Wyszarpane zwycięstwo – po meczu w Myszkowie

Trener Marcin Dziewulski:
Dużo emocji. Trzeba powiedzieć wprost, że wyszarpaliśmy to zwycięstwo. Za mną wiele lat gry w piłkę, i doskonale wiem, że takie mecze muszą się zdarzać, a umieć w nich wygrywać, to kluczowe dla późniejszego sukcesu. Dlatego wielkie brawa dla drużyny, że choć długimi momentami cierpiała, choć rywal stwarzał sobie sytuacje, to jednak cały czas grała konsekwentnie, z zaangażowaniem, z dużym sercem. Sprzyjało nam też trochę szczęścia. Ale spodziewaliśmy, że ten mecz może tak wyglądać – Myszków to naprawdę groźna drużyna, szczególnie u siebie, która jeszcze dużo punktów w tej lidze zbierze. Jednak po czerwonej kartce dla rywala oczekiwałem, że spokojnie będziemy się utrzymywać przy piłce daleko od naszej bramki. A to, że w taki sposób doprowadziliśmy do rzutu karnego było szokiem, ale jednak w głowie miałem wielką wiarę w Rafała Strzelczyka, który ma świetne wyczucie i świetny timing. Tak jak tydzień temu Rafał Kuliński strzelił pierwszego gola, tak dziś Rafał Strzelczyk obronił nam rzut karny. To są ich momenty, ale jestem pewny, że każdy z zawodników doczeka takiego momentu, kiedy odciśnie piętno na meczu.

Rafał Strzelczyk:
Nie czuję się bohaterem tego meczu. Uważam, że po drugiej stronie Bartek Kucharski miał tyle samo pracy co i ja, a przed rzutem karnym obronił sytuację sam na sam. Gdyby wtedy padła bramka, mecz byłby zamknięty, a grający w dziesiątkę rywal – nawet mając rzut karny – nie dogoniłby nas. Cieszę się jednak z tego, że udało się drugi raz z rzędu zachować czyste konto. Myszków przegrywając musiał atakować, ale naprawdę świetnie spisywali się Rafał Otwinowski z Tomkiem Harmatą, którzy kilka razy blokowali strzały z bliskiej i dalszej odległości.

Andrzej Piecuch:
Udało się nam bardzo szybko strzelić bramkę, i to zdeterminowało dalszy przebieg meczu. Wiadomo, że Myszków z uciekającym czasem musiał coraz bardziej naciskać. I byliśmy kilka razy w opałach. Ale w Myszkowie zawsze gra nam się ciężko, wszystkie dotychczasowe mecze tutaj, które pamiętam, były na styku. Udało nam się jednak przez te długie minuty odpierać ich ataki, i dowieźliśmy prowadzenie do samego końca. Trzeba oddać, że bezsprzecznie bohaterem meczu był Rafał Strzelczyk, bo obronić rzut karny praktycznie w ostatniej minucie meczu to naprawdę wielka sztuka.