Kwadrans na „wyszumienie”. Sarmacja Będzin – Ruch 0:3

Planujący spotkanie z kibicami w radzionkowskiej restauracji „Figaro” piłkarze i trenerzy Ruchu jakby w ogóle nie brali pod uwagę, że pucharowy wyjazdowy mecz z czołową czwartoligową drużyną, jaką jest Sarmacja Będzin może skończyć się dopiero po dogrywce czy po rzutach karnych. I słusznie przekonani byli o swojej przewadze nad rywalem. Jednak pierwszy kwadrans gry zdawał się temu przeczyć, wtedy to bowiem drużyna gospodarzy zepchnęła świeżo upieczonego drugoligowca do defensywy. Potem „Cidry” wróciły na szczęście do swojej gry. Można tym samym powiedzieć, że Radzionkowianie dali Sarmacji kwadrans na „wyszumienie się”.

Rozgrywany przy lejącym się z nieba żarze mecz ćwierćfinału Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej lepiej rozpoczęli Sarmaci. Strzał z rzutu wolnego w 2 minucie Chudego z kłopotami na raty łapał Jacek Jankowski. Minutę później Giczański z linii pola karnego pomylił się nieznacznie. W minucie 8 Pietrykiewicz przeniósł piłkę nad poprzeczką, a strzał Kozerańskiego z dystansu w 10 minucie był niecelny.
Podopiecznym trenera Rafała Góraka dopiero w 15 minucie udało się po raz pierwszy spokojniej rozegrać piłkę na połowie rywala. A z uciekającymi minutami to „Cidry” zaczęły zyskiwać inicjatywę.
W 19 minucie goście po raz pierwszy stworzyli zagrożenie pod bramką Żaka, i od razu doczekali się bramki. Sebastian Gielza otrzymał piłkę przed polem karnym, serią zwodów oszukał obrońców wychodząc na pozycję sam na sam z bramkarzem, i spokojnie strzelił obok niego.
Po minucie zakotłowało się znów pod bramką Ruchu, jednak błąd Jankowskiego, który wypuścił z rąk dośrodkowanie, nie został wykorzystany przez napastników gospodarzy.
Wstrzelenie piłki w pole karne przez Adama Kompałę w 24 minucie mógł przedłużyć w stronę bramki Paweł Giel, jednak nie trafił w futbolówkę. W odpowiedzi uderzenie Chudego zostało zablokowane, a po rzucie rożnym efektownie przewrotką uderzać piłkę próbował Kozerański.
W minucie 29 Tomasz Stranc ładnym technicznym strzałem z linii pola karnego przeniósł piłkę tuż nad poprzeczką. Zapachniało bramką, a trzy minuty później było jej jeszcze bliżej. Po krótkim rozegraniu rzutu wolnego wrzucał prostopadle Kompała, Gielza zgrał piłkę głową do środka, gdzie spadła ona do niepilnowanego Dawida Domańskiego. Obrońca Ruchu, który w tej sytuacji mógł zapytać się bramkarza w który róg strzelać, uderzył z pierwszej piłki nad poprzeczką.
W myśl zasady „niewykorzystane sytuacje się mszą” ruszyła do przodu Sarmacja. W 34 minucie Pietrykiewicz po rajdzie uderzył sprzed linii pola karnego minimalnie niecelnie, a w 39 minucie strzał głową Zaparta złapał Jankowski.
W 40 minucie w znakomitej sytuacji z boku pola karnego znalazł się Paweł Giel, który przerzucił piłkę nad bramkarzem na długi słupek do nadbiegającego Gielzy. Sędziowie jednak odgwizdali tu spalonego.
Ale już druga taka próba powiodła się. W 42 minucie prostopadłe podanie Kompały wypuściło Pawła Giela na pozycję sam na sam z Żakiem. Radzionkowski młodzieżowiec zauważył jednak lepiej ustawionego Gielzę, który w tej sytuacji mógł tylko skierować piłkę do pustej bramki.

