Patryk Wnuk: łapać minuty i zbierać doświadczenia

– Jesteś z drużyną najkrócej z wszystkich zawodników, a jednak bardzo szybko wywalczyłeś sobie miejsce w pierwszej jednastce!
– Tak, bardzo się z tego cieszę. Na razie fajnie to wygląda, bo wychodziłem w pierwszym składzie w sparingach, i tak samo było w pierwszym meczu ligowym. Nie czuję się jednak pewniakiem do gry w pierwszej jedenastce, jednakże celem mojego wypożyczenia do Ruchu Radzionków jest to bym grał możliwie wszystko, najlepiej od dechy do dechy. Czyli inaczej mówiąc, chcę tutaj łapać minuty i doświadczenia. I będę robił wszystko, aby tak właśnie się stało.

– A co zadecydowało o tym, że zdecydowałeś się na grę w Ruchu Radzionków?
– Przede wszystkim nie łapałem się do osiemnastki meczowej w GKS-ie Katowice, i trener i dyrektor sportowy uznali, że najlepiej będzie dla mnie trafić na wypożyczenie do niższej ligi. Gdy pojawiła się oferta z Ruchu Radzionków bardzo się ucieszyłem, bo docierały do mnie sygnały, że jest tutaj w drużynie znakomita atmosfera, i wiedziałem, że jest to klub o długiej historii i tradycji, wreszcie, że jest tutaj fajna grupa kibiców, która zawsze dopinguje i jeździ na wyjazdy. A to sprawia, że cała otoczka klubu może przypominać Gieksę, a pół żartem mówiąc, to nawet barawy klubu są zbliżone, a jak zobaczyłem nasze nowe stroje, to śmiałem się, że i te bardzo przypominają mi stroje drużyny z Katowic. Trzecia liga to też już niebyle jaki poziom sportowy. A zatem trudno byłoby mi znaleźć lepszy klub, który z jednej strony dawałby mi szansę regularnego łapania minut i doświadczeń w wymagającej lidze, a z drugiej tak mnie tą całą otoczką przygotowywał do walki później o poważniejsza rolę w GKS-ie Katowice.

– Sygnały o dobrej atmosferze w drużynie potwierdziły się?
– Zdecydowanie tak. Wszyscy piłkarze w drużynie są naprawdę w porządku, każdy jest na drugiego otwarty. Bardzo dobrze się czuję w tej szatni, a dzięki temu także dużo szybciej udaje mi się znajdować wspólny język na boisku z zawodnikami grającymi w linii obrony, co dla tej pozycji jest szczególnie bardzo ważne.

– Gra w trójce środkowych obrońców to dla Ciebie nowe doświadczenie?
– Wprost przeciwnie. W juniorach GKS-u Katowice rozegraliśmy pół sezonu właśnie tym ustawieniem, które teraz trener Kamil Rakoczy zaszczepia w Ruchu Radzionków. Wtedy dobrze się w nim czułem, i nieźle nam gra wychodziła, jednak trener zadecydował, że od kolejnej rundy wróci do gry czwórką. Ta taktyka wymaga przede wszystkim od wahadłowych ciągłego biegania od jednego do drugiego pola karnego. Ale to, że właśnie ci zawodnicy odpowiedzialni są też za defensywę, powoduje, że gdy są z przodu, także półprawy i półlewy obrońca zmuszeni są biegać po boisku nieporównywalnie więcej niż ma to miejsce przy grze czwórką obrońców. Podobnie jest zresztą ze środkowymi pomocnikami. System ten, jak każdy inny, ma swoje duże zalety, ale ma też i swoje wady.

– Za Tobą już pierwszy mecz. W spotkaniu z Miedzią często zagrożenie brało się właśnie z Twojej lewej strony boiska. Wydaje się, że czasami Daniel Sroka za bardzo uciekał do przodu, zostawiając Ciebie samego, a Ty musiałeś grać bardziej asekuracyjnie po żółtej kartce w pierwszej połowie.
– To prawda. Ale to dopiero pierwszy mecz za nami, wiemy co jest do poprawki, więc jestem przekonany, że szybko ułożymy sobie grę w tej linii, i będzie to dobrze wyglądało. Ja ze swojego debiutu nie mogę być do końca zadowolony, bo rzeczywiście po tej żółtej kartce w pierwszej połowie, musiałem się hamować, i nie mogłem już interweniować w tak zdecydowany sposób, jak to przyzywczajony jestem robić. Najważniejsze jednak, że to my wygraliśmy. Zwycięstwo w pierwszym meczu to zawsze bardzo dobry punkt wyjścia na kolejne spotkania. Ale nie możemy tracić w nich już trzy bramki, bo też na pewno nie zawsze uda się ich strzelić cztery.