Zwycięski mecz walki. Ruch – Bałtyk Gdynia 1:0

Trener Rafał Górak przed spotkaniem z Bałtykiem Gdynia spodziewał się, że rywal ten postawi poprzeczkę zdecydowanie wyżej niż Lechia Zielona Góra, a nawet niż KSZO Ostrowiec Świętokrzyski w meczu Remes Pucharu Polski. I nie pomylił się. Radzionkowianie wygrali trzeci mecz z rzędu, jednak ta wygrana przyszła im najtrudniej. Choć po pierwszych kilku minutach wydawać mogło się, że „Cidry” powtórzą co najmniej wynik z Zielonej Góry.

Już pierwsza akcja meczu, przed upływem sześćdziesięciu sekund gry, powinna była przynieść gospodarzom prowadzenie. Ładnie do środka przed pole karne przedarł się Piotr Giel, i zagrał do szesnastki do Sebastiana Gielzy. Strzał napastnika Ruchu został zablokowany, ale piłka wróciła pod jego nogi, który jednak będąc w zasadzie samemu przed bramkarzem kilka metrów do bramki posłał ją wprost w ręce Chamery.
Radzionkowianie z dużą łatwością przedostawali się pod pole karne przeciwników. W 5 minucie wrzutkę Piotra Mazura z lewego skrzydła mocną główką zgrał przed bramkę Jacek Wiśniewski. Nikt jednak nie sięgnął piłki, choć kilku zawodników Ruchu było tego blisko. Minęła minuta, a po efektownym dryblingu Piotra Giela sam na sam z bramkarzem znalazł się Adam Kompała, lecz trafił tylko wprost w Chamerę, a obrońcy Bałtyku wybili bezpańską piłkę.
Nerwowo reagujący na ławce trenerskiej szkoleniowiec gości Rzepka co chwila irytował się na swoich piłkarzy, ale ci jeszcze przed upływem dziesięciu minut zgodnie z życzeniem swojego opiekuna uporządkowali szyki obronne, a nawet na parę chwil potrafili przejąć inicjatywę na boisku.
W 9 minucie wybitą z pola karnego po rzucie rożnym piłkę uderzył mocno sprzed szesnastki Pięta. Seweryn Kiełpin wypiąstkował ją jednak nad poprzeczkę.
Po tych kilku chwilach przewaga na placu gry znów wróciła do gospodarzy, ale tym ciężko było cokolwiek zdziałać pod polem karnym Bałtyku. Ciut groźniejsi byli kontratakujący Gdynianie. W 17 minucie uderzenie Nadolnego z linii pola karnego zostało zablokowane, a lecącą na rzut rożny piłkę złapał Kiełpin. W minucie 21 z podobnej odległości strzelał Hartman, ale zrobił to zbyt lekko i zbyt sygnalizowanie, by sprawić kłopoty bramkarzowi Ruchu.
To zdarzenie obudziło „Cidry” w ofensywie. W 23 minucie gdyby nie wślizg obrońcy, który w ostatniej chwili podbił piłkę, Gielza mógł znaleźć się sam na sam z Chamerą, po technicznym prostopadłym dograniu Piotra Gierczka. W minucie 27 próbujący wybijać z pola karnego piłkę jeden z graczy Bałtyku skiksował. Futbolówka spadła na nogi Kompały, który jednak z kilkunastu metrów nieczysto trafił w nią wolejem, pudłując o kilka metrów.
W 28 minucie żółto-czarni dopięli wreszcie swego. Wydawało się, że dryblujący przy linii pola karnego Gielza straci niechybnie piłkę. Ten jednak odegrał ją na osiemnasty metr do Gierczaka, który z pierwszej piłki, piekielnie mocnym strzałem posłał ją w samo okienko bramki Chamery.
Goście odpowiedzieć mogli w 30 minucie, kiedy po szybkiej akcji Nadolny wpadł z piłką przed bramkę, ale jego strzał odbił Kiełpin, a Wiśniewski spadającą na piąty metr piłkę wyekspediował głową z dala od bramki.
W minucie 31 po serii wymiany piłek między zawodnikami Ruchu, przed bramkę futbolówkę posłał Piotr Giel. Zamykający akcję Marcin Kowalski uderzył jednak obok słupka. A trzy minuty później po wyłożeniu od Piotra Giela, Gierczak próbował skopiować swój wyczyn z 28 minuty. Tym razem jednak posłał piłkę wysoko nad poprzeczką.
W 39 minucie w długim dryblingu, dopiero w polu karnym powstrzymany został Pięta, a po sześćdziesięciu sekundach na strzał prawie z połowy boiska zdecydował się Adamus. Piłka wylądowała na górnej siatce bramki, ale Kiełpin pewnie kontrolował jej lot.
W doliczonym czasie gry pierwszej połowy po ciekawym rozegraniu rzutu rożnego z woleja uderzał Gierczak, strzał ten jednak został zablokowany.

