– Serce w sobotę mocniej zabije?
– Oczywiście, że tak. Nie może być inaczej. To jest dla mnie powrót do mojego klubu, do domu. Życzyłbym sobie i całej drużynie abyśmy, przy moim, jak pozostałych wracających do klubu piłkarzy udziale, rozpoczęli sezon od zwycięstwa, od kilku strzelonych bramek, od dobrej gry, która będzie się mogła podobać kibicom, i by cały sezon zakończył się tym, na co wszyscy liczymy, czyli awansem do trzeciej ligi.
– Choć w drużynie zaszły latem spore zmiany, wydaje się, właśnie w głównej mierze dzięki powrotowi Ciebie, ale i Marcina Dziewulskiego, Adama Giesy oraz Piotra Rockiego, ze zrozumieniem na boisku problemów być nie powinno.
– Nie jest to w pełni tak, że wszyscy się już znakomicie znamy, że wiemy do końca, jak kto się porusza na boisku, jeszcze dużo pracy w tej materii przed nami. Ale rzeczywiście punkt startu jest całkiem niezły, i myślę, że w sparingach i w meczu pucharowym było to widać. To jest jednak efekt przede wszystkim ciężkiej pracy na treningach. Przed pierwszym meczem o nasze zrozumienie na boisku jestem umiarkowanie spokojny, ale wiem, że z każdym kolejnym spotkaniem będzie coraz lepiej. Ale wiem też, że to taka liga, że nawet jak mecz nam nie wyjdzie, to szalę zwycięstwa na naszą korzyść będą w stanie przechylić indywidualności, a akurat Marcin, Adam czy Piotr z całą pewnością takimi indywidualnościami są. Zresztą myślę, że w drużynie mamy ich jeszcze więcej.
– Na boisko wracają piłkarze dobrze znani kibicom z czasów pierwszej ligi, a wraz z Wami podobno też ta wyjątkowa atmosfera do szatni.
– Rzeczywiście, atmosfera w szatni jest naprawdę bardzo dobra. I to zauważam już od pierwszego dnia, od którego tu znowu jestem. Tym lepiej być znów w domu! A jak doszedł do nas Dziewul, jak Giesik zaczął się regularnie w szatni pojawiać, to mogę wręcz powiedzieć, że wraca to, co było w tym klubie przez lata najlepsze i wyjątkowe. Nic tylko dołożyć do tego ciężką pracę, niech nas omijają kontuzje, a bardzo dobry wynik musi przyjść.
– Wyobrażasz sobie inny scenariusz niż awans do trzeciej lig?
– Nie, nie wyobrażam sobie innego scenariusza, jestem w pełni skupiony może nie wprost na tym celu, ale na każdym kolejnym meczu. Każdy mecz będzie najważniejszy, w każdym z pewnością będzie trudno, ale w każdym wyjdziemy po trzy punkty, a jeśli będziemy je zbierać regularnie, to będzie to najkrótsza droga do awansu. Nie dopuszczam do siebie myśli, że może być inaczej, ale dziś nie wybiegam dalej w przyszłość, jak tylko do meczu z RKS Grodziec.
– Ruch Radzionków – wiadomo – to Twój ukochany klub, ale jednak ledwie kilka tygodni temu cieszyłeś się z awansu do drugiej ligi. Zejście w tej sytuacji do czwartej ligi było jakąś wątpliwością, czy jednak magia klubu w pełni zwyciężyła?
– Zdecydowanie to drugie. Dla mnie Ruch Radzionków to zawsze Ruch Radzionków, i zupełnie nieważne w jakiej gra lidze. Moje odejście dwa lata temu z Radzionkowa było spowodowane rozwiązaniem drużyny i wycofaniem jej z ligi. Teraz złożyło się tak, że skończyła mi się umowa z poprzednim klubem, i od razu, bez chwili zastanowienia, pierwsze kroki skierowałem tu do Ruchu. Mój powrót to zatem wynik mojej inicjatywy, choć do razu podchwyconej w pełni przez prezesa i trenera. Dlatego bardzo szybko się wszystko potoczyło, i znów mogę się cieszyć z zakładania żółto-czarnych barw. Wracam tu jako bardziej doświadczony piłkarz, w pełni zdeterminowany do ciężkiej pracy i walki dla tego klubu. Musi – to może za wielke słowo, ale będziemy robić wszystko by był ten awans do trzeciej ligi.
– A co wiesz o czwartej lidze, w kim upatrujesz największego konkurenta do walki o awans?
– Nie będę oszukiwał, że wszystkie drużyny w tej lidze są mi dobrze znane, ale na pewno przed każdym meczem kompedium wiedzy o przeciwniku zostanie nam przedstawione. Z tego jednak co wiem, z tego, co się słyszy, myślę, że faworytem do awansu jest Sarmacja Będzin, groźne mogą być też rezerwy Rakowa Częstochowa, jeśli schodzić do nich będę regularnie piłkarze pierwszej drużyny. A o sile pozozstałych drużyn z pewnością już po kilku kolejkach sporo będzie mówiła tabela.