Paweł Lechki: kontrakt to wielka motywacja do ciężkiej pracy

– Gratulacje z powodu podpisanego kontraktu z klubem. Jak ważne to jest dla Ciebie wydarzenie?
– Bardzo ważne. To mój pierwszy kontrakt w życiu, i to w tak młodym wieku, że nawet sam nie mogłem go podpisać, a konieczny był także podpis mojej mamy. Cieszę się, że zostałem tak przez zarząd klubu i trenerów doceniony. Ale ja absolutnie nie zamierzam teraz tym się chełpić, zadowalać. Wprost przeciwnie – to dla mnie wielka motywacja do ciężkiej pracy. Bo podpisanie to dopiero pierwszy krok, kolejnym musi być odgrywanie coraz większej roli w pierwszej drużynie i zasługiwanie swoją postawą na otrzymywanie od trenerów coraz większej ilości minut.

– Twoja umowa zacznie obowiązywać po sezonie. Ale z pierwszą drużyną styczność masz już od dawna, a w ostatnich miesiącach masz już wręcz prawo czuć się jej pełnoprawnym członkiem?!
– Na pewno tak. Początkowo wiązało się to z naprawdę dużym stresem, ale teraz już on całkowicie minął. W szatni czuję się już bardzo dobrze, a świetna atmosfera w drużynie bardzo mi to ułatwia.

– Za Tobą już także ligowy debiut.
– Zadebiutowałem w meczu z rezerwą Rakowa Częstochowa, przebywając na boisku bodaj przez jakieś siedem minut. Potem w doliczonym czasie gry wszedłem z Szombierkami Bytom. Trzeci występ miał miejsce w ostatnich czterech minutach meczu ze Szczakowianką Jaworzno. Cieszę się z każdej szansy, jaką otrzymuję, i oby tak dalej i oby w coraz większym wymiarzem czasowym.

– Treningi i grę w pierwszej drużynie łączysz z występami w drużynie juniorów, której jesteś pierwszoplanową postacią.
– Zgadza się. Jeśli jednak zagram choćby minutę w pierwszej drużynie, to potem w juniorach prawo pozwala mi tylko na grę przez czterdzieści pięć minut. Jeśli mecze się nakładają w ramach jednego dnia, to już trenerzy obu drużyn ustalają czy bardziej jestem potrzebny tutaj czy tam.

– A dla Ciebie większą wartość ma cały mecz rozegrany w juniorach czy obecność przy pierwszej drużynie, choćby przez całe spotkanie przesiedziana na ławce rezerwowych?
– Bardzo trudna jest odpowiedź na to pytanie. Najważniejsze dla młodego piłkarza powinny być minuty rozegrane na boisku, bo tylko przez nie można się rozwijać. Ale jednak mecz pierwszej drużyny to całkowicie coś innego. Ta atmosfera w szatni, same przygotowanie do meczu, uwagi przekazywane przez doświadczonych zawodników, kibice na stadionie – poczucie tego w tak młodym wieku też jest bardzo cenne i jako cały czas dla mnie coś nowego bardzo atrakcyjne. Gdybym stanął przed takim wyborem i sam miał podjąć decyzję, to miałbym kłopot.

– Na razie pokazałeś się na boisku tylko przez kilka minut, i z pewnością kibicom nie dałeś się jeszcze w pełni poznać. Czy zatem pokusiłbyś się o opisanie siebie, swoich największych atutów, może także tego, nad czym musisz najwięcej pracować?
– Jestem wychowankiem Ruchu Radzionków. Grałem tutaj przez sześć lat, potem przenosząc się do Górnika Zabrze. Choć wówczas musiałem wybierać, bo oprócz Górnika zainteresowanie mną wyrażał Gwarek Zabrze. W Górniku spędziłem całe gimnazjum. I będąc tam na pewno nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś wrócę do Radzionkowa. Ale jakoś tak się to poukładało, że trafiłem na trening do trenera Marcina Trzcionki, który od razu chciał mnie w swojej drużynie. Niedługo potem dostałem pierwsze zaproszenie na trening pierwszego zespołu. I cieszę się bardzo, że tak się sprawy potoczyły. Jeśli chodzi o moją pozycję na boisku to jestem napastnikiem. Zaś co do moich piłkarskich atutów czy braków, to nie chciałbym o tym mówić. Mam nadzieję, że zasłużę na to by dostać niedługo szansę gry w kilku meczach przez dłuższy czas, a wtedy myślę, że wszyscy kibice sami się przekonają co potrafię, a nad czym muszę jeszcze pracować.