Po przerwie z większym animuszem przesunęli się do przodu piłkarze Bałtyku. „Cidry” jednak szybko wybiły z głowy przyjezdnym zapędy pod bramkę Kiełpina. W 47 minucie wyraźnie trącony padł w polu karnym Gielza, lecz sędzia ku zdziwieniu widowni to napastnikowi Ruchu pokazał żółtą kartkę za domniemane symulowanie faulu. W 49 minucie próbujący wyprowadzać sprzed pola karnego piłkę jeden z obrońców Bałtyku dał sobie ją odebrać Mazurowi, który od razu uderzył z linii szesnastki, jednak wprost w ręce bramkarza.
Ruch wyraźnie szanować zaczął swój wynik, Bałtyk zaś potrafił nękać gospodarzy tylko wrzutami z boku boiska, lub ze stałych fragmentów gry, które jednak pewnie lądowały w rękach Kiełpina. Przez długie minuty licznie zgromadzeni kibice oglądali tzw. piłkarskie szachy. Piłkarze Bałtyku irytowali zaś publiczność częstym symulowaniem faulów i wymuszaniem gwizdka sędziego.
Ożywić mecz spróbował Michał Zioło, który w 55 minucie wykonywał rzut wolny na własnej połowie. Widząc spacerującego kilka metrów od linii końcowej Chamerę, uderzył wprost na bramkę z tej ogromnej odległości. Przez chwilę na pewno bramkarz gości najadł się strachu, ale ostatecznie piłka przeleciał nad poprzeczką.
Dwie sytuacje Gierczaka, w których najpierw w 58 minucie zabrakło mu centymetrów by „dziubnąć” do pustej bramki podanie Gielzy (który sam powinien był w tej sytuacji strzelać) po koronkowej akcji całej drużyny, a potem, dopiero w 73 minucie, stracił spod nóg piłkę będąc kilka metrów od bramki po centrze z rzutu wolnego Kompały, to w tym długim okresie meczu jedyne ciekawe fragmenty pod którąkolwiek z bramek.
Na kolejną groźną akcję trzeba było czekać aż do 86 minuty, kiedy Piotr Giel wyłożył piłkę Markowi Sukerowi, który jednak z kilku metrów uderzył nad poprzeczką.
W 88 minucie wrzutkę Sukera ręką przejął w polu karnym jeden z obrońców Bałtyku. Widzieli to wszyscy, tylko nie sędzia, którego gwizdek milczał w tej sytuacji jak zaklęty.
Uparcie i zawzięcie próbujący całą drugą połowę dostać się z piłką w pole karne gospodarzy piłkarze Bałtyku uczynili to w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Sytuację wyjaśnił jednak Zioło wybijając sprzed bramki piłkę na rzut rożny.

Skromne, acz zasłużone zwycięstwo pozwoliło piłkarzom Ruchu Radzionków zachować, przynajmniej przed niedzielnym meczami drugiej kolejki pozycję lidera drugoligowej tabeli. Ci zaś, którzy zdecydowali się to sobotnie gorące popołudnie spędzić na stadionie w Bytomiu-Stroszku obejrzeli nie tylko przepięknej urody bramkę, ale bardzo zacięty, trzymający w napięciu mecz walki, w którym jednak, szczególnie w drugiej połowie, zabrakło dogodnych sytuacji strzeleckich.