Są mecze, które w pamięci kibiców zostają na bardzo długo. Nie tylko wtedy, gdy przychodzi mierzyć się o wyjątkową stawkę, ale również – a może przede wszystkim – gdy przebieg spotkania trzyma w napięciu do samego końca. Wybraliśmy dla was pięć spotkań ostatniej dekady, które naszym zdaniem najmocniej zasłużyły na miano dreszczowców rodem z kina najwyższej klasy.
5. Ruch Radzionków – Lechia Dzierżoniów 3:3 (Sezon 2018/19, 30. kolejka III ligi, 18 maja 2019)
Nie jest to pewnie spotkanie, które w Radzionkowie będziemy wspominać z przyjemnością, ale… działo się naprawdę sporo. Jesień sezonu 2018/19 “Cidry”, grające w roli beniaminka, mogły zaliczyć do udanych. Niewiele wskazywało więc, że całe rozgrywki zakończą się dla “Żółto-Czarnych” klapą w postaci powrotu na IV-ligowe boiska. Tym bardziej, że rundę rewanżową podopieczni trenera Kamila Rakoczego rozgrywali już w Radzionkowie, a nie – jak we wcześniejszym półroczu – “awaryjnym” obiekcie Sokoła Orzech.
Tamte rozgrywki obfitowały w emocjonujące starcia. Derbowe mecze z Gwarkiem Tarnowskie Góry, kapitalne otwarcie z rezerwą Miedzi Legnica, czy strzelanina z Piastem Żmigród. Zdecydowaliśmy się jednak przypomnieć domowy bój z Lechią Dzierżoniów, rozgrywany w końcowej fazie zmagań.
Już pierwsze, rozgrywane w Dzierżoniowie spotkanie przyniosło mnóstwo emocji. Ruch dopiero w końcówce meczu przechylił szalę wygranej na swoją korzyść. W rewanżu potrzebował podobnego wyniku. Wygrana sprawiała, że pogoń za “bezpiecznymi” MKS-em Kluczbork i Foto-Higieną Gać byłaby jeszcze realna. Strata punktów – przy aż 5 spadkowiczach na mecie rozgrywek – w praktyce niemal odbierała “Cidrom” nadzieje.
Przetrzebiony kontuzjami Ruch po pierwszych 30 minutach przegrywał z pogodzoną już przecież ze spadkiem Lechią 0:2. Nie brakowało kontrowersji, charakteru, ale… zabrakło czasu. “Cidry” za sprawą gola Roberta Wojsyka przed przerwą złapały kontakt z rywalem, po drugim już w tym spotkaniu rzucie karnym kilka minut po zmianie stron znowu mieli dwa gole straty do przyjezdnych. Najpierw Andrzej Piecuch, a później Mateusz Hermasz sprawili, że fani Ruchu znowu mogli mieć nadzieje na przerwanie serii ośmiu meczów bez zwycięstwa, ale – mimo frontalnych ataków – na więcej nie wystarczyło już minut…
4. Sarmacja Będzin – Ruch Radzionków 3:3 (Sezon 2016/17, 8. kolejka IV ligi, 17 września 2016)
To nie był wymarzony początek sezonu w wykonaniu aspirującego do gry o awans Ruchu Radzionków. W siedmiu pierwszych kolejkach drużyna trenera Damiana Galei trzy razy traciła punkty, już na początku rozgrywek znacznie utrudniając sobie rywalizację o wygranie ligi. Nadzieje na poprawę sytuacji były jednak spore, a okazją do poprawienia punktowego dorobku miał być mecz z Sarmacją Będzin.
