolbromiu, to wydaje się, że tu możesz mieć o wiele trudniej o miejsce w składzie niż w tej czołowej drugoligowej drużynie. A kandydatów do gry w pomocy jest tu przynajmniej kilku wyśmienitych.

– Dokładnie, czuje się tu sporą konkurencję, ale jest to bardzo fajne, bo tu nic nie stoi w miejscu, nikt nie ma pewnego pierwszego składu. Ta rywalizacja przekłada się na maksa na treningach, i na meczach też na pewno będzie się przekładać na maksa. Zobaczymy czy trener będzie akurat na mnie stawiał, a ja postaram się odpłacić strzelając bramki.

– W sparingach grałeś na środku, ale i byłeś próbowany na boku pomocy. Jedno i drugie, jak już mówiłeś, nie jest dla Ciebie nowością, choć jednak ze środkiem jesteś bardziej kojarzony. Gra na boku też by Ci w pełni odpowiadała?

– W Hutnik grywałem na przykład w ataku, w trzeciej lidze w ataku grywałem cały czas, do Przeboju przychodziłem też jako napastnik, ale ostatnie sezony grałem w środku. Jestem naprawdę uniwersalnym zawodnikiem, i na każdej ofensywnej pozycji dam sobie radę. Mogę grać w środku, na prawej stronie, na lewej, w ataku – nie ma z tym naprawdę żadnego problemu. Tylko w obronie się raczej nie widzę, raczej nigdy tam nie grywałem.