Trener Damian Galeja:
Trzeba przyznać, że to zwycięstwo wcale nie przyszło nam tak łatwo, jak wskazywałby na to wynik. Myszków na pewno swojego występu wstydzić się nie musi, bo rozegrali tu całkiem dobre spotkanie, wysoko postawili nam poprzeczkę, i potwierdzili, że to nie przypadek, że są tak wysoko w tabeli. Szczególnie w pierwszych fragmentach meczu solidnie nas postraszyli. Choć w pierwszym kwadransie sami na to pozwoliliśmy, bo weszliśmy w ten mecz na niższym biegu, niż było nas stać, a przez to nasza gra nie kleiła się. Z czasem zaczeliśmy jednak przejmować inicjatywę, i gra zaczęła się nam układać tak, jak to sobie założyliśmy. Staraliśmy się umiejętnie przenosić grę, tak by otwierało się wolne pole dla naszych napastników, a szczególnie dla Piotra Rockiego, i stąd brały się kolejne sytuacje i kolejne bramki. Nie powiem jednak, że wszystko w tym okresie gry było idealne. Zawsze jest coś, co można poprawić, i w tym meczu także sporo takich elementów widziałem. Będziemy nad tym pracować w tygodniu na treningach.
Piotr Rocki:
Cieszę się, że zdrowie mi dopisuje, a jako zespół nabieramy napędu motorycznego i psychicznego. Nawet, jak początkowo nie idzie, to cały czas wierzymy, że w końcu padnie bramka. Dziś długo biliśmy głową w mur, choć to akurat wina nieskuteczności, bo przecież ja sam miałem dwie sytuacje. Na początku szedłem sam na sam, ale trochę została mi piłka, potem piłka była zagrana do mnie trochę za mocno i tak się odbiła, że przeszła po słupku, poprzeczce, drugim słupku i nie wpadła do bramki. Mecz przed tygodniem kosztował nas bardzo dużo sił, ale dziś schodząc z boiska czujemy się podobnie zmęczeni. Myszków postawił z tyłu autobus, i ciężko było o tego pierwszego gola. Ich bramkarz z jednej strony miał mnóstwo szczęścia, ale też wielki szacunek dla niego za obronę rzutu karnego. Dopiero po drugiej bramce Myszków otworzył się i zaczął zostawiać nam więcej miejsca. A my z tego korzystaliśmy i napędzaliśmy się jeden przez drugiego do samego końca meczu.