Marcin Dziewulski: wszystko dla dobra drużyny

– Nowy sezon to dla Ciebie zupełnie nowa sytuacji w drużynie, od początku przygotowań dołączyłeś do sztabu drużyny.
– Nie nazwałbym się sam ani drugim trenerem ani asystentem pierwszego trenera. Jestem tutaj po prostu do pomocy i do dyspozycji nie tylko trenera Damiana Galei, ale też kierownika drużyny Zbigniewa Solika, trenera bramkarzy Jacka Jankowskiego, czy też nawet masażysty Zenona Cziby. Zostałem o taką pomoc poproszony, i w dużej części zgodziłem się na to dlatego, że trener Galeja bardzo mnie ku takiej roli wcześniej ukierunkował. Zawsze na pierwszym miejscu stawiałem dobro drużyny, i skoro teraz taka była potrzeba, to właśnie dlatego podjąłem się tej pracy. Ustaliliśmy w gronie całego sztabu pewne ramy współpracy. Przede wszystkim jestem tutaj od słuchania i zbierania dobrych momentów. Poprzedni sezon był dla nas nieudany, mam nadzieję, że ta moja pomoc przysłuży się temu, żeby w nowym sezonie było zdecydowanie lepiej.

– Jak się odnajdujesz w nowej roli? Wszak do tej pory byłeś w szatni głównym specem od tzw. szydery…
– Szydera w moim wykonaniu w ostatnim czasie już była stłumiona. Młodsi przejęli pałęczkę. Przede wszystkim mam na myśli Marcina Trzcionkę, ale też bardzo pozytywną postacią jest w tym względzie Kamil Banaś. Teraz jednak rzeczywiście musiałem się zupełnie z tego wycofać, i nie da się ukryć, że jest to dla mnie nowa i trudna sytuacja. Badamy się z drużyną, oni z pewnością uważnie mnie obserwują, ja ich także, przy czym staram się bacznie obserwować czy jest ta szydera w szatni, i czy wychodzi ona w sposób naturalny, a nie sztuczny. Podejmując decyzję o tym, że dołączę do sztabu, byłem świadomy, że wiąże się to z tym, że trudno będzie to pogodzić z życiem szatni. Myślę, że pierwsze dwa, trzy tygodnie będą nam służyły przede wszystkim na dotarcie się, na określenie zasad tej współpracy na resztę sezonu. Przede wszystkim jestem teraz od pomocy w sprawach okołodrużynowych, a w szatni chcę wyłapać te wszystkie najlepsze momenty, i przekazać to trenerowi, aby wszystko w drużynie funkcjonowało jak w zegarku, i żeby Ruch Radzionków wrócił na tory znakomitej atmosfery w drużynie, a na boisku do serii zwycięstw, gry, która będzie mogła się podobać kibicom. O to w tym wszystkim chodzi, żeby wszyscy byli zadowoleni. Poprzedni sezon już za nami, staramy się o nim zapomnieć, ale wnioski wyciągnąć trzeba. Idealna współpraca szatni ze sztabem trenerskim musi iść z tym w parze.

– Pierwszy sparing z Szombierkami pokazał, że drugą zmianą dla Ciebie może być także pozycja na boisku.
– Na pewno będzie trochę zmian na boisku. Już jakiś czas temu trener ustalił, że poszukamy czegość nowego. Zarówno ja, jak i Kamil Banaś czy Marcin Trzcionka możemy zmienić pozycje, na których dotąd najczęściej graliśmy. Będziemy w sparingach to testować, i z pewnością na ligę wybierzemy optymalne rozwiązanie. Każdy z nas zostanie zweryfikowany grami kontrolnymi na nowej pozycji, i zobaczymy jak to się sprawdzi.

– Marcin Dziewulski – już członek sztabu szkoleniowego drużyny – wystawiłby samego siebie na pozycji defensywnego pomocnika, czy na środku obrony?
– Ustalanie składu to absolutnie nie jest moja kompetencja. Za wybór pierwszej jedenastki i pozycji, na których dany piłkarz zagra odpowiada trener Galeja, choć akuart o tym przy podziale naszych zadań nie było mowy, to jednak z mojego wychowania i sposobu bycia wynika, by w pełni respektować wolę i kompetencje pierwszego trenera, i być przede wszystkim – jak mnie o to proszono – do pomocy i do słuchania, a nie do dyktowania jakiś warunków.

– Liga w nowym sezonie będzie zmieniona w porównaniu do lat wcześniejszych. Z jakimi założeniami wejdziecie w rozgrywki?

– Naprawdę nie wiem. Myślę jednak, że koniecznym jest by wykorzystać nasze doświadczenie z tych ostatnich dwóch sezonów. Bardzo mocno wierzyliśmy w awans i głośno o tym mówiliśmy między sobą i na zewnętrznym forum. Wręcz ogłaszaliśmy to wszem i wobec. Dziś myślę, że nie było to za mądre, że paradoksalnie to mogło sprawić, że nie udało się nam osiągnąć celu. Dziś już wiemy, że nie ma sensu cokolwiek sobie zakładać, skoro nasz plan może być na boisku zdławiony już w zarodku, i możemy wystawić się tylko na śmieszność. Będziemy myśleć w tym sezonie cyklem meczowym. Tak, jak Kamil Stoch skupia się na najbliższym skoku, tak my będziemy sobie cele ustawiać tylko na najbliższy mecz, i od poniedziałku do soboty tylko na tym będziemy się koncentrować. A co się z tego urodzi, czas pokaże.