Cztery minuty po przerwie Kozerański z dystansu posłał piłkę zbyt wysoko, a po chwili pod drugą bramką Gielza znalazł się oko w oko z Żakiem, przegrywając jednak ten pojedynek. Minutę później po centrze Roberta Laska głową wprost w bramkarza gospodarzy uderzył z kilku metrów Paweł Giel, a w powstałym po chwil zamieszaniu nikomu z gości nie udało się dobić piłki. W 53 minucie Pietrykiewicz strzelał z daleka niecelnie, a po kolejnych sześćdziesięciu sekundach pod bramką Żaka źle przyjmował piłkę Marcin Kowalski, który po wrzutce Gielzy mógł się znaleźć w bardzo dobrej sytuacji.
W 56 minucie Kompała zagrał prostopadłą piłkę do Gielzy, który wyłożył ją Karolowi Kajdzie, który to mógł tylko dopełnić formalności. Trzecia bramka była niemalże kopią gola numer dwa.
Chwilę po stracie bramki, w 57 minucie uderzenie z dystansu Pietrykiewicza bronić musiał Jankowski. A w 62 minucie strzał za pola karnego Kocha był bardzo niecelny.
W 63 minucie po nieporozumieniu obrońców Sarmacji piłkę na linii pola karnego otrzymał Gielza, który instynktownie próbował przerzucić ją nad daleko wychodzącym z bramki Żakiem. Trafił jednak w jego pierś. W 66 minucie obrońcy w ostatniej chwili wybili piłkę spod nóg będącego już przed bramkarzem Gielzy. W minucie 68 wypuszczoną przez Żaka z rąk piłkę po dośrodkowaniu Laska próbował dobijać Adrian Mielec, jego strzał powstrzymali jednak obrońcy. W 74 minucie bardzo źle opanowywał piłkę przed bramką Mielec, który mógł znaleźć się sam przed bramkarzem. A w 79 minucie w zamieszaniu pod bramką gospodarzy nieczysto trafił w futbolówkę Gielza.
W 83 minucie kibice obejrzeli spektakularną próbę zdobycia gola, kiedy Kompała prawie z połowy boiska próbował przelobować Żaka. Wracający do swojej bramki golkiper z trudem przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką. A po uzyskanym w ten sposób rzucie rożnym, strzałem z woleja zza pola karnego Adam Młynek chybił. I jeszcze tylko w 87 minucie po rozegraniu rzutu rożnego Stranc trafił w boczną siatkę, a sędzia Lis mógł zakończyć to spotkanie.

W półfinale Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim czeka już na „Cidry” Stal Bielsko-Biała.

„Spodziewałem się, że początek będzie trudny, dlatego takim rozpoczęciem gry nie byłem jakoś bardzo zaskoczony. Ale to co się wydarzyło na początku wprowadziło w nasze szeregi sporo nerwowości, i faktycznie musiało zająć to trochę czasu zanim wróciliśmy na właściwe tory. Natomiast ja przed meczem opowiedziałem chłopakom historię o adwokacie, który codziennie szedł do pracy w garniturze, a który za każdym razem kłaniał się w pas sprzątaczowi, który czyścił kosze na śmieci. A gdy koledzy pytali się go po co się temu sprzątaczowi kłania, odpowiadał, że ma on dla niego wielki szacunek, bo i on ma pracę, tak jak on sam. Utkwiła mi ta historia bardzo w głowie i powiedziałem chłopakom, że mając swoją pracę musimy ją bardzo szanować. I tak samo szanować musimy innych, którzy mają pracę, choćby byli z o wiele niższej ligi. I chłopcy pokazali dziś, że szanują miejsce swojej pracy, i szanują tak samo rywala. Udowodnili, że swojemu miejscu pracy są oddani całymi siłami, i dziś pokazali ponadto dużo emocji, pokazali, że są drużyną, jednością. A za to ja bardzo ich szanuję.” – powiedział po spotkaniu trener Górak.