Wojciech Popiel: Zrobimy wszystko, by być w czwórce

– Wielu kibiców z pewnością o tym wie, ale są zapewne i tacy, którzy nie mają pojęcia, że dla Ciebie to już drugie podejście do Ruchu Radzionków.
– Rzeczywiście, jestem tu już po raz drugi. Pierwszy raz grałem w tych barwach w 2009 roku, ale była to tylko druga drużyna, gdzie miałem przyjemność współpracować z trenerem Grzegorzem Mokrym. Co prawda przychodząc tu liczyłem bardzo, że będę miał chociaż jakiś epizod w pierwszej drużynie, że jeśli nie w niej zgram, to przynajmniej zaliczę treningi z nią. Ale nawet to się nie wydarzyło. Ja jednak nie mam o to żalu, bo z każdej sytuacji staram się wyciągnąć pozytywne wnioski, i na pewno nie uważam by był to dla mnie czas stracony. A że czymś to zaprocentowało najlepiej świadczy fakt, że potem trafiłem do trzeciej ligi, i gram w niej nieprzerwanie po dzień dzisiejszy.

– I w ten sposób jesteś tym piłkarzem z kadry już tym razem pierwszej drużyny Ruchu Radzionków, który w temacie trzeciej ligi może być wręcz ekspertem. Jak zatem na tle Twoich doświadczeń z tą klasą rozgrywkową wypadają „Cidry”, budowane przecież przed sezon od zupełnych podstaw?
– Nie da się ukryć, że dużo meczów w tej trzeciej lidze rozegrałem, ale przed moim przyjściem do zespołu i nawet podczas pierwszych treningów, sparingów, meczów mistrzowskich – byliśmy naprawdę wielką niewiadomą, nie znaliśmy się, nie byliśmy zgrani, i ja sam nie wiedziałem na co tą drużynę stać. Dziś mogę już powiedzieć, że ta drużyna prezentuje naprawdę solidny trzecioligowy poziom, a miejsce, jakie w tabeli zajmujemy w pełni temu odpowiada. Aczkolwiek liczę i wierzę, że nas na to stać by ostatecznie przebić się do czwórki.

– Miejsce w czwórce już powszechnie wymienia się jako cel klubu, choć w wypowiedziach trener Wojciech Osyra może trochę się od tego dystansuje, a bardziej podkreśla to Prezes Marcin Wąsiak. A jak do tego celu podchodzicie  Wy sami – zawodnicy?
– Muszę przyznać, że jest w szatni często ten temat, że jako piłkarze właśnie taki cel sobie stawiamy, choćby z tego tylko względu, że jeśli nie ta czwórka, to może być duże zagrożenie spadkiem. Wręcz przecież głośno mówi się o takim scenariuszu, że mogą spaść wszystkie zespoły, jakie nie zakwalifikują się do czwórki. To oczywiście przez reorganizację rozgrywek. Ba, przecież z tego powodu nawet mistrz naszej całej ligi opolsko-śląskiej może wcale nie awansować do drugiej ligi, bo przecież będzie miał do zagrania jeszcze baraż. Dlatego, tak, zrobimy wszystko by być w tej czwórce, pchani przede wszystkim motywacją, by nie spaść z ligi, bo tego nikt z nas do siebie nie dopuszcza. Ale musimy pamiętać, że podobną motywację ma jeszcze kilka drużyn, nawet z pewnością większa część naszej grupy. Przed nami każdy mecz zapowiada się więc jako ciężki bój o ligowe punkty.

– Gdy przychodziłeś do Ruchu Radzionków przed sezonem był tu prawdziwy deficyt środkowych pomocników, zatem duże nadzieje wiązano z Twoją osobą…

– Z mojego punktu widzenia to się cieszę, że nie ma nas specjalnie dużo, bo w klubach, w jakich grałem do tej pory, a przede wszystkim w Pniówku Pawłowice Śląskie w moim pierwszym tam sezonie, było ich aż nadto, a przez to były problemy z graniem. Ale to nie znaczy, że boję się rywalizacji. Jest wprost przeciwnie – niech środkowi pomocnicy do nas jeszcze dołączą, niech wzmocnią rywalizację, a przez to podniosą nasz poziom w tej formacji, a może i będzie to z korzyścią dla mnie. Rywalizacji nie obawiam się także dlatego, że swoją wartość znam.

