Trener Kamil Rakoczy:
Na pewno wygrana w tak dramatycznych okolicznościach na boisku wyraźnego lidera ligi, który dotąd u siebie z kwitkiem odprawiał kolejnych rywali, i fakt, że był to także mecz derbowy, wzmocni naszą drużynę i będzie dla niej bardzo cennym doświadczeniem. Czujemy się doskonale, szacunek dla chłopaków, że tak świetnie zareagowali w przerwie. W pierwszej połowie to była pełna dominacja gospodarzy, my mieliśmy w niej bardzo mało do powiedzenia, i tak naprawdę mogliśmy się cieszyć, że schodząc na przerwę nie przegrywaliśmy jedną czy dwoma bramkami. Ostre słowa padły w szatni, bardzo dużo wniosły dwie zmiany przeprowadzone tuż po wznowieniu gry w drugiej połowie. Mam tu na myśli świetnie wejście Jakuba Kulińskiego i Mateusza Hermasza, którzy doprowadzili do tego, że zaczęliśmy stwarzać coraz więcej sytuacji, aż w samej końcówce wywalczyliśmy rzut karny, który dał nam zwycięstwo. Mimo porażki Gwarek pozostaje murowanym faworytem do wygrania ligi, i trzymam kciuki by tym razem udało im się wywalczyć awans w barażach. My w końcówce ligi powalczymy o to by zakończyć sezon na drugim miejscu, postramy się też coś osiągnąć w Pucharze Polski. Cieszymy się bardzo, że mamy za sobą tak oddaną grupę kibiców, szatnia bardzo to docenia, że może grać dla nich, i efektem tego była ta wielka radość jaka zapanowała właśnie między zawodnikami i kibicami po bramce i ostatnim gwizdku sędziego.
Trener Gwarka Krzysztof Górecko na konferencji prasowej:
Gratuluję trenorowi i zawodnikom Ruchu, bo takie zwycięstwo bardzo musi cieszyć, strzególnie jak się strzela bramkę w doliczonym czasie gry, która daje trzy punkty. Wydaje mi się, że w pierwszej połowie Gwarek miał przewagę, mogliśmy w niej strzelać bramki. W drugiej połowie zarysowała się już przewaga Radzionkowa, czego efektem był rzut karny, z całą pewnością podyktowany prawidłowo. My natomiast najbardziej żałujemy sytuacji tuż przed jedenastką, kiedy wyszliśmy z kontrą trzech na dwóch, a gdy Hewlik minął zawodnika było nawet trzy na jeden. Powinniśmy tą sytuację zakończyć bramką, a wtedy to my cieszlibyśmy się ze zwycięstwa. Wydaje mi się, że mecz był bardzo dobry, było widać, że spotkały się w nim dwie najlepsze drużyny ligi – lider i wicelider – prezentujące bardzo wyrównany poziom. Mogliśmy się spodziewać trudnego meczu. Zasłużona wygrana Ruchu Radzionków, my zaś musimy się pozbierać, bo za dwa dni kolejny mecz. Przed meczem studziliśmy emocje, bardzo chcieliśmy by wyglądał on inaczej niż nasze poprzednie rywalizacje. Było dużo walki i zaangażowania z obu stron, ale był to czysty pojedynek, nie było nim żadnych brutalnych zagrań ani zawodników Ruchu ani Gwarka. Chyba to się wszystkim bardziej podobało niż te ostatnie mecze.
Marcin Dziewulski:
Historia spotkań z Gwarkiem pokazywała, że były to dotąd mecze na spince, pełno było w nich z obu stron złości, agresji, złych emocji. Dobrze, że ta karta się odwróciła. My od dwóch, trzech kolejek myśleliśmy już o tym meczu, szatnia się nakręcała i mocno wierzyła, że możemy tutaj wygrać. Wiedzieliśmy, że przyjdzie taki moment, jakaś piłka meczowa, która komuś gdzieś spadnie. Byliśmy uważni w obronie i cały czas do tego dążyliśmy. Chwała Marcinowi Trzcionce, że wytrzymał ciśnienie i oddał dobry strzał. Pierwsza połowa nam zupełnie nie wyszła, nie zrealizowaliśmy naszego planu i w przerwie byliśmy na siebie bardzo źli. Powiedzieliśmy sobie, że musimy przejąć kontrolę nad meczem, położyć piłkę na ziemi i zacząć nią w końcu grać. Po części nam się to udało, doszła do tego duża mobilizacja i wiara w zwycięstwo. Szacun dla drużyny i dla trenerów, i dla wszystkich w klubie, bo w ostatnim czasie bardzo się wszyscy zjednoczyliśmy, a wielka radość po bramce pokazała też nasze zjednoczenie na boisku. Ta radość była tak szczera, że bez zastanowienia podbiegliśmy do kibiców i już nikt tego nie kontrolował. To są najpiękniejsze momenty w piłce nożnej. Ja cieszę się, bo to już moje któreś z kolei derby z Gwarkiem w Tarnowskich Górach, i w końcu sięgneliśmy tutaj po trzy punkty.