Tyle, że będzinianie nadspodziewanie dobrze zaczęli rozgrywki, a także… mecz z “Cidrami”. Bartosz Kucharski przed przerwą dwa razy wyciągał piłkę z siatki po strzałach Michała Dyrdy, pokonał go również Józef Misztal. I wtedy w rolę pierwszoplanowej gwiazdy widowiska wcielił się Piotr Rocki. Pomocnik swoimi popisami sprawił, że docinki miejscowych dotyczące jego wieku szybko zmieniły się w podziw i owację na stojąco. “Rocky” najpierw bez przyjęcia huknął po ziemi z narożnika pola karnego, później wykazał się sprytem w “szesnastce” rywala dając Ruchowi gola kontaktowego, a na 8 minut przed końcem z pomocą rykoszetu doprowadził do wyrównania. Klasyczny hat-trick 42-latka w ostatecznym rozrachunku dał radzionkowianom punkt i wiarę w to, że każde straty w lidze można jeszcze odrobić. – Mocne słowa w szatni i pokazaliśmy, że jednak mamy charakter i jaja (…). Zabrakło trochę czasu, myślę, że zagralibyśmy trzecią, a może i czwartą połowę, bo siły są (…). To jest Ruch Radzionków, jeśli nie idzie trzeba dawać za ten klub serce i walczyć – mówił po meczu Rocki. – Był groźny i był wszędzie – komplementował podopiecznego trener Damian Galeja.
3. Ruch Radzionków – Ruch II Chorzów 2:2 (Sezon 2013/14, 13. kolejka III ligi, 26 października 2013)
Pierwsze miesiące reaktywowanych “Cidrów”, które po roku nieobecności na piłkarskich boiskach zainaugurowały rozgrywki w reformowanej właśnie III lidze. Budowana od podstaw przez trenera Wojciecha Osyrę drużyna w pierwszej fazie sezonu radziła sobie nadspodziewanie solidnie, a jej utrzymanie na czwartym szczeblu zmagań wydawało się zupełnie realne. Już wcześniej emocji dostarczyły choćby rozstrzygane w końcówkach derby z Szombierkami (2:3), czy starcie ze Szczakowianką (2:1). W 13. serii rozgrywek do Radzionkowa przyjechały rezerwy Ruchu Chorzów. Skład “dwójki” bijących się wówczas medale Mistrzostw Polski “Niebieskich” był iście ekstraklasowy. Wystarczy zerknąć na wyjściowy skład chorzowian desygnowany do gry przy Narutowicza:
Krzysztof Kamiński – Marek Szyndrowski, Adrian Mrowiec, Maciej Sadlok, Marcin Konczkowski, Jakub Smektała, Łukasz Tymiński, Patryk Lipski, Rafał Stanisławski, Marek Zieńczuk, Grzegorz Kuświk. Prawda, że nawet dziś zestawienie wygląda “ekstraklasowo?”
“Żółto-Czarni” postawili się imiennikowi z Chorzowa. Na miano prawdziwego herosa zapracował stojący w bramce “Cidrów” Dariusz Poturalski, a po końcowym gwizdku na ogromne brawa zasłużyli wszyscy gracze Radzionkowa. Na gola Kuświka przed przerwą odpowiedział Michal Farkas, po trafieniu Smektały do remisu na 8 minut przed końcem doprowadził zaś Adam Toszek. – Za determinację, ambicję, wolę walki trzeba pochwalić moją drużynę. I za to, że nie przestraszyli się głośnych nazwisk w składzie rywala. To był właśnie ten radzionkowski charakter, jaki chcemy zawsze oglądać – komentował na gorąco występ podopiecznych trener Osyra.
2. Gwarek Ornontowice – Ruch Radzionków 3:4 (Sezon 2021/22, 4. kolejka IV ligi, 28 sierpnia 2021)
Najświeższe z przytaczanych przez nas wspomnień, ale jesteśmy pewni, że ten mecz przetrwa w opowiadaniach obecnych na nim fanów jeszcze wiele, wiele lat! Zwrotami akcji można by obdzielić kilka kolejek, a przeżyte emocje niejedną osobę o słabszych nerwach mogłyby przyprawić o kłopoty z pracą serca.
Ruch pojechał do Ornontowic jako jedna z trzech drużyn, które sezon zaczęły z kompletem trzech kolejnych wygranych. Do tego czasu Rafał Strzelczyk ani razu nie wyciągał nawet piłki z sieci, a że Gwarek – z bramkowym bilansem 1:7 – spisywał się u progu rozgrywek mizernie, niewiele wskazywało na tak szalony przebieg sierpniowego widowiska.
