Trener Damian Galeja:
Nie da się ukryć, że graliśmy dziś bardzo osłabieni, i mam tu na myśli nie tylko Piotra Rockiego i Andrzeja Buchcika, ale też bardzo dobrze spisującego się w ostatnich meczach Szymona Tutaja, który już w pierwszej minucie musiał zejść z boiska. Ale na pewno nie chciałbym tej porażki zrzucać na karb osłabień. Bo od tego mamy w kadrze większą ilość zawodników, by w każdej chwili każdy z rezerwowych był gotowy do wejścia i godnego zastąpienia nieobecnych. Mamy też w drużynie innych zawodników, którzy mogą być liderami, i uważam, że dziś Marcin Dziewulski, Robert Wojsyk, Marcin Trzcionka czy Damian Sadowski zagrali na swoim poziomie. Reszta nie pokazała jednak tego, co potrafi. Główną przyczyną tej porażki był na pewno brak stabilności w środku pola, gdzie Marcin Dziewulski zmuszony był do pracy za dwóch zawodników, i nic dziwnego, że w końcówce brakło mu sił. Rozegraliśmy dziś najsłabsze zawody na własnym stadionie. Źle reagowaliśmy na boiskowe wydarzenia, bo zamiast wziąć piłkę z bramki i popędzić z nią z wiarą do środka, po straconym golu opuszczaliśmy głowy.