Wygrana rodząca się w bólach. TOR Dobrzeń Wielki – Ruch 1:2

„Z tarczą” powróciła z Dobrzenia Wielkiego drużyna Ruchu Radzionków, jednak jak na lidera tabeli, który mierzył się z drużyną walczącą o utrzymanie, przez długi okres gry prezentowała się bezbarwnie. Na tym jednak polega wielkość najlepszych zespołów, że nawet grając słabo potrafią przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ta wygrana rodziła się więc w dużych bólach, także dosłownie, bo z powodów kontuzji plac gry musieli opuścić Tomasz Rzepka i Piotr Mazur, a z powodu wykonania przez trenera Rafała Góraka czterech zmian, z boiska nie mógł zejść utykający Tomasz Stranc, który… na szczęście pozostał w grze, bo kilka minut później zdobył prowadzenie dla Ruchu.

Mecz od początku toczył się głównie w środkowej strefie boiska. Pierwszy strzał na bramkę oddali w 3 minucie gospodarze, jednak Sikorski uderzył głową daleko od bramki. Goście przebudzili się po dziesięciu minutach, kiedy z kąśliwą centrą z rzutu rożnego Adama Kompały minął się Balsewicz, szczęśliwie jednak dla niego piłka przeszła obok słupka. Minutę później strzał Marcina Trzcionki z dystansu okazał się bardzo niecelny.
W 15 minucie Stranc zagrał prostopadle do Sebastiana Gielzy, którego jednak zablokowali obrońcy z Dobrzenia Wielkiego. Strzał Stranca w 19 minucie, po nogach jednego z defensorów, przeszedł nad bramką, a parę chwil później po mocnym wstrzeleniu piłki w pole karne przez Piotra Giela, strzału nie udało się oddać Rzepce, który już chwilę później z okropnym grymasem bólu leżał na murawie.
I kiedy poza boiskiem przebywał kontuzjowany Rzepka, a w jego miejsce nie zdążył jeszcze wejść Michał Zioło, zaatakowali gracze TOR-u. W 24 minucie mocny strzał Belli zmierzał w same okienko bramki Patryka Ciasnochy, jednak tuż sprzed linii bramkowej głową piłkę wybił Dawid Domański. A chwilę później daleko wychodzący poza swoje pole karne Ciasnocha ubiegł mającego zaraz znaleźć się w pozycji sam na sam Czajkowskiego.
W 29 minucie piłkę przed polem karnym stracił na rzecz Boczarskiego Marcin Dziewulski, jednak pomocnikowi gospodarzy nie udało się dograć jej do dobrze ustawionych partnerów. A w 31 minucie uderzenie Kota z dystansu okazało się bardzo niecelne.
Siedem minut później Ruch przedarł się wreszcie pod pole karne gospodarzy, a wrzutka Trzcionki, która okazała się lobem, wylądowała na górnej siatce.
W 40 minucie szarżujący w polu karnym Gielza powstrzymany został dopiero faulem, i w 41 minucie sam podszedł do rzutu karnego. Strzał najlepszego strzelca ligi Balsewicz zdołał jednak sparować na słupek, z dobitką Gielza już nie zdążył.
Ponownie zaatakowały obie drużyny już w doliczonym czasie pierwszej połowy. Najpierw Zioło mocnym strzałem z rzutu wolnego z około trzydziestu metrów minimalnie chybił, w odpowiedzi Boczarski uderzył z dystansu zbyt wysoko, by po krótkim odegraniu piłki głowę przez Gielzę, składający się do strzału z woleja Kompała został zablokowany.

Na drugą połowę piłkarze „Cidrów” wyszli z dwoma zmianami, i z mocnym postanowieniem odwrócenia losów spotkania. Jednak od razu nadziali się na kontrę, lecz Czajkowski w 46 minucie źle trafił we wrzuconą w pole karne piłkę. Chwilę później wreszcie miała miejsce składna akcja Ruchu – Gielza zagrał do Stranca, ten odegrał na wolne pole do Gielzy, którego jednak wyprzedzili obrońcy. A zanim Radzionkowianie się obejrzeli, uderzenie Boczarskiego z boku pola karnego daleko minęło bramkę. W 49 minucie na strzał z dużej odległości zdecydował się Kompała, posyłając futbolówkę jednak w dużej odległości od „świątyni” Balsewicza.
Z ostrą centrą Kompały z rzutu wolnego w 56 minucie minęli się wszyscy skaczący do niej zawodnicy Ruchu, a dwie minuty później Ciasnocha wyłapał groźnie wstrzeloną głową w pole karne piłkę.
I kiedy chwilę po przymusowym zejściu z boiska Mazura w 65 minucie, i wykorzystaniu przy tym czwartej zmiany przez trenera Góraka, wyraźnie utykać zaczął Stranc, wielu obserwatorom wydawać się mogło, że bezbarwnie grający od dłuższego czasu zespół Ruchu się już nie podniesie. Nic jednak bardziej mylnego, bo to właśnie wtedy, na około kwadrans, żółto-czarni zagrali wreszcie jak na lidera przystało. I to wystarczyło do zwycięstwa.
W 66 minucie niecelnie główkował po rzucie rożnym Dziewulski, dwie minuty później kopia akcji z 56 minuty, kiedy znów nikt nie doszedł do centry Kompały z rzutu wolnego. Strzał Pawła Giela w 73 minucie z trudem odbił bramkarz, a w 74 minucie jeszcze Kompała został zablokowany, by za chwilę padła w końcu upragniona bramka.
Bardzo ładnie wymienili ze sobą podania Paweł Giel z Kompałą, ten drugi zagrał z boku pola karnego do pierwszego, który to jednakże przepuścił dalej, odgrywając piętą, piłkę. Na to tylko czekał Stranc, który z bliska wpakował ją do niemalże pustej bramki.
Minęło kilka minut i było już 2:0. W 79 minucie z boku pola karnego wrzucił piłkę przed bramkę Paweł Giel, a Gielza pewną główką skierował ją do siatki.
W 83 minucie Niedworok został zablokowany w polu karnym. W 87 minucie Mielec zagrał do Pawła Giela, którego ładny strzał zza pola karnego z trudem odbił Balsewicz. Minutę później zablokowany został Marcin Kowalski, a w odpowiedzi będącemu w dobrej pozycji Czajkowskiemu nie udało się oddać strzału.
W ostatniej minucie gry gospodarze zaatakowali skutecznie. Centrę Boczarskiego ładnym strzałem głową sfinalizował Czajkowski, przerzucając piłkę nad Ciasnochą.
Mimo ataków TOR-u w doliczonym czasie gry, ostatnia groźna akcja należała do Radzionkowian – jednak Mielec po centrze Kowalskiego przeniósł piłkę głową nad poprzeczką.