Ruch Radzionków – Koszarawa Żywiec (zapowiedź baraży)

Koszarawa faworytem?
Koszarawa Żywiec jest jednym z najstarszych beskidzkich klubów, powstała już w 1910 roku. Od kilku już lat walczy o awans do trzeciej ligi, najbliżej awansu była przed dwoma laty, kiedy w dramatycznej walce barażowej uległa Rakowowi Częstochowa po serii rzutów karnych.
Walka z Ruchem będzie więc drugim podejściem piłkarzy z Żywca do trzeciej ligi. Koszarawa wyraźnie wygrała swoją grupę czwartej ligi. Sześciopunktowa przewaga nad drugą Skałką Żabnica mogłaby być zapewne jeszcze większa, gdy klub z Żywca po wywalczeniu pierwszego miejsca na cztery kolejki przed końcem sezonu nie oszczędzał czołowych zawodników przed barażami.
Pewne zwycięstwo w swojej grupie nie dziwi. Wystarczy prześledzić skład personalny tej drużyny. Najlepszym strzelcem zespołu jest bardzo dobrze znany na Śląsku 37-letni Krzysztof Bizacki – wychowanek GKS Tychy, przez lata czołowa postać najpierw Sokoła Tychy, potem przez lata Ruchu Chorzów, z którym miedzy innymi wywalczył Puchar Intertoto, były reprezentant Polski – który w sezonie zdobył 14 goli. Sam „Biza” ograniem i doświadczeniem przewyższa całą drużynę Ruchu Radzionków razem wziętą! Parę napastników Koszarowy obok Bizackiego tworzy 25-letni Mieczysław Sikora – drugi strzelec zespołu, z 11 zdobytymi golami – mający na koncie grę w pierwszej lidze w barwach Odry Wodzisław oraz w drugiej w barwach Podbeskidzia, brat jednego z najlepszych polskich napastników, piłkarza Dyskoboli Groclin Grodzisk Wielkopolski, Adriana. W obronie możemy oglądać między innymi 27-letniego Macieja Szmatiuka, eks-piłkarza drugoligowego Piasta Gliwice, zdobywcy dla Koszarowy w tym sezonie 6 bramek; oraz 24-letniego Tomasza Starowicza, który był w szerokiej kadrze Legii Warszawa, grywał w jej rezerwach. Największą gwiazdą drużyny w tej formacji wydaje się być jednak 32-letni czarnoskóry Marokańczyk Salah Sibouih, który w przeszłości grał w marokańskich klubach pierwszoligowych: FUS, UTS i FAR Rabat, który ma kilka występów w reprezentacji Maroka w czasach, gdy jej trenerem był Henryk Kasperczak, a który w Polsce „przymierzany” był do Ruchu Chorzów oraz Górnika Zabrze. W pomocy bryluje 29-letni Marcin Dudziński, w przeszłości piłkarz Cracovii, potem Górnika Zabrze, w barwach którego jedenaście razy wystąpił w Ekstraklasie. 31-letniego Rafała Jarosza nie trzeba w Radzionkowie nikomu przedstawiać. Ten wychowanek Górnika Zabrze przez sześć sezonów był podstawowym piłkarzem Ruchu Radzionków, wywalczył wraz „Cidrami” awans do pierwszej ligi, a w historii radzionkowskiej piłki na trwałe zapisał się tym, że zdobył dla naszego klubu premierową bramkę w Ekstraklasie – wszyscy to pamiętamy: z rzutu wolnego wrzucał Myszor, głową w swoim stylu uderzał „Ecik”, a do odbitej przez bramkarza piłki dopadł „Baton” i w ten sposób Ruch prowadził z Widzewem 1:0 – a potem tworzył niezapomnianą linię ataku razem z Marianem Janoszką i Józefem Żymańczykiem.
Jedyni piłkarze w drużynie Ruchu Radzionków mogący dorównać doświadczeniem większości wymienionych powyżej piłkarzy z Żywca… siedzą już obecnie na ławce rezerwowych, bo są to Rafał Górka i Dariusz Okoń – pierwszy i drugi trener radzionkowskiego teamu. Jednak nie bez racji powtarzają kibice, zawodnicy i sztab szkoleniowy „Cidrów”, że gdyby grać miały same nazwiska, to w tabeli grupy pierwszej czwartej ligi śląskiej to nie Ruch Radzionków powinien mieć 8 punktów przewagi nad Tychami, a odwrotnie – Tychy nad Ruchem.

Radzionkowska niespodzianka.
Choć kibice od początku sezonu głośno domagali się awansu swojej drużyny do barażów, to tak naprawdę Radzionkowianie wcale nie byli faworytem swojej grupy. Wyżej oceniano szanse GKS-u Tychy, szczególnie po zimowych wzmocnieniach tego klubu, niektórzy zwracali też bardziej uwagę na Górnika Wesoła. Jednak to młodzi piłkarze Ruchu okazali się górą, zostawiając wyraźnie w pokonanym polu pozostałe drużyny. Zadecydowała wola walki, ambicja, zaangażowanie. Zadecydowała ta przysłowiowa „rodzinna atmosfera”, jaką się w najlepszych czasach określało radzionkowską szatnię. Piłkarze „Cidrów” udowodnili ponad wszelką wątpliwość, że nazwiska pozostają tylko na koszulkach, na boisku zwycięstwo trzeba sobie wywalczyć, wybiegać. Dobrze ułożona przez trenerów drużyna, nierzadko pokazująca zarówno ciekawe taktyczne zagrywki, jak i indywidualne umiejętności techniczne poszczególnych zawodników. Radzionkowianie w minionym sezonie przede wszystkim pokazali, że są prawdziwym Zespołem (celowo przez duże „z”)! I tego nikt im nie może odebrać.
Dlatego drużyna Ruchu Radzionków wcale nie stoi w tym barażu na straconej pozycji. Piłkarze na pewno zdają sobie znakomicie sprawę, że w sobotę przed nimi najważniejszy mecz w ich dotychczasowych, zwykle dopiero się zaczynających, karierach, szansa na sportowy awans, szansa na wypromowanie samych siebie i wypromowanie klubu. A już nieraz pokazali, że ta presja wcale im niestraszna.

Statystyki sprzymierzeńcem Ruchu?
Porównując grę obu zespołów w swoich grupach, lepiej wypadali gospodarze sobotniego meczu. Radzionkowianie zdobyli więcej punktów, więcej meczów wygrali (liczba porażek tych zespołów jest taka sama). Lepszy bilans bramkowy, zdecydowanie więcej strzelonych goli, o bramkę mniej straconych – to też przemawia na korzyść Ruchu. Obie drużyny miały w swojej grupie najskuteczniejszą defensywę, obie solidarnie uzyskały trzecie miejsce w klasyfikacji drużyn, które najwięcej zdobyły bramek.
Ale czy takie porównanie ma sens zważywszy, że obie drużyny rywalizowały z zupełnie innymi zespołami?! Trzeba by „zmierzyć” siłę poszczególnych grup. A jest to chyba niemożliwe.
Jednak historia zdaje się wskazywać, że to jednak grupę pierwszą, a więc tę, w której występuje Ruch można uznawać teoretycznie za silniejszą. Świadczyć o tym mogą wyniki baraży. Na sześć rozgrywanych baraży pięć razy zwyciężali mistrzowie tej grupy, tylko raz, w 2004 roku udała się ta sztuka mistrzowi grupy drugiej – GKS-owi Jastrzębie.
Jastrzębie to jednak klub z bogatą przeszłością w wyższych ligach, a jego rywalem był wtedy skromny zespół MKS-u Sławków. Do tej pory, gdy do barażu przystępowały drużyny o bogatszej historii pierwszo bądź drugoligowej od rywala, do tego mający większą rzeszę oddanych fanów, jeżdżących za swoim zespołem, to zawsze one wygrywały baraże, jak Piast Gliwice, jak wspomniany GKS Jastrzębie, jak Raków Częstochowa czy GKS Katowice. Nikt nie może mieć wątpliwości, że w parze Ruch Radzionków – Koszarawa Żywiec, to właśnie ci pierwsi grali w przeszłości w pierwszej i w drugiej lidze, to ci pierwsi mają jednak liczniejszych i zagorzalszych fanów.
Jeśli jednak chodzi o statystykę to tylko jednym możemy się w Radzionkowie martwić. Do tej pory zawsze gospodarz pierwszego meczu w tych barażach odpadał… Oby w tym przypadku historia akurat się nie powtórzyła.

Radzionkowska twierdza.
„Cidry” na własnym boisku poległy ostatnio ponad rok temu – 8 kwietnia 2006 roku, przegrywając jeszcze na trzecioligowym froncie 0:1 z Walką Zabrze. W zakończonym przed paroma dniami sezonie zasadniczym Ruch Radzionków był zdecydowanie najlepszą drużyną na własnym boisku na czwartoligowym froncie, tak w pierwszej, jak i w drugiej grupie śląskiej. Na 45 możliwych do zdobycia punktów w meczach u siebie jedynie 2 punkty udało się urwać rywalom, a „rodzynkiem” tym był zespół Górnika MK Katowice.
Jednak Koszarawa na pewno „postawi poprzeczkę” zdecydowanie wyżej, niż ostatni domowi rywale Ruchu, którzy regularnie wyjeżdżali z Bytomia-Stroszka z bagażem kilku bramek. Raz – będzie to przecież mecz szczególny, baraż, w którym i przeciwnicy na pewno „gryźć będą trawę”. Dwa – Koszarawa w swojej grupie na wyjazdach legitymowała się naprawdę imponującymi statystykami, wygrywając aż 8 spotkań, 4 remisując, a tylko 3 przegrywając (przy czym ostatnia wyjazdowa porażka przytrafiła się w ostatniej kolejce, kiedy Koszarawa mając już zapewniony awans przeciwko Startowi Mszana wystawiła skład juniorski, w pełnym składzie zapewne wynik mógł być odwrotny).
Zapowiada się więc prawdziwe „starcie czwartoligowych gigantow”!

Tu i teraz.
Wszystkie statystyki, wszystkie analizy sił, wszystkie zestawienia historyczne są jednak nieistotne, gdy rozbrzmiewa pierwszy gwizdek sędziego. Tu decyduje „forma dnia” poszczególnych zawodników, decyduje myśl trenerska, decyduje psychika, czasami jeden błąd potrafi zmienić obraz meczu, czasami szczęście może pomóc, czasami ponieść może doping kibiców, lub odwrotnie – może sparaliżować, „związać nogi”. W sobotę liczyć się więc będzie tylko tu i teraz!
Obaj trenerzy będą mięli do dyspozycji wszystkich swoich zawodników. Zarówno w zespole Ruchu Radzionków, jak i w drużynie Koszarowy Żywiec nikt nie narzeka na kontuzję, nikt nie pauzuje za kartki. Na boisku zobaczymy więc z pewnością wszystko, co najlepsze w obu drużynach.

Pojedynek kolegów z boiska.
Nie jest tu mowa o Rafale Jaroszu. Obecnie w kadrze Ruchu Radzionków nie ma już ani jednego zawodnika, który miałby przyjemność grać w Ruchu obok popularnego „Batona”. Ba, w czasach, gdy „Baton” biegał po radzionkowskiej murawie, duża część obecnych piłkarzu Ruchu… kibicowała mu z trybun stadionu przy ulicy Narutowicza. Dla wielu z nich Jarosz mógł być wzorem. Ale nie ma obaw, żeby piłkarze Ruchu przestraszyli się ikony tego klubu sprzed lat. Wszak do Radzionkowa przyjeżdżali już ze swoimi nowymi klubami między innymi Marian „Ecik” Janoszka czy Czesław Wrześniewski i nawet oni musieli przełykać tu goryczy porażki.
Tytułowymi kolegami z boiska są trenerzy obu drużyn. Rafał Górak, jak i Marcin Brosz grali razem w zespole Polonii-Szombierek Bytom, w czasach, gdy ten „twór” rywalizował z Ruchem Radzionków na drugoligowym froncie o awans do Ekstraklasy. Ten pierwszy był wtedy filarem defensywy, ten drugi „motorem napędowym” zespołu.
Choć obaj koledzy są w tym samym wieku, to obecny trener Koszarawy ma bogatsze doświadczenia trenerskie, wśród których najjaśniejszym punktem był dotychczas awans do drugiej ligi z Polonią Bytom, która w pokonanym polu zostawiła między innymi Ruch Radzionków, też wówczas walczący o czołowe miejsca. Ale i przecież Rafała Górak ma za sobą bardzo udany start w charakterze szkoleniowca, w pierwszym swoim roku pracy jako trener wywalczył przecież z Ruchem Radzionków mistrzostwo grupy pierwszej czwartej ligi.
Dla trenera Koszarowy barażowy dwumecz z Ruchem Radzionków jest pożegnaniem z klubem i z Żywcem. Od nowego sezonu Marcin Brosz będzie trener drugoligowego Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Kibice dwunastym zawodnikiem.
Po spadku z trzeciej ligi pierwsze mecze Ruchu Radzionków oglądało na trybunach niewiele ponad 200 osób. Im lepiej spisywała się drużyna Ruchu, tym więcej kibiców wracało na stadion. Ostatni mecz Ruchu z KS Częstochowa oglądało już przeszło trzy raz więcej widzów, niż na początku sezonu mecze z GKS-em Tychy i Górnikiem Wesoła – a więc przecież faworytami ligi. Liczymy, że na baraż wszystkie bilety zostaną sprzedane.
A głośny doping może być tu naprawdę kluczem do sukcesu naszej drużyny. Tzw. „młyn” już podczas meczu z Częstochową pokazał, że na barażu da z siebie na pewno wszystko. Zachęcamy także pozostałych widzów do pomocy, tak jak przed laty cały stadion potrafił krzyknąć między innymi „GKS” czy „Hej gol”, że aż ciarki po plecach przechodziły.
Przyjdźmy wszyscy na żółto, z logiem „R/R” na piersi. Część ludzi koszulki już nabyło, pozostali będą mogli ją nabyć przed meczem przy wejściu na stadion, w cenie jedynie 8 złotych. Weźmy ze sobą szale. Niech trybuny będą żółte. Stwórzmy jedność z drużyną, którą również w takich samych żółtych koszulkach wyjdzie na przedmeczową prezentację.
Pamiętajmy, że nawet, gdyby mecz nie układał się po naszej myśli, doping jest zawsze potrzebny. Rywalizacja pucharowa, a taką jest przecież baraż, rządzi się własnymi prawami – czasami jeden ułamek sekundy, jeden błąd, jedna bramka, może zmienić cały obraz dwumeczu. Zły wynik nie przekreśla szans, jest jeszcze przecież szansa na rewanż. Ale i prowadzenie może okazać się złudne, trzeba walczyć do końca o kolejne bramki, trzeba budować jak największą przewagę nad rywalem.
Bądźmy więc w sobotę dwunastym zawodnikiem naszej drużyny od pierwszej do ostatniej minuty meczu! W górę serca…