Do 30. minuty wszystko szło po myśli ekipy trenera Marcina Dziewulskiego. “Cidry” przeważały, a wynik głową otworzył Rafał Otwinowski. Raptem 5 minut później niefortunna interwencja drugiego ze stoperów – Tomasza Harmaty – doprowadziła do remisu. Nieco ponad 20 minut po zmianie stron prowadzenie miejscowym dał Kamil Lewnadowski i… karuzela rozkręciła się na dobre.
W 81. minucie do remisu po akcji dwóch rezerwowych z asysty Adama Barana do remisu doprowadził Amine Bougduiga. Dwie minuty później po rzucie rożnym do siatki z bliska trafił kolejny zmiennik – Kamil Banaś. Miejscowi rzucili się do odrobienia strat, a do celu poprowadził ich Lewandowski, drugi raz tego dnia pokonując Strzelczyka. Ekipa trenera Dziewulskiego pokazała jednak kawał charakteru. “Żółto-Czarni” nie zamierzali godzić się ze stratą punktów, ruszyli z ofensywą i w 4. minucie doliczonego czasu gry za sprawą drugiego tego dnia gola Otwinowskiego wywieźli z Ornontowic komplet oczek. – Już wcześniej wydawało mi się, że zaraz trafimy. Powiedziałem sobie: to kwestia czasu i wpadnie. Bałem się tylko, żeby czasem nie brakło czasu. To będzie dla nas kop, będziemy mocniejsi – uśmiechał się Otwinowski. – Niebywałe! Widzieliśmy w skali piłki nożnej różne mecze. Liverpool z Barceloną, Barcelona z PSG… Dramaturgia była w nich potężna, a my dotykaliśmy dziś tego własnymi emocjami – cieszył się trener Dziewulski.
1. Ruch Radzionków – Polonia Bytom 2:1 (Sezon 2017/18, rewanżowy mecz barażu o awans do III ligi, 20 czerwca 2018)
Mecz dekady przy Narutowicza, a zarazem ostatni bój “Żółto-Czarnych” na starym stadionie w Bytomiu-Stroszku. Ruch, dla którego już sam udział w barażu był dużym sukcesem, już w pierwszym spotkaniu, dzięki cudownemu trafieniu Andrzeja Piecucha utarł nosa wyraźnemu faworytowi dwumeczu. W szeregach bytomian przekonanie o ich wyższości wciąż było jednak spore, co tylko tylko dodatkowo zmotywowało “Cidry” do sprawienia sensacji w rewanżu.
Polonia przygotowywała się do tamtego spotkania w niemal profesjonalnych, piłkarskich warunkach. Ruch po prostu mocno się zjednoczył i z wielką determinacją przystąpił do jednej z najbardziej pamiętnych batalii w jego najnowszej historii. Początkowo wszystko wskazywało na to, że tym razem Dawid nie znajdzie sposobu na Goliata. W 21. minucie Marcin Lachowski otworzył wynik meczu, a w Bytomiu pomału brali się za odkorkowywanie szampanów. Przedwcześnie! Znowu błysnął Piecuch, który w 70. minucie minął kilku obrońców rywala a potem płaskim strzałem doprowadził do remisu. Trybuny przy Narutowicza eksplodowały po raz pierwszy, po raz drugi fani “Cidrów” ze szczęścia oszaleli dziesięć minut później. Wojciech Mróz “wyciął” w swojej “szesnastce “Mateusza Hermasza”, a z jedenastu metrów pewnym strzałem Patryka Króla pokonał Robert Wojsyk.
Ten cios podciął skrzydła gościom na tyle, że ekipa trenera Jacka Trzeciaka nie znajdowała nawet pomysłu na “powrót” do rywalizacji. Chwilę później w koszmarnych nastrojach musiała więc udać się do domów, podczas gdy w Radzionkowie rozpoczęło się prawdziwe święto. Ruch odprawił z kwitkiem derbowego rywala, a pożegnanie ze swoim stadionem osłodził w najbardziej godny i najlepszy możliwy sposób – awansem do makroregionu.
Autor: Łukasz Michalski