Tomasz Rzepka: stać się ponownie pewnym punktem obrony

– W sobotę zagrałeś swoje pierwsze, a dziś drugie całe dziewięćdziesiąt minut na boisku, po przeszło jedenastu miesiącach. Jak się czułeś na murawie w pełnym wymiarze czasu po tak długiej przerwie?

– Mogę powiedzieć, że dobrze. Bo tych meczów jakoś specjalnie nie odczuwam. Było może zmęczenie po sparingu z Górnikiem Wałbrzych, było wtedy trochę ciężko, a jak dziś będzie, to się dopiero okaże. Ale już czuję, że jest zupełnie inaczej, o wiele lepiej. Byłem do tych gier zresztą rozsądnie przygotowywany, trener mnie cały czas „z głową” wprowadzał, dlatego źle być nie mogło, i myślę, że to było widać w mojej postawie na boisku.

– Po kontuzji nie ma już ani śladu?

– Jeszcze nie do końca. To kolano czasami mnie pobolewa, co jakiś czas się odzywa. Ale da się z tym żyć, co najważniejsze nie przeszkadza to jakoś bardzo w grze. Zresztą myślę, że te bóle to raczej oznaki zmęczeniowe, a nie kwestie jakiś jeszcze nieprawidłowości w środku, pozostałości po kontuzji.

– W takim układzie uprawione jest powiedzieć, że będziesz w pełni przygotowany do gry w rozgrywkach ligowych już od pierwszego meczu?

– Tak, na pewno. Nie mam co do tego wątpliwości, a myślę, że te moje występy tu na obozie w pełni to potwierdziły. Zagrałem przecież dwa pełne mecze w tak krótkim czasie, jednocześnie przecież cały czas intensywnie z całą drużyną trenując. Bardzo mi na tym zależało, aby dostać taką szansę, sprawdzić się. Wiem, że trenerowi również. I naprawdę może na mnie liczyć w stu procentach już od pierwszego meczu z Górnikiem w Polkowicach.

– Do gry jesteś gotowy, a do walki o miejsce w pierwszym składzie również?

– Jak najbardziej, oczywiście. To przecież cel każdego piłkarza. A skoro deklaruję gotowość do gry, to naturalnie muszę być gotowy do rywalizacji o swoje miejsce. Niczego za darmo nie oczekuję.

– Czyli twój osobisty cel na rundę wiosenną to odzyskać pozycję w zespole, jaką miałeś przed feralnym 18 kwietnia 2009 roku, a można powiedzieć, że byłeś wtedy pewniakiem do gry w pierwszym składzie?!

– Jak tylko będę zdrowy, jestem w gotowości do walki o miejsce w pierwszej jedenastce, i czuję się na siłach tę walkę wygrać. Niczego się nie boję, i faktycznie chciałbym grać znów tyle w obronie, ile było mi to dane jeszcze przed kontuzją. Bo wiadomo, że fajnie byłoby poczuć się znów pewniakiem, ale wiadomo też, że jest to w tej chwili chyba niemożliwie. Wtedy o te dwa miejsca walczyło w zasadzie trzech zawodników. Dziś jest nas pięciu, i naprawdę każda z tych osób prezentuje wysoki, wyrównany poziom, i każda ma ambicję grać jak najwięcej. Moim takim celem na rundę wiosenną jest więc raczej nie zostać pewniakiem, bo to bardzo zgubne, a bardziej stać się ponownie pewnym punktem obrony Ruchu Radzionków. Chciałbym żeby trener i drużyna, a także kibice mogli na mnie liczyć.

– Na twoją korzyść w tej walce może przemawiać to, że współtworzyłeś linię obrony w sparingu z Górnikiem Wałbrzych, jedynym w którym nie straciliście bramki, i po którym bardzo was chwalił trener Rafał Górak.

– To bardzo sympatyczne. I faktycznie z tamtego meczu mogę być bardzo zadowolony. Z dzisiejszego sparingu z Dolcanem już nie tak bardzo. Zawsze, gdy wychodzimy na mecz z bramkarzem i pozostałymi obrońcami, namawiamy się, zakładamy, że zagramy na zero z tyłu. Dziś się to nie udało, a do tego zmarnowałem nie stu, a dwustuprocentową sytuację. Choć to akurat sprawa w jakimś sensie drugorzędna, bo podstawowym założeniem dla mnie jest i być musi dobra gra obronna, czyli zagranie na czysto, a jak coś wpadnie z przodu, to jest to wielka radość, ale jednak w porównaniu z tym pierwszym, tylko wartość dodana. Gdy graliśmy przed moją kontuzją, to jest ligę niżej, to te mecze, w których nie traciliśmy goli zdarzały się bardzo często. Teraz, w drugiej lidze, poziom rywali jest o wiele wyższy, ale założenia są takie same – w każdym meczu zrobić wszystko, by przeciwnik nie mógł cieszyć się z bramki przeciwko nam. I spokojnie, jestem pewny, że tych meczów, w których nie stracimy bramki będzie wiosną zdecydowanie więcej niż było jesienią. A przyczyną tego, że w sparingach jak na razie tracimy sporo bramek, jest fakt, że właściwie w każdym meczu gramy inną obroną. Ale to naturalne, bo przecież trener szukać musi w tych meczach optymalnego zestawia defensywy na ligę.

– No właśnie. Tak dziś, jak i w sobotnim sparingu, w wyjściowym zestawieniu miałeś obok sobie w obronie tylko po jednym zawodniku, z którym miałeś okazję grać na boisku przed kontuzją. Choć też nie do końca, bo przecież Marcin Kowalski, dziś pełniący rolę lewego obrońcy, wówczas grał na pozycjach ofensywnych. Można więc powiedzieć na tej podstawie, że wróciłeś po kontuzji do już zupełnie innego zespołu. Problemem nie będzie brak zgrania, zrozumienia?

– Jestem przekonany, że to nie będzie problem. Ciężko pracujemy na treningach by wszystko w obronie było ułożone jak należy. Dziś na przykład po raz drugi, bo wcześniej zetknąłem się z nim tylko w sparingu z Rozwojem Katowice, miałem za partnera w środku obrony Jacka Wiśniewskiego. A od początku współpracuje mi się z nim naprawdę super. W sparingu z Górnikiem Wałbrzych tworzyłem parę stoperów z Michałem Zioło, którego znam doskonale z czasów sprzed kontuzji. A przecież nawet nie muszę wspominać o Dawidzie Domańskim, z którym prawie cały czas w trzeciej lidze grałem na środku obrony, i z którym fantastycznie się uzupełniałem, a z naszej współpracy trener był bardzo zadowolony. Naprawdę jakich niemiałobym partnerów w linii defensywy, to na pewno bez problemu znajdę z nimi wspólny język. I to samo z pewnością powie każdy pozostały zawodnik pretendujący do gry w linii obronnej. Wybierać z nas będzie trener, na pewno te czynniki o których mówimy brać będzie pod uwagę, i zawsze będzie to robił tylko dla dobra drużyny, dlatego o nasze zrozumienie kibice mogą być spokojni. Najważniejsze by bramek nie tracić, choć oczywiście nie zawsze jest to możliwe. A z przodu naprawdę mamy taki potencjał, że ze zdobywaniem bramek nie powinno być w lidze żadnego problemu. Jesteśmy w pełni gotowi by naszą pozycję lidera utrzymać do samego końca rozgrywek!