– Teraz w drużynie na tej pozycji rzeczywiście nie ma rywalizacji? Miejsca są przecie dwa, a oprócz Ciebie i Tomasza Sucheckiego, jedynym zawodnikiem predysponowanym w pełni do gry na tej pozycji jest chyba Marcin Hoinkis, czyli bardzo młody piłkarz, który raczej ma jeszcze zbierać doświadczenie, niż poważniej zaistnieć w pierwszej jedenastce.
– Staram się w ten sposób do tego nie podchodzić, a skupiam się na tym, by jak najwięcej sam od siebie wymagać, żeby samemu być w jak najlepszej dyspozycji. A wbrew pozorom decyzja o tym, kto zagra na tej pozycji należy do trenera, i ma on tam szerszy wybór, bo jest oczywiście wspomniany Marcin Hoinkis, ale też Tomasz Twardawa w końcówkach kilku meczów był tam wpuszczany, zdarzało się podczas meczów, że przesuwany był tam Michal Farkas, a pamiętam, że trener zastanawiał się też czy nie wypróbować tam  Tomasza Zdanowskiego. To, że gram tam ja z Tomaszem Sucheckim to wcale nie jest aż tak oczywista sprawa, jak może się wydawać patrząc z boku. A że trener stawia na mnie, to się tylko cieszę i mam nadzieję, że tak będzie dalej.

– Patrząc w statystyki to jednak może się wydawać wręcz, że ustalanie wyjściowej jedenastki trener Osyra zaczyna właśnie od Wojciecha Popiela. Masz spośród wszystkich zawodnikow drużyny najwięcej rozegranych minut w lidze.
– Na pewno nie czuję się pewniakiem. Choć może rzeczywiście statystki mogłyby to sugerować, jednak ich nie śledzę, ale ufam, że przytoczone tu dane są prawdziwe. Ale nawet w takich okolicznościach na pewno nie pozwolę sobie pomyśleć, że mam pewne miejsce w składzie.

– Mówiłeś, że skupiasz się przede wszystkim na swojej dyspozycji. Jak zatem ocenisz swoją grę w tych pierwszych trzynastu meczach sezonu?
– Tutaj muszę przyznać, że mogło, a wręcz powinno być lepiej. Nie znaczy to, że było źle, ale na pewno zdecydowanie więcej sam od siebie wymagam. Jeśli już jesteśmy przy statystyce, to na pewno jako środkowy pomocnik dobrze byłoby mieć na koncie kilka bramek, i więcej asyst, a nie tylko robić tę czarną robotę.

– Jest taki klarowny podział, że w środku pola Ty masz bardziej zadania defensywne, a Tomasz Suchecki ofensywne?

– Taki obraz może wynikać z tego faktu, że Tomek ma już taki styl gry, że lubi się zapędzić do przodu, czasami gdzieś się zapętli, a ja w takim układzie muszę bardziej pilnować założeń taktycznych i na nich się skupiam, co też wynika z mojego sposobu gry jako defensywny pomocnik. Może rzeczywiście – a ostatnio nawet trener zwracał mi na to uwagę – powinienem się większą kreatywnością wykazywać w ofensywie. I tu wracamy do tego, o czym mówiłem w odpowiedzi na poprzednie pytanie.

– Przed nami wyjazdowy mecz z Polonią Łaziska Górne, czyli znów starcie z sąsiadem w tabeli i z rywalem o miejsce w czwórce. Ale po odebraniu punktów w poprzedniej kolejce grającym w ekstraklasowym składzie rezerwą Ruchu Chorzów, może się wydawać, że już nie macie kogo się w tej lidze obawiać, a więc do Łazisk jechać możecie pełni wiary w trzy punkty?
– Rzeczywiście uważam, i to nawet bez odniesień do ostatniego meczu z Ruchem Chorzów, że nie mamy podstaw kogokolwiek w lidze się bać i mieć jakichkolwiek komplesów. Ale to co innego niż docenienie klasy przeciwnika. A – wracam tu do swojego doświadczenia w trzeciej lidze i kilku meczów przeciwko Polonii Łaziska Górne – z nimi zawsze bardzo ciężko się gra. Spodziewam się bardzo trudnego pojedynku. To zespół zawsze bardzo dobrze ułożony taktycznie, każdy z nich wie, co ma robić na boisku, dlatego myślę, że to będzie znów taki mecz „na styku”, czyli taki, jak niemal wszystkie, jakie z nimi rozegrałem w barwach kilku klubów. Trudny mecz to będzie także dlatego, że rywal z pewnością będzie chciał się na nas odegrać za wysoką porażkę na naszym stadionie. Ale tak, pojedziemy tam po trzy punkty i stać nas na ich wywalczenie.