Trenerzy Górak i Pawlak po meczu GKP – Ruch

Trener Rafał Górak:

„Po przegranym meczu wypada pogratulować zwycięzcom. To dopiero drugie spotkanie, ale fakty są takie, że my mamy na swoim koncie tylko jeden punkt, a drużyna z Gorzowa tych punktów ma sześć. Na pewno wynik poprzedniego meczu GKP, kazał nam mieć się na baczności, ale wiedzieliśmy, że musimy się skupić na swojej grze, a przy tym wykluczyć silne punkty drużyny rywali. Dziś jednak GKP potwierdził to, że w niektórych elementach jest drużyną silniejszą i to my wrócimy do Radzionkowa „na tarczy”, ale pamiętajmy, że piłka jest cały czas w grze i to my teraz zagramy z Sandecją, czy Kolejarzem Stróże. Na pewno wiedziałem, że Drozdowicz to bardzo ważna postać dla GKP, ale co z tego, skoro w 3 minucie zaspaliśmy, co będzie ciążyć na nas w drodze powrotnej przez te kilkaset kilometrów. I na pewno bardzo szkoda szybko straconej bramki, bo mimo tego, że nasza młoda drużyna ambitnie próbowała wyrównać, to zabrakło nam do tego klarownych sytuacji. Przegrywać bardzo nie lubię, ale dziś w tej porażce widzę też coś optymistycznego. Co innego kiedy drużyna oddaje mecz, a co innego kiedy widzę walkę i chęć zwycięstwa, a tak to wyglądało dziś. Porażka jest częścią naszej pracy i trzeba nauczyć się z nią żyć.”

Trener GKP Gorzów Wielkopolski, Krzysztof Pawlak:

„Tak, jak już przed meczem mówiłem, spodziewałem się trudnego spotkania, i tak też było. Drużyna z Radzionkowa dobrze operowała piłką, miała swoje sytuację, ale to my wygraliśmy to spotkanie. Gra toczyła się na obu połowach boiska, mimo tego, że wygraliśmy 1:0, to mieliśmy dużo dogodnych sytuacji, ale nie będąc pazernym muszę stwierdzić, że ten rezultat mnie w pełni zadowala, bo taki start rozgrywek jest dla nas sporym powodem do zadowolenia. Przed nami mecze z kolejnymi beniaminkami, musimy być ostrożni i udowodnić, że jesteśmy w dobrej formie. Warunki gry były bardzo trudne, i niewątpliwie strzały z dystansu przy takich warunkach to niebezpieczna broń. Tak my, jak i rywale próbowaliśmy w ten sposób stwarzać zagrożenie, chociaż tych uderzeń nie było wiele. Trzeba pamiętać, że żeby oddać strzał z dystansu zawodnik potrzebuje trochę miejsca i czasu, a  warunki, jak i obrona rywali tego nie ułatwiały. Ale mimo tego, że efektownej bramki po uderzeniu z dystansu kibice dziś nie ujrzeli to trzeba uczciwie przyznać, że uderzenie Drozdowicza głową to bramka, która zasługuje na miano „stadionów